Nie wiem, co za frajer rozpuścił
plotkę, ale miałem już wszystkiego dość. Mówiąc wszystkiego, chodziło mi o te chichoczące
dziewczyny na korytarzach, posyłające mi kpiące uśmiechy, a także jakiegoś
idiotę, który jak tylko mnie zobaczył to wyciągnął ręce do góry i wydarł się na
cały korytarz:
- Nie dźgnij mnie nożem! Mam żonę
i dzieci! – zrobił takie zamieszanie, że wszyscy zaczęli się nam przyglądać
ciekawie. Poprawka, wszyscy zaczęli MI się przyglądać i oczywiście ci, którzy o
całej sprawie dotychczas nie mieli pojęcia, zostali grzecznie poinformowani
przez całą resztę.
Ten chłopak dopełnił wszystkiego.
Cała złość, która przez te dni gotowała się we mnie bez przerwy, teraz zaczęła
pienić się i wylewać na zewnątrz.
Powoli, jakbym się nie spieszył,
zmieniłem kierunek drogi i podszedłem spokojnie do gościa. Patrzył na mnie z
pewną dozą ciekawości, unosząc do góry brwi. Był pewny siebie. Ten frajer
myślał, że nie odważę się mu czegoś zrobić. Zabawne.
- Na twoim miejscu bym lepiej
uważał. Wychylanie się raczej nie jest dobrym pomysłem, żeby uniknąć...
psychopaty – ostatnie słowo wypowiedziałem z kpiną. Frajer chyba się zmieszał,
bo na jego czole przez chwilę ukazała się pojedyncza bruzda.
- Grozisz mi? – warknął.
Zachowywał się jakbym był niższą warstwą społeczną od niego. Zmierzył mnie
spojrzeniem i zadarł głowę, usilnie próbując wyglądać na wyższego. To głupie,
koleś był niedojebany.
- Dopuszczam taką opcję –
odparłem. Scyzoryk w mojej kieszeni spodni zaczął mi niebezpiecznie ciążyć.
Nigdy się z nim nie rozstawałem, ot tak dla bezpieczeństwa. Nie chciałem
powtarzać sytuacji sprzed paru lat. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Jeśli ze mną zadrzesz, rozpierdolę
cię na kawałki – wycedził chłopak.
- Taak? A to ciekawe jak.
Zaczniesz płakać, żebym tylko nie użył noża? – świetnie się bawiłem przy tej
wymianie zdań. Pomimo wciąż narastającej frustracji ogarnął mnie stoicki
spokój. Szczerze? Cisza przed burzą. Coraz mniejszą kontrolę miałem nad własnym
umysłem i ciałem. Jednak nadal perfekcyjny refleