Bianca
Czułam się jakbym
lunatykowała. Teoretycznie widziałam cały otaczający mnie świat, ale nie byłam
w stanie naruszyć jego przestrzeni. Istniałam, ale tak, jakbym oglądała dobrej
jakości film, uwięziona na jakimś krześle i przepasana pasami.
Krok po kroku
zbliżałam się do tych drzwi. Nie
czułam, że idę, ale obraz bez przerwy się przybliżał. To było chore. Chore
uczucie.
- Scalmy się w
jedno – powiedział jakiś bliżej nieokreślony głos, który wydobywał się jakby z
moich ust. Chyba nawet ja to powiedziałam. Nie! Nie ja, a coś, co odebrało
kontrolę nad moim ciałem i pomału także dobierało się do mózgu.
Drzwi stanęły
przede mną otworem, a w momencie, w którym wkroczyłam do pokoju, zielona
poświata zniknęła całkowicie. Coś natomiast zaczęło buczeć w pomieszczeniu obok. Nie
chciałam tam wchodzić. Błagam, nie karzcie mi tam wchodzić!
A jednak. Nadeszło
to, co było nieuniknione. Spotkanie z cieniem, który upatrzył mnie sobie za
cel.
Drzwi od pokoju z
wizjerem stanęły przede mną otworem. Obraz, który widziałam zaczął powoli się
zniekształcać, kiedy mimowolnie wbiłam wzrok w... to.
Czarną,
bezkształtną masę, po której przebiegały zielone promienie, skrzące się
niebezpiecznie jakby były pod napięciem. Unosiła się tuż pod sklepieniem
pośrodku pokoju i wydawała się patrzeć na mnie, chociaż w rzeczywistości nie
miała czym.
A ja mogłam tylko
patrzeć, jak nagle zbliża się ku ziemi i leci prosto we mnie. Nie mogłam
postąpić choćby kroku, nie potrafiłam drgnąć najmniejszym mięśniem. Mogłam
stać.
W tej burzy
kształtów, jakim był cień dostrzegłam samą siebie gdy byłam mała. Widziałam
poszczególne obrazy z mojego życia. Z początku niewinne, przepełnione radością,
aż w końcu w to wszystko wkradło się zło. Widziałam drzewo, widziałam pierwsze
zejście do piwnicy.
Miałam dość.
Cień w końcu
dotknął mojej skóry. Całe czucie w ciele nagle do mnie wróciło, a ból który się
przy tym pojawił zamroczył wszystkie inne zmysły. Cofnęłam się o krok i zawyłam
z rozpaczy. On jednak dążył dalej. To już nie była ta niewielka macka, która
zaszczepiła we mnie zalążek zła, a pełny bezkształt, pragnący dorwać mnie całą.
Czułam jak
odpływam. Ból był zbyt silny, bym mogła skupić się na czymkolwiek innym.
Mimowolnie skierowałam wzrok na swoją rękę. Cała była we krwi. Cień rozrywał
każdy najmniejszy mięsień, pustoszył żyły i wżerał się dalej, z każdą chwilą
pozbawiając mnie coraz większych płat ciała.
Zaczęłam kaszleć i
pluć krwią. Czerwona maź była wręcz wszędzie. I ten ból. Ten bezbrzeżny,
okrutny ból, którego nie potrafiłam porównać z niczym. Nie było na świecie
większego męczeństwa, jakie dane mi było poczuć.
Poddałam się.
Odchyliłam głowę w tył, zaślepiona cierpieniem. Zaczęłam się krztusić i dławić
krwią, która spływała mi po gardle. Nawet gdybym próbowała, nie mogłam już
unieść twarzy.
Kaszlnęłam,
starając się złapać powietrze i przy okazji nie zwymiotować.
Jednak nie miałam
już sił na cokolwiek.
Po prostu odpłynęłam.
I ogarnęła mnie
ciemność, tak gęsta jak Cień.
~***~
Obudziłam się w
miejscu skąpanym słońcem. Leżałam na piasku, a szum fal rozbijających się o
brzeg był jedynym hałasem, który docierał do moich uszu. Otworzyłam powoli oczy
i napotkałam bezbrzeżny błękit, roztaczający się nad moją głową. Patrzyłam na
sunącą po nim pojedynczą, puchową chmurkę, dopóki nie zniknęła z zasięgu mojego
wzroku.
