Dyrektorka zadzwoniła do moich
starych i po wymierzeniu kary pół godziny słuchałem kazań matki. Na koniec się
rozpłakała i stwierdziła, że mnie nie rozumie.
Przez cały ten czas siedziałem
nieruchomo, wbijając wzrok w jeden punkt. Raz po raz podchodziła do mnie Bianca
i obejmowała mnie od tyłu, chcąc chyba jakoś pocieszyć. Ta dziewczyna była...
dobra. Tak, to raczej najlepsze słowo, jakim mógłbym ją określić. Pomimo tego,
że ją odpychałem i nie potrafiłem zdobyć się na coś więcej, to wciąż przy mnie
była. Zdawała się rozumieć.
W głębi duszy czułem, że to
wszystko powraca, że to wszystko jest realne. Miałem straszne wrażenie, że w
każdej chwili mnie zakneblują i odwiozą... tam. Do pokoju wyłożonego
poduszkami. Założą kaftan i każą tam siedzieć. Tak się bałem.
Im dłużej przebywałem w Polsce,
tym więcej do mnie wracało. Tym trudniej było mi zachować kontrolę. Tym bliżej
mi było do zamknięcia w psychiatryku. Nie, błagam.
Tego dnia przemykałem korytarzami
jak duch. Większość po prostu schodziła mi z drogi. Inni jeszcze coś szeptali
między sobą, ale nikt nie zaryzykował głośniejszym wybrykiem. No cóż, myśleli,
że jestem pojebany, ale przynajmniej miałem spokój. Dość duży plus. Raczej nie
byłem zbyt przyjacielski.
Wszystkie lekcje wlekły się
niemiłosiernie. Jak zawsze zajmowałem miejsce w ostatniej ławce przy oknie i
uważnie obserwowałem klasę. Każde z uczniów było inne, a zarazem tak samo
ograniczone. Chociaż może to dobrze? Może lepiej być ograniczonym? Może lepiej
zastanawiać się nad tym czy nauczyciel dużo zada, co się zrobi po powrocie do
pokoju, niż o czymś, co wybiega poza nasze ludzkie życie. Może lepiej, niż
stale robić krok do przodu i zastanawiać się co będzie za te sto lat.
Zastanawiać się, kiedy i w jaki sposób wyginie ludzkość. Zastanawiać się kto
właśnie umiera, kto właśnie pierwszy raz otwiera oczy. Kto jest szczęśliwy, kto
smutny.
Czemu nie mogę być ograniczony?
Czemu chcąc, nie chcąc, wyłapuję
ulotne szczegóły w ludzkich zachowaniach, tak mało istotne dla innych? Czemu
pierwsze o czym myślę spotykając nową osobę, to jak się czuje? Czemu mam tyle
pytań, a zawsze milczę?
Każdy z mijanych na ulicy ludzi
ma jakiś nawyk, jakiś swój... rytuał, jakiś porządek w swoim życiu. Tak mało
wiemy o ludziach, których mijamy na co dzień. Tak mało znamy tych, którzy są
nam tacy bliscy. Czemu nie potrafimy współczuć nieznajomemu, jeśli nigdy nie
byliśmy w jego sytuacji? Czemu, czemu, czemu? Czemu nie wybiegamy dalej, poza
obszar naszego własnego nosa? A może w tej chwili ktoś ginie, wołając o pomoc,
której nie dostanie? Jednak, dlaczego mamy się tym przejmować. Mamy własne
życie. Czyż nie?
~*~
Po lekcjach udałem się odbyć
swoją cholerną karę. Wpakowałem się w niezłe gówno. Dyrektorka narzuciła mi
pomoc w przygotowaniach do jakiegoś nędznego „występu talentów”. HAHA! Ubaw po
pachy. Chciałbym już zobaczyć te wymalowane lalunie w króciutkich spódniczkach,
wyjące do księżyca miłosne serenady. Najśmieszniejsze było to, że one uważały,
że potrafią śpiewać, ponieważ chodzą do takiej
szkoły. Dobre sobie.
Uchyliłem drzwi od sali
teatralnej, w której odbywały się wszystkie zgromadzenia ludności szkolnej.
Miałem ogromną nadzieję, że to cholerne pianino, co stało tu ostatnio,
zniknęło. Jednak nie. Nadal bezczelnie paradowało na scenie. Na dodatek wokół
niego kręciła się ta bezimienna dziewczyna i wyraźnie szykowała się do grania.
Kurwa mać. Ma ona wyczucie.
O dziwo nie spanikowałem.
Postanowiłem zaryzykować. Wetknąłem w uszy słuchawki i puściłem na cały
regulator całą playlistę ulubionych piosenek. Ha! Teraz mi żadne sukinsyńskie pianinko
nie podskoczy!
Wszedłem raźnie do środka i nie
zaszczycając dziewczyny nawet spojrzeniem zająłem miejsce gdzieś na tyłach. Do
umówionej godziny pozostało jeszcze z pięć minut luźnego czasu. Proszę, proszę.
Sam siebie zaskakuję. Od kiedy to ja się nie spóźniam?
Rozparłem się wygodnie na fotelu,
zakładając nogi na oparcie krzesła w niższym rzędzie. Cholera, ta sala wygląda
trochę jak kino. Może jest zbyt jasna, a na dole jest scena, a nie ekran, ale
siedzenia pną się w górę dokładnie tak samo. Są nawet podobnie wygodne.
Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w
muzykę. Nagle wszystko ucichło. Drgnąłem raptownie i spojrzałem na czarnowłosą
dziewczynę przede mną. Ta idiotka zrzuciła mi słuchawki! Patrzyła na mnie
wyczekującym wzrokiem, jakbym doskonale wiedział, co w takiej sytuacji mam
powiedzieć. Zabawne. Przynajmniej nie grała na tym szajsie.
- Cześć – przywitała się. Nie
odpowiedziałem, unosząc tylko brwi w górę, czekając na ciąg dalszy. – Mogę
zagrać, czy znowu spanikujesz?
W jej głosie wyczułem kpinę, a lekki
uśmiech błąkający się po jej twarzy tylko to potwierdził. Nadal biła od niej
smutna aura, tak jak tamtego dnia, ale teraz wkradła się także pewność siebie.
Nie bała się mnie...
- Lepiej nie ryzykuj – warknąłem.
– Ludzie mają mnie wariata, kto wie, może jeszcze coś ci zrobię.
- Ja tak nie sądzę. A ludzie
szufladkują po pozorach – odpowiedziała bez wahania. Uśmiechnąłem się lekko.
Tym razem jednak trafili w sedno.
- Nie wykluczaj opcji, że mają
rację.
Bezimienna na chwilę zamilkła, po
czym opadła na miejsce koło mnie. Spojrzałem na nią, a moje brwi odruchowo
wystrzeliły w górę.
- Ta... Bianca, jest twoją
dziewczyną, czy tak?
Tutaj już nie mogłem się
powstrzymać. Parsknąłem szczerym śmiechem i to moje szczęście trwało na tyle
długo, że zdążył rozboleć mnie brzuch.
- Pojebało cię? – wykrztusiłem
pomiędzy spazmami.
- Jest ładna – zmieszała się
dziewczyna. Na jej policzki wkradły się wielkie rumieńce, chociaż patrzyła na
mnie uparcie, nie odwracając wzroku.
- I co z tego! To moja siostra –
potarłem ręką czoło i odetchnąłem głęboko. Dawno się nie śmiałem...
- Ah...
Jej towarzystwo zaczęło mi
przeszkadzać. Wszystko zaczęło mi ciążyć. Nie powinienem wpadać w skrajne
emocje, zbyt łatwo jestem wtedy podatny na szaleństwo. Zbyt łatwo. Wziąłem
kilka oddechów, ale dziwne uczucie nie ustępowało. Musiałem zrobić coś...
cokolwiek, byleby nad sobą zapanować.
Podniosłem się raptownie i
zacząłem przechadzać pomiędzy rzędami krzeseł. Muszę się uspokoić. Muszę
zapanować... muszę.
- Wszystko dobrze?
- Kurwa mać. Nie wtykaj swojego
wielkiego nochala w nie swoje sprawy – warknąłem. Spuściłem głowę, wbijając
wzrok w podłoże, po którym stąpałem. Moja twarz przypominała teraz zapisane
kartki otwartej księgi. Wszystko można było z niej wyczytać.
Uspokoić się. Uspokoić.
Frajerze!
Poderwałem do góry głowę,
strasząc przy tym stojącą za mną dziewczynę. Rozejrzałem się wkoło, ale nikogo
prócz niej nie zauważyłem. Jednak to zdecydowanie nie był jej głos.
- Jesteś strasznie wulgarny.
- Taa? Nie zauważyłem –
prychnąłem.
- Tak. Nietaktowny i
niewychowany. Nie wiem jak twoja siostra z tobą wytrzymuje, ale ja nie
zamierzam słuchać twojego niemiłego tonu i wytykania!
Obróciłem się na pięcie i
pochyliłem nad nią. Była co najmniej o głowę ode mnie niższa. Odchyliła szyję,
zakładając ręce na piersi i ciskając we mnie gromami w spojrzeniu.
- Nikt ci nie karze mnie słuchać
– uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Nie? A pomyśl, że jednak tak.
Podlegasz mi tutaj i będziemy pracować razem nad udekorowaniem tej sali jak
należy. Teraz tworzymy zespół i będę skazana na twoje cholerne towarzystwo,
więc mógłbyś chociaż na chwilę nie zadzierać nosa i ze mną porozmawiać, a nie
stroić fochy i nabzdyczać się z byle gówna!
Zaskoczył mnie jej ostry ton.
Cała jej postawa zmieniła się w ciągu kilku chwil. Od niewyobrażalnie smutnej
dziewczyny szybko przeszła w nie znoszący sprzeciwu autorytet.
- Nie znasz mnie – warknąłem,
niezadowolony jej dyktaturą.
- Ależ znam! Lepiej niż myślisz!
Nienawidzę takiego typu facetów! Jesteście kompletnymi idiotami! – z każdym
zdaniem dźgała mnie palcem w pierś, ale byłem zbyt zdziwiony, by zareagować.
- Tak? A myślisz, że lubię małe,
wredne, rządzące się na prawo i lewo dziwolągi?!
- Nie obchodzi mnie co ty lubisz!
Jesteś napuszonym, egoistycznym snobem! Jesteś idiotą i nie potrafisz tego
dostrzec! Może czas, żebyś przejrzał na oczy, Jaydenie Easay i wziął się za
siebie?! – wrzasnęła mi prosto w twarz, wyraźnie wytrącona z równowagi.
Znów wprowadziła mnie w
skrajność. Potwór we mnie zaczął się przeciągać z lubością węsząc nową aferę. A
ja już nad sobą nie panowałem. Pchnąłem ją na ścianę i przytrzymałem za ręce.
- Odszczekaj to suko! –
warknąłem, zniżając niebezpiecznie głos. Nie dałem się nabrać na sztuczkę
kopania w krocze. Przechwyciłem nogami jej kolano i przytrzymałem, wpatrując
się w jej oczy z nienawiścią.
- Za nic – prychnęła. – Nic mi
nie zrobisz.
- Tak? Tak sądzisz? A jak
myślisz, czemu tak o mnie mówią? Gdzie byłaś, gdy upiększyłem trochę Trzynaka?
Widziałaś, jak celowałem w ciebie nożem. Nie boisz się? Nadal? Mam go przy
sobie. Wystarczy jeden ruch, żeby podciąć twoje pierdolone żyły! Jeden kurwa
ruch, żebyś nie pisnęła o mnie już żadnego niemiłego słowa, suko!
- Nie odważysz się – powiedziała.
W jej głos wkradło się przerażenie. Nie wierzyła w własne słowa. Uśmiechnąłem
się drwiąco, znów czując od niej ten bezbrzeżny smutek i ani grama pewności
siebie.
- Chcesz się przekonać? –
spytałem, cedząc każde słowo. Spuściła wzrok i już wiedziałem, że wygrałem.
Jednak czym był ten chwilowy triumf, gdy do mojej głowy wkradło się szaleństwo.
Zawładnęło całym mną. Mogłem jej coś zrobić. CHCIAŁEM jej coś zrobić. Tak mnie
kusi... jeden ruch, jedno drgnienie mięśni, a nie będzie już mi zawadzać.
- Puść mnie – szepnęła, ledwo
słyszalnie.
Zebrałem się w sobie i
rozluźniłem uścisk. Gdyby była przy mnie jeszcze chwilę, z pewnością bym jej
coś zrobił.
- Czemu próbujesz wszystkich
przekonać do tego, że jesteś chory umysłowo? – spytała, kiedy odeszła już na
bezpieczną odległość. Patrzyła na mnie oczami pełnymi urazy, a jej głos był
przesączony rozczarowaniem.
- Nie próbuję... – warknąłem.
- Ja w to nie wierzę –
powiedziała, wtrącając się w moje słowa. – Jesteś po prostu zagubiony, nie
psychiczny.
~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~
Kto polubił bezimienną? c:
Ciekawa jestem czy ktoś ma jakieś koncepcje do czego to wszystko zmierza :D
A jeśli tak, to mogłybyście się podzielić, zachłannice, chętnie je poznam ;>
Następny w niedzielę/poniedziałek. c;
Ja! Ja! Ja polubiłam bezimienną! Jest taka bystra. Jayden z punktu widzenia innych, nieznających jego psychiki osób, jest po prostu szaleńcem. Ona za to, wie, że jest zagubiony i jestem pewna, że gdyby dał jej szansę, to chciałaby mu pomóc. Ale skoro razem będą się zajmować dekorowaniem sali, to między nimi coś się wydarzy. Przyjaźń? Coś więcej. Nie. Nie, to by było zbyt proste. Nie mam innego pomysłu. Czy cienie atakujące Biancę są związane z przeszłością Jaydena? Czy po prostu opisujesz ją po to, by urozmaicić akcję i usprawiedliwić chłopaka? A może jeszcze coś innego. Nie wiem, nie wiem. Ciekawa jestem końca. Ale zanim to nadejdzie, mam nadzieję, że jeszcze dziesiątkami rozdziałów będziesz mieszać mi w głowie. :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://love-fun-soul.blogspot.com/
Nie lubię tej bezimiennej, w jakiś sposób mnie irytuje, ale kartka świetna.Już nie mogę się doczekać kolejnej.
OdpowiedzUsuńKto polubił bezimienną? Chyba łatwiej zadsać pytanie, kto jej nie lubi :D Naprawdę mnie intryguje. Nie patrzy na te durne plotki i nawet nie śmie ich powtarzać. Chyba zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńA Jayden? Może to głupie, ale jego zachowanie nie zdziwiło mnie ani trochę. Jak miał się zachować, kiedy wszyscy, dosłownie wszyscy uważają go za psychopatę? Ja na jego miejscu nie wytrzymałabym psychicznie. Ja się przejmuję opinią nawet jednej osoby, a co, jeśli przeciwko mnie byłaby cała szkoła? Jayden jest silny, wierzę w niego. I wierzę, że jego losy się odmienią, że wszystko będzie w porządku.
Ja jeszcze się dziwie, co do naszej głównej bohaterki. Jakie zło chce ją skrzywdzić? No cóż... nie mi nie pozostaje, tylko czekać dalej.
Lubię to opowiadanie, a każda nowa kartka sprawia, że coraz bardziej się wciagam w ten wir opowieści.
Pozdrawiam
Madi :)
Och bezimienna, bierz go!
OdpowiedzUsuńOczywiście że ją polubiłam. Wreszcie jest ktoś, kto nagada mojemu Jaydenowi i nie wierzy że on nie jest wariatem. Swoją drogą Jay prowadzi całkiem ciekawe obserwacje pod tą swoją czupryną.
Większość ograniczonych ludzi nie dorasta mu do pięt, ot co! :D
Mimo że kocham rozdziały z perspektywy Jaya, to chętnie dowiedziałabym się co u Bianci. Co z tymi cieniami? :o
Pisz szybciutko!
swiat-dnia-i-nocy.blogspot.com
Dziewczyna od fortepianu (ze względu na to, że nadal nie znamy jej imienia, tak będę na nią mówić) bardzo mile mnie zaskoczyła, muszę przyznać. Już w rozdziale, w którym pojawiła się po raz pierwszy zwróciłam na nią uwagę. Początkowo myślałam jednak, że refleksja Jaydena na jej temat nie ma związku z tym, co będzie potem, tylko po prostu ukazuje jego sposób postrzegania świata i ludzi.
OdpowiedzUsuńCieszę się jednak, że nie poprzestałaś na tamtej analizie. Sądzę, że ta dziewczyna może trochę namieszać w życiorysie Jaydena. Póki co jest jedyną osobą, która nie patrzy na niego jak na chorego psychicznie, nie licząc Bianki, Arii i Piotrka. Cieszy mnie to, bo obawiałam się, że w tej chorej szkole nie znajdzie się ktoś taki :) Podziwiam jej odwagę. Współcześni ludzie zazwyczaj są tak zapatrzeni we własną osobę, że za wszelką cenę unikają jakiegokolwiek zagrożenia. Dziewczyna od fortepianu zaś - w sytuacji sam na sam z osobą uznawaną za niepoczytalną - zachowała zimną krew. Zwróciła uwagę na jego wady, powiedziała co o nim myśli. U chłopaka wywołała swego rodzaju niechęć, jednak wydaje mi się, że ich relacja nabierze jakiegoś pozytywnego znaczenia.
Po raz kolejny podziwiam sposób, w jaki ukazujesz Jaydena. Jego rozterki, altruizm, który tak głęboko ukrywa pod maską obojętności, irytacji, sarkazmu i gniewu, a także wewnętrzna walka, którą toczy, robią na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Od pewnego czasu zauważyłam nawet, że bardziej podobają mi się rozdziały pisane z jego perspektywy niż te, w których narratorką jest Bianca. Jest to dość dziwne, gdyż na samym początku nie darzyłam Jaydena sympatią.
Poruszył mnie fragment jego wypowiedzi dotyczący ograniczenia uczniów. Obserwacje dają naprawdę dużo. Bohater ma stuprocentową rację. Niby każdy jest inny, jednak tok myślenia większości jest bardzo podobny, wręcz schematyczny. Żyją przyziemnością, dniem dzisiejszym. Nie martwią się przyszłością czy odczuciami innych. Cholera, też zazdroszczę takiego ograniczenia. Bo szczerze nienawidzę pytań, które czasem uparcie kotłują się w mojej głowie. I pragnę choć chwili czystego egoizmu. Chwili, w której - tak jak wszyscy ograniczeni - przestanę się martwić sprawami innych ludzi, którzy tak naprawdę mają mnie głęboko gdzieś... Niestety, nie potrafię!
Nie mogę się doczekać kolejnej kartki :) Serdecznie pozdrawiam!
Ja bardzo polubiłam bezimienną. Zwróciłam na nią uwagę już wtedy, gdy pojawiła się we wcześniejszym rozdziale i szczerze mówiąc miałam nadzieję, że jeszcze czegoś na jej temat się dowiem i że będzie miała jakiś większy wkład w tę historię.
OdpowiedzUsuńJayden w tym rozdziale bardzo mnie rozczarował. O ile do tej pory naprawdę go lubiłam i uważałam, że ten chłopak jest po prostu nieco zagubiony, teraz powoli zaczynam zmieniać zdanie. Może i ma jakiś uraz z przeszłości i ogólnie lubi się buntować, ale to w jaki sposób potraktował bezimienną, była okropne. Ja na jej miejscu na pewno dawno bym uciekła. Poza tym nie zgadzam się z jej stwierdzeniem - Jayden najwyraźniej ma problemy psychiczne i naprawdę powinien się spotkać z psychologiem, bo nie panuje nad samym sobą i może zrobić komuś krzywdę.