Wtedy dopiero
uniosłam się na łokciach, nie czując żadnego bólu. Wszędzie, gdzie okiem
sięgnąć rozciągała się plaża. Dopiero parę metrów za mną wyrastała znikąd
ziemista ściana, piętrząca się w górę aż do samego nieba.
Czułam się
niesamowicie spokojna, jakby wraz z bólem uleciały ze mnie wszelkie troski.
Patrzyłam na horyzont z zamyśleniem, zupełnie nie zastanawiając się skąd się tu
wzięłam. Jak tu trafiłam. Byłam, wystarczyło mi.
- Bianco? – czyjś
głos przywołał mnie do porządku. Rozejrzałam się wkoło, zastanawiając się ile
mogło minąć czasu od wydarzeń w piwnicy. Dzień? Może dwa? Albo i cały rok. Może
nawet wieczność, kto wie?
- Witaj – szepnęłam
na widok kroczącego w moją stronę Piotrka. Jego widok nawet mnie nie zdziwił,
podświadomie czułam, że właśnie tutaj powinien być. – Ciekawe miejsce, prawda?
- Spokojne –
powiedział, chwytając mnie za rękę. Uśmiechnęłam się lekko i odgarnęłam mu
pojedyncze, brązowe włosy sprzed oczu. – Może usiądziemy?
Oboje zajęliśmy
miejsce tuż przy samym brzegu, a co większe fale obmywały nam nogi. Nie czułam
jednak ich chłodu. Odbierałam je raczej jako lekkie łaskotanie.
- Co to za miejsce?
– spytałam w końcu, opierając głowę na jego ramieniu. Byłam lekka jak piórko,
unosiłam się.
- To jest chyba
ostatni przystanek – stwierdził, oplatając mnie w pasie. – Miejsce, do którego
wchodzisz tylko raz, a nie wychodzisz już nigdy.
- Skąd więc się tu
wziąłeś?
- Nie wiem. A ty?
- Nie wiem –
szepnęłam. Po dłuższym namyśle ułożyłam się wygodnie na plecach i pociągnęłam
Piotrka w dół tak, żebyśmy razem leżeli. – Podoba mi się tu.
- Masz świadomość,
że nigdy więcej nie będziesz mogła wrócić, prawda? – upewnił się, opierając
głowę na ręce i przekręcając się bokiem w moją stronę. Spojrzałam na błękitne
niebo i uśmiechnęłam się lekko, kreśląc w piasku małe koła.
- Nie muszę. Póki
jesteś tutaj ty.
- A co z cieniem?
Co z Jaydenem i Arią? – zapytał.
- Nie mogę wrócić i
im pomóc. Nie mogę też się tu zamartwiać. Mamy wieczność, tylko ty i ja.
Odstawmy na bok smutne tematy – powiedziałam, uparcie wpatrując się w błękit.
Na mojej twarzy majaczył lekki uśmiech.
Nie chciałam
wiedzieć. Prawda była taka, że zostawiłam już wszystko za sobą. To nie miało
prawa nękać mnie nawet po śmierci. Bo to była śmierć, prawda? Słoneczna plaża i
szum fal rozbijających się na piasku. I on. I tak na zawsze.
- Wieczność –
powtórzył, łapiąc mnie za rękę.
Oddałam uścisk i
zerknęłam na niego. Uśmiechał się wesoło i wpatrywał we mnie jak w obrazek. Nie
byłam w stanie odpowiedzieć mu inaczej.
- Wiesz, zawsze
myślałem o przyszłości. Niepotrzebnie. Przyszłość jest niepotrzebna –
powiedział. – Wszystko było tylko po to, by móc odnaleźć ciebie. By móc położyć
się na tej pięknej plaży, spojrzeć w niebo i szczerze powiedzieć, że jestem
naprawdę szczęśliwy. Że nie potrzebuję niczego innego.
Zamknęłam oczy i
wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową.
Tak. Dokładnie tak
powinno być.
- Co gdybym ci
powiedział, że to jedynie iluzja? – spytał w końcu Piotrek, a kiedy obróciłam
głowę w jego stronę, nie zobaczyłam nikogo. Przestraszona poderwałam się do
pionu i rozejrzałam wkoło.
- Piotrek? –
spytałam, kręcąc dookoła głową. Do mojego spokoju wkradł się strach, ból i niedowierzanie.
To nie może być iluzja! Błagam, nie może!
Nikt mi nie
odpowiedział, jedynie zewsząd zaczął dobiegać mnie śmiech. Plaża zaczęła się
rozmywać, szum fal ustał, a błękitne niebo ustąpiło miejsca ciemnemu
sklepieniu. Wszystko okrył mrok, a znikąd napłynęła wszechogarniająca mgła.
- Gdzie ja jestem?
– spytałam, a mój głos potoczył się echem.
- Witaj Bianco w
Świecie Bez Zasad. W naszym świecie – nie widziałam nic. Byłam jak ślepiec
prowadzony przez znienawidzony głos.
- W jakim znowu
świecie – prychnęłam, pragnąc jedynie wrócić do mojej pięknej plaży. Do piasku,
do fal i do mojego Piotrka.
- Cztery kierunki, w tym cztery światy. Gdzie
jeden właściwy, jeden twą zgubą, jeden chlubą, choć niekoniecznie pragnieniem.
Ostatni koniecznością, choć kogo innego własnością. I jedna szansa na
potępienie, lub od zmor uwolnienie. Decyzja do ciebie należy – gdzie twoje
ciało wieczność przeleży
- A co ja wybrałam?
– spytałam niepewnie, wciąż szukając źródła głosu.
- Co ty wybrałaś? – śmiech potoczył się
echem. Gdzie ja byłam? Nie widziałam nic, prócz własnego ciała. Chociaż nie do
końca, bo moje nogi ginęły już w gęstej mgle.
- Właściwym był
twój dawny świat, w którym dorastałaś, wychowywałaś się. Zgubny był śmiercią,
której nie doświadczysz – głos ucichł, jakby się namyślał, co powiedzieć.
- Tego akurat
mogłam się domyślić – syknęłam. – A dalej?
- Chlubą było
wstąpienie do nas. Dawaliśmy ci dużo szans, ale nigdy nie zdołałaś do końca
wyeliminować naszego pana. Dlaczego?
- Kogo? Kto jest
waszym panem? – spytałam niepewnie. Znudziło mi się już przekręcanie głową na
wszystkie strony. Miałam ochotę usiąść i pójść spać.
- Ten świat jest
koniecznością, ale nie należy ani do ciebie, ani do nas.
- Do kogo należy?
- Do naszego pana –
głos umilkł. Jakiego znowu pana?
- Kim jest wasz
pan? Muszę koniecznie z nim porozmawiać!
- Rozmawiałaś z
nim, nie jeden już raz. Nie sądzę jednak, żeby było to tutaj możliwe –
prychnął.
- W takim razie
mnie wypuśćcie! – warknęłam, zniechęcona ich tajemniczością. Głośny śmiech
wypełnił moje uszy i stał się niemal namacalny.
- Nie, Bianco, nie
wypuścimy cię. Jesteś jedynym sposobem na ponowne spotkanie z naszym panem.
Widzisz Bianco, próbowaliśmy już dużo razy, na wiele sposobów. Wasz powrót do
Polski umożliwił nam w końcu atak. Mimo tego, że byliśmy wciąż z naszym panem,
nie dawał nam prawa do głosu. Wzięliśmy cię więc jako przynętę. Całe to
zamieszanie prowadzi tylko do jednego. Chcemy by znów nasz pan dołączył do nas
jak przed wielu laty. Chcemy aby znów bawił się z nami, karmił nas swoją
wiedzą. Widzimy, że się łamie. Gdy znów zwariuje, będzie cały nasz. Tak,
Bianco, to Jayden stworzył nas i wzmocnił na tyle, że staliśmy się potężniejsi.
Jesteśmy jego upiorami. Jesteśmy jego koszmarem, który stał się
rzeczywistością.
- Nieprawda –
szepnęłam. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, a serce na chwilę przestaje
bić, by wsłuchać się w echo tych skalanych złem słów. – Nie on...
- „A kiedy sny stawały się jawą, wymykały się
spod władzy śniącego i nabierały mocy do niezależnego działania. Mocy, która
mogła być zabójcza”* – Cień zaśmiał się głośno.
- Co ze mną
zrobicie, gdy Jayden do was dołączy? – spytałam, zaczynając pomału wierzyć w
całe to szaleństwo. To wszystko było zbyt realne, zbyt namacalne...