A moje podejrzenia co do dalszego ciągu... No cóż, ja to widzę tak: bezimienna spędzi dużo czasu z Jaydenem, zaczną się lepiej poznawać, w końcu się zaprzyjaźnią. Potem się w sobie zakochują, a z pomocą tej dziewczyny Jayden pozbywa się mieszkającego w nim potwora. Może znowu zacznie grać na pianinie... A w międzyczasie między nim a dziewczyną będą różne spięcia i sceny pełne kłótni i wzajemnego obrażania się, bo oboje mają silne charaktery, a poza tym wtedy będzie o wiele ciekawiej. Ale pewnie nie mam racji. Po prostu ostatnio wszędzie doszukuję się romansów... :))
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Ja na pewno bardzo polubiłam bezimienną.
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, że idealnie oceniła Jaydena.
Nie jest on psychiczny, a zagubiony - idealnie to ujęła.
Ami ♥
Coś nie mogę dzisiaj usnąć, więc postanowiłam wziąć się za coś pożytecznego i przeczytałam Twoje rozdziały;) Jestem pod wrażeniem Twojego stylu i historii, którą stworzyłaś. Zacznę od tego, że strasznie podobają mi się zdania, które wypowiadają Twoi bohaterowie, a przekleństwa, które wpychasz w ich usta dodają dodatkowego smaczku i są fenomenalne! Piszesz niesamowicie dowcipnie i lekko, a to sprawia, że rozdział czyta się wręcz w minutę, mimo że nie zajmuje dwóch linijek. Bardzo spodobała mi się postać Bezimiennej. Jest bardzo wytrwała w nawiązaniu kontaktów z Jaydenem. Chyba jako jedyna nie nabija się z niego i nie unika. A on? On jest naprawdę zagubiony. Nie jest złym człowiekiem, mimo że zachowuje się jak totalny palant nie tylko w stosunku do nieznajomych, ale i do siostry. Te licznej "spierdalaj" skierowane do jej osoby aż mną wzdrygały, a mimo to nie skreślam go. Przydałaby mu się pomoc i rozmowa z kimkolwiek. Gdyby wyrzucił z siebie to, co ukrywa, może jakoś zacząłby sobie radzić z tą sytuacją.
OdpowiedzUsuńCo do chyba głównego motywu- duchów, tym też bardzo mnie zaskoczyłaś. Strasznie ciekawi mnie jak dalej potoczy się ta historia i czy to rzeczywiście jakieś nadprzyrodzone zjawiska czy tylko celowa mistyfikacja. Po przeczytaniu tych 10 rozdziałów jestem wręcz pewna, że nasza bohaterka jest zakochana w Piotrku. On chyba bardzo ją polubił, ale czy czuje coś więcej? Nie wiem. Mnie też niesamowicie zdziwiła i wkurzyła ta Alicja. Mam nadzieję, że ktoś przytrze jej nosa;D
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie;*
Hejo;*
OdpowiedzUsuńJezu ta dziewczyna bez imienia jest super!,strasznie ją polubiła,jest niesamowicie mądra!.Ma z pewnością racje,Jeydan jest zagubiony!,za to ma u mnie wielkigo plusa! ona go chyba rozumie!.Zachowanie chłopaka trochę mnie zdenerwowało,nie powinien tak reagować na kilka słów,dziewczyna jest odważna,to trzeba jej przyznać.Mam nadzieje że między nimi rozwinię się przyjaźń.
Czy mówiłam ci już że twoje opisy uczuć śa piękne? nie pamiętam więc mówie teraz.SĄ PRZEPIĘKNE!.GRATULUJE TAKIEGO TALENTU!
Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
Alice~~^^
Luuuubię ją taka, taka fajna ;)
OdpowiedzUsuńOj Jay, chyba jak na nią patrzysz to masz motylki w brzuszku!