- To, co zrobiliśmy
z twoim ciałem – odparł spokojnie. – Rozpłyniesz się.
Mgła opadła, głos
ucichł. Jedynie w moim mózgu myśli kotłowały się i wrzeszczały jedna przez
drugą.
To po prostu nie
mógł być on.
* Stephen King "TO" - właśnie on mnie natchnął do całego tego rozgardiaszu :)
~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~
Naprawdę bardzo chciałam przerwać to wszystko na wątku z plażą.
Jeden rozdział i epilog.
Kolejny blog podam pod następną kartką, która pojawi się gdzieś w połowie tego tygodnia.
W kolejną niedzielę mam zamiar zamknąć całą historię :')
Dziękuję Wam za komentarze, dajecie mi niezłego kopa do pracy!
Indżoj ;>
Pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńMogłabym teraz triumfalnie wykrzyknąć WIEDZIAŁAM, ale w sumie, to podejrzewałam każdego, nie tylko Jaydena, także w każdym innym wypadku też mogłabym to powiedzieć - więc po prostu przemilczę ten temat :D
UsuńAnyway, strasznie, straaaaaasznie mi się ta kartka podoba - aż mnie ciarki przeszły na samym początku, jak Bianca co raz bardziej traciła nad sobą kontrolę. Z jakiegoś dziwnego powodu wpłynęło to na mnie bardziej niż opis rozrywania jej ciała (a o tym zaraz) - może dlatego, że mnie samą osobiście bardziej przerażają cierpienia psychiczne niż fizyczne. W każdym razie aż się dało wyczuć to jej przerażanie, także brawa za to :)
Co do "starcia" z cieniem, to też aż ciarki mnie przeszły. Może nie ma nad czym się rozdrabniać, ale ja i tak to zrobię, bo ja lubię, jak się krew leje i mięso lata na prawo i lewo :) No dobra, tu może tak nie było, ale kurczę - opisałaś to tak, że wzdłuż kręgosłupa przeszły mi ciarki, a jednocześnie nie wywołało to we mnie w jakiegoś powodu obrzydzenia, pomimo, że opisy były dokładne. Albo Ty napisałaś to po prostu bardzo dobrze, albo ja jestem okropnie gruboskórna. Albo obie te opcje, bo to, że napisałaś to dobrze, to nie ulega żadnej wątpliwości :)
Idąc dalej, to kurczę, nie wiem teraz, czy Bianca umarła? Osobiście mam nadzieję, że tak - nie dlatego, że jej źle życzę, ale z jakiegoś powodu uważam zakończenia w których ktoś z głównych bohaterów umiera za lepsze. Sama nie wiem, może po prostu wynika to z mojego małego masochizmu w kwestii czytania opowiadań (zawsze kończę czytając jakiś angst i płacząc nad postaciami, a moje serduszko kończy strzaskane w drzazgi) - bądź co bądź, podoba mi się to co napisałaś, bez względu na to, czy Bianca żyje, czy nie.
Ech, zastanawiam się, gdzie ja bym trafiła, jeśli miałoby być to takie miejsce, w którym zechciałabym zostać na zawsze. I to byłaby Islandia XD Sorry Winnetou, taka luźna dygresja, już wracam do właściwego komentarza :)
Więc tak: przez moment, jak tylko Piotrek się pojawił, to znów pomyślałam, że to on jednak chciał Biancę skrzywdzić. I nie wiem, czy nadal nie skłaniam się do tej hipotezy. Bo przecież Jayden nie chciał jej skrzywdzić, prawda? Nawet, jeśli te cienie to jego sprawka. Ech, nie wiem co myśleć, totalnie nie wiem...
W ogóle straaaaaaasznie podoba mi się motyw personifikacji lęków i koszmarów. Strasznie. Ja osobiście aż zaczynam się zastanawiać, jak wyglądałyby moje. To jest strasznie przerażające, a jednocześnie okrutnie intrygujące. I dzięki Ci wielkie za ten wątek, bo bardzo skłania mnie do refleksji, mimo, że zdarzało mi się już wcześniej z czymś podobnym zetknąć - jakoś wcześniej o tym zbytnio nie myślałam i dopiero ta kartka mnie do tego skłoniła. Naprawdę dzięki i gratuluję, bo jest czego. Świetny koncept, Kwasie :)
Idąc dalej, to w końcu wyjaśniła się zagadka! I mam Ci tu do powiedzenia dwie rzeczy, pierwszą na temat, a drugą wcale. Więc tak: raz, to to, że ja nie mam głowy do zagadek tego typu, choć bardzo je lubię, tak więc cieszę się, że wszystko wyjaśniłaś wprost (ech, na polskim zawsze mam problem z interpretacją wierszy, bo znajduję chyba milion znaczeń i nigdy nie wiem, które jest właściwe, chlip chlip :<) - łykam w całości wyjaśnienie. Przekonuje mnie do reszty - i tu nie ma o czym mówić, bo kurczę, cały czas gadałabym Ci tylko jak świetnie wszystko obmyśliłaś... Ale przecież Ty na pewno to wiesz, bo Ci to mówię za każdym razem :)
UsuńAnyway, co do drugiej kwestii, to myślałam od dawna nad jednym wątkiem na mojego potterowskiego bloga (mitologicznym, tak gwoli ścisłości, powiązanym z jedną z eddycznych pieśni, "Havamal") i z jakiegoś powodu, pomimo, że Twój tekst i koncept nie ma z tym totalnie nic wspólnego, to po przeczytaniu tej kartki, a w szczególności tej zagadki, doszłam do wniosku, że ten wątek jednak się pojawi. Nie potrafię wyjaśnić, co mnie do tego skłoniło, ale jeśli będziesz czytać i dotrwasz do tego momentu, to wiedz, że to w dużej części Twoja zasługa, że on się tam pojawił - inaczej mogłabym się nie zdecydować :D
Dobra, bo znów zaczęłam gadać nie o tym, co chciałam - więc tak: cały czas nurtuje mnie kwestia tego drzewa. No bo nadal nie wiem, czemu ono było takie ważne, czemu Jayden akurat tam wszystko sobie przypomniał. Ach, nie mogę się już doczekać końca historii, żeby się wszystkiego dowiedzieć, a z drugiej strony, to aż się łezka w oku kręci, że to już koniec.
Ale skoro piszesz coś nowego, to nie ma co rozpaczać :D
Podsumowując, to kartka jak zwykle świetna. Co ja Ci będę mówić, niech mówi sam za siebie fakt, że dorwałam się w piątek do graficznego tabletu i nie odchodzę od niego nawet na moment, chyba że do nauki - a tu patrzę: nowa kartka! I rzuciłam tablet w cholerę, żeby poczytać :D I tak, to oczywiście komplement :D
No to pozostaje mi pozdrowić, życzyć weny i czekać na kolejną kartkę z niecierpliwością :D
Może tym razem udało mi się zmieścić? :)
Nope. Jak zwykle XD
Trochę zwlekałam z odpowiedzią.. hmm, ale mniejsza :D
UsuńOj mam tak samo, zawsze to bardziej psychiczne cierpienia mnie przerażają i jednocześnie fascynują. Te fizyczne mogą się przy nich tylko chlastać :D
Też jestem za smutnymi zakończeniami! ;P Dlatego Gra o Tron jest według mnie genialna :D
Oj z interpretacjami mam podobnie, więc takie zawiłości to nie u mnie, bo sama się w tym pogubię hahah ;_;
Ooo! To jak zabiorę się za czytanie Twojej drugiej opowieści *za 30 dni mniej-więcej, tuż po egzaminach :D* to wyczaję ten moment! ;3
A drzewo drzewem, jeszcze w swoim czasie się ogarnie i powie dlaczego jest takie ważne :>
Długie komentarze są dobre, ot co! :P
Dziękuję! Pozdrawiam :3
Czyli udało mi się zgadnąć, że to był Jayden. Że to on był "przeciw" Biance. Trochę dziwnie mi z tym uczuciem. Co to znaczy, że on stworzył Cienie? Jak zdołały się wydostać? Chyba o tym właśnie będzie kolejny rozdział, prawda? (Taa, nie wiem, komu zadaję to pytanie xD)
OdpowiedzUsuńNa plaży było tak fajnie :) Szkoda, że rzeczywiście nie zamknęłaś na niej tego rozdziału. Podobał mi się spokój, który tam panował. Bianca tak mu uległa, że nawet nie myślała o tym, że nie żyje i już nie zobaczy Arii i Jay'a. Szczerze mówiąc ja też się tym nie przejęłam. Bo był tam Piotrek <3
Czyli Jayden nie może się znaleźć pod wpływem Cieni. Może uda mu się jakoś przywrócić siostrę. W końcu ona technicznie rzecz biorąc nie zginęła. Chyba Jayden rzeczywiście dałby radę sprowadzić ją z powrotem. Mam nadzieję, że nie mylę się w swoich założeniach. Trochę nie do końca ogarniam ten Świat Bez Zasad (pewnie dlatego, że jest to zryty świat, w którym nie ma żadnych zasad). Ale skoro Jayden odzyskał wspomnienia, to może wie, co robić :) I może jednak Piotrek i Aria jakoś dadzą radę pomóc?
Jeszcze "tylko" tydzień i w końcu wszystko stanie się jasne. Już nie mogę się doczekać :)
Serdecznie pozdrawiam! :D
Najlepsza bez wątpienia była scena z cieniem ;) Była idealnie plastyczna, po prostu piórem malowana ;P Po prostu stworzyłaś animację za pomocą pióra xD było to doskonałe ;)
OdpowiedzUsuńCałość prezentuje się odrobinę apokaliptycznie, a przynajmniej stwarza takie obrazy w głowie ;)
Jeśli miałabym być szczera, to w momencie, kiedy przedstawiłaś tą plażę z Biancą i Piotrkiem, sądziłam, że Bianca trafiła do piekła xD przyszło mi to na myśl głównie z powodu licznych podkreśleń, ze będą tam na zawsze ;) Coś w stylu: pikniczek, przyjaciele i piękna pogoda jest niebem, ale jeśli pomnożysz to przez 1000 lat, to staje się piekłem ;P mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi i że za bardzo nie zakręciłam ;P
Przyznam szczerze, że wydaje mi się, że nie do końca zrozumiałam całą koncepcję rozdziału, ale spowodowało to tylko tyle, że miałam miejsce na to, żeby moje myśli i rozterki błąkały się swobodnie ;P
Czekam na następny, na pewno wiele wyjaśni ;)
Chcę też pochwalić świetne wykonanie inwersji w wykonaniu głosu znikąd, którego słucha Bianca ;P
P.S. Dziękuję za czas i trud, jaki poświęciłaś na przeczytanie mojego tworu i wymyślenie fantastycznych komentarzy, nikt nigdy mnie jeszcze tak nie podbudował ;) Dziękuję ;D
Pozdrawiam
Court.
Rozdział genialny!!
OdpowiedzUsuńKurcze tak myślałam że to Jayden, ale zastanawia mnie to, o co chodzi z tym stworzeniem ich?
Mam nadzieję że uratuje Biance i samego siebie
Kurcze, szkoda że już kończysz to opowiadanie, bo naprawdę było świetne.
Trzymaj się i pozdrawiam :)
S.
Super ! Czemu to już koniec ? D:
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz, masz mega wyobraźnię !
Świetny rozdział ! Trudno mi uwierzyć, że ta historia się kończy... Jayden. Nie spodziewałam się :o Nawet mi przez myśl nie przeszło. A co do opisów - cudowne. Dobrze sobie z nimi radzisz. To co miało być straszne - było. Nie mogę się doczekać Twojego następnego opowiadania <3
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak to??? Jay? Hmmm bardziej podejrzewałam cynamonka. Samo imię, cynamonek, aż mrozi krew w żyłach!
Nadal nie ogarniam. To Jayden miał schizofrenię, czy tylko cienie zawładnęły jego umysłem?
Biedna bianca...:c
Ps: Dziękuję za komentarze u mnie^^
Hej Kwasiu,
OdpowiedzUsuńOstatnio nie widziałam Cię na naszym blogu. Już Ci się nie podoba :'( ? Jeśli powoli Ci się nudzi, to zapraszam jeszcze dzisiaj - serwujemy mega-super-hiper bombę fabularną, która wbije czytelników w krzesła :D ! Po tym rozdziale będzie się działo, oj będzie! Jeśli jednak nie spodoba Ci się, to smutno ;(...
Ponadto mamy nowy szablon; trochę ładniejszy niż ten poprzedni. No dobra, przyznaję się bez bicia - dużo lepszy od tego starego, który sama zaprojektowałam. No, może teraz nie jest mój, ale sądzę, że to nawet lepiej :) Zresztą sama zobacz.
Szkoda, że już zbierasz się do zakończenia tego bloga... Ale z drugiej strony wszystko kiedyś się kończy. I lepiej, żeby miało swój kres, niż żeby ciągnęło się latami, byleby ciągnąć (jak wiele blogów, które NIESTETY przyszło mi czytać... ech. ).
Tak więc zapraszam na naszego bloga, do przeczytania rozdziału będącego rekompensatą naszej długiej nieobecności. Długość rozdziału jest wprost proporcjonalna do długości niepisania :))
Pozdrawiam i całuję :*
jedyna-nadzieja.blogspot.com
Hej;*
OdpowiedzUsuńJeku jak szkoda,pomały opowiadanie się kończy :( a ja bardzo przywiązałam się do bohaterów okropnie ich lubię,mam nadzieje że kolejne opowiadanie będzie takie jak to pełne emocji i napięcia,każdy twój rozdział jest po prostu wbijający w krzesło :)
Opis tych cieni i uczuć Blanci podczas całego tego zajścia w piwnicy był po prostu niesamowity! aż nie do wiary że można tak wspaniale opisać sytuacje,no i jeszcze romantyczna scena z plażą,zachowanie dziewczyny trochę mnie zawiodło,chodzi mi o jej słowa "Nie mogę wrócić i im pomóc. Nie mogę też się tu zamartwiać. Mamy wieczność, tylko ty i ja. Odstawmy na bok smutne tematy" troszkę mi było smutno bo Blance zawsze zależało na Jeydanie i Ari,potem jednak wszytsko się rozpuściło :/ cały krajobraz znikł,została ciemność i samotność,nie wiem czy dobrze myślę ale wydaje mi się że to Jeydan za wszystkim stało,oczywiście nieumyślnie! .Strasznie jestem ciekawa co się teraz z nimi stanie bo o ile pamiętam Jey w ostatnim rozdziale tak że odpłynął mam nadzieje że wyjdą z tego całó a zakończenie będzie dobre i nie zakończy się śmiercią bohaterów xD
Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
Alice
Przyznaję, że działo się tyle, że nie wiem o czym napisać. Zatkało mnie, ale teraz na poważnie. Po zakończeniu czytania rozdziału po prostu zaklęłam! Bo jak można być tak genialnym, Kwasie?! Lećmy po kolei!
OdpowiedzUsuńJuż pomijam fakt, że za tobą strasznie tęskniłam (ekhem, tzn. za twoim opowiadaniem!) i żałuję, że nie mogłam wcześniej wejść na bloggera :C. To dziwne, że te cienie mają zdolność manipulacji ludźmi, jednak... cholernie mnie to fascynuje. To takie dziwne uczucie, bo niby nie lubię tych cieni, ale z drugiej strony czuję do niej sympatię. No tak... tak to się właśnie zaczyna! Najpierw lekka sympatia, czuję wanilię do kogoś, potem pierwsza randka, całuski i te sprawy i różnie się to kończy. A potem... ta scena na plaży. Jak na zawołanie przyszedł Piotrek - to chyba na niego czekałam! Chciałam, żeby przyjechał w lśniącej zbroi na białym patataju, a tu co? Wyobrażam go sobie w obtartych dżinsach i koszulce z nadrukiem jakiegoś zespołu. XD Ale okej, wybaczę mu. Na początku sobie pomyślałam - to jest sen Bianci? Może ona zemdlała, a ktoś ją uratował podczas jej niebytu? A potem zaczęły mnie nawiedzać myśli, że... może ona umarła? NIE NIE i jeszcze raz NIE! Nie waż mi się uśmiercać nikogo, bo... no bo tak. Inaczej będziesz musiała do mnie przyjść z chusteczkami i mnie pocieszać. Niemniej, ta scena była zajebiaszcza. Ale nie mogę jej porównać do rozmowy cieni i Bianci - czy naprawdę tylko ja myślałam od początku, że to Jayden ma coś z tym wspólnego? Ale i tak poczułam szczere zdziwienie, gdy o tym przeczytałam. Powiało zgrozą! Znowu czuję tę pustkę - milion myśli, milion emocji, a zwykłego zdania nie mogę sklekocić. Może jednak skończę tę bezsensowną paplaninę i pójdę się pouczyć do egzaminu, bo ile zostało? 30 dni?
Buziaki i w ogóle! :***
Czy ja dobrze zrozumiałam i Ty się chcesz całować z cieniami?! X.X Nie polecam, bo Cię jeszcze wchłoną i nie będzie tu Madi :'<
UsuńHhaha, ja dokładnie tak samo sobie wyobrażam Piotrka! Nie wiem... wszyscy chłopcy w mojej wyobraźni to podróby metali, albo punki :P
Bo tak? Straszna groźba! :ooo co teraz będzie! ;'c Mam szykować chusteczki już, czy jak? :P
Nie, nie tylko Ty, droga Madi, ja też tak myślałam! >:D
27 DNI DO EGZAMINU, MADI! ;'ccc
I zwrotne buziaki! ;*
Tak szczerze to nawet lubię opowiadania, gdzie główni bohaterowie umierają, ale Piotrek byłby osamotniony, więc... Bianco, przeżyj ;__;
OdpowiedzUsuńCiekawie wykombinowałaś ten jakby inny świat, nawet ja się nabrałam, że Piotrek tam jest i zaczęłam się ślinić do monitora, na myśl jakie by to było romantyczne, że spędzą tam razem wieczność :D A tu nagle "Puff" i dziadyna zniknęła...
Ogólnie to kocham Twoje opisy i to się nigdy nie zmieni, więc... nie przestawaj pisać, proszę ^^ Zaczynam się zastanawiać, o czym będzie Twoje kolejne opowiadanie. Może znowu Stephen Cię zainspiruje? Może coś w stylu "Pod Kopułą"? Zresztą, ja się lepiej nie mieszam :D
Robi się coraz bardziej intrygująco. To okropne, ale z jednej strony chcę znać zakończenie już teraz, a z drugiej chcę to jak najbardziej odwlec...
Czekam na Wielki Finał ;)
Pozdrawiam
~Arcanam~
Nie mogę! Nie mogę wytrzymać mojej głupoty. Przecież to było tak banalne! tak oczywiste! A jednak tak zagmatwane, ze nie sposób było się zorientować.
OdpowiedzUsuńCzytając od początku powinnam się w mig zorientować, kto jest tą osobą, która czyha na nią. Przecież te dziwne zachowania Jaydena, ta jego psychiczność, wariacje, które odstawiał. To było tak oczywiste! Ale zagmatwałaś wszystko podejrzeniami, które Bianca rzucała na Arię i Piotrka i przez chwilę miałam wrażenie, że to któreś z nich. A odpowiedź non stop była oczywista i aż prosiła się o to by wypowiedzieć ją na głos. Składam Ci pokłon za to jak genialnie mnie w to wkręciłaś;D Ale zaraz... Czy 30 jest ostatnia? No nie! Czemu ja tak szybko nadrobiłam te zaległości.. Kuźwa no teraz to mi szkoda;/ Bo opowiadaniem wciągnełaś mnie strasznie.
Ale wiesz, co jest najlepsze? Że jest przedostatni rozdział (jak mniemam), a nadal nie wiem do końca o co chodzi. Jest związek z Jaydenem, są te jego myśli, głosy, które najwidoczniej zabijają, ale dlaczego Biancę? I co spowodowało to wszystko? Jaki związek ma z tym zakład psychiatryczny i Sophie?
Koniec tych pytań! Lecę czytać, a nie :D
Tak na wstępie, to chciałam Ci bardzo podziękować za twoje przezabawne i cudowne komentarze na moim opowiadaniu. Nie spodziewałam się, że ktoś będzie miał chęci i siły na czytanie wszystkiego od początku XDD. Niesamowicie mnie zmotywowałaś, a śmiałam się jak szaleniec <333.
OdpowiedzUsuńTeraz proszę mi wybaczyć za zwlekanie z czytaniem i komentowaniem. Trochę to trwało, ale w końcu powróciłam i... zabieram się do czytania, ohoho.
Opis przeżyć Bianci był makabryczny D: matko. Aż się przestraszyłam. Szkoda mi jej, czemu nikt jej nie uratował? Będę płakać.
Matko, wiedziałam, że to iluzja. Od samego początku. Nawet nie miałam nadziei D:
I wiedziałam, że to Jayden! No, nie D: załamię się. Jestem cholernie ciekawa co będzie w następnym rozdziale, więc zabieram się za jego czytanie C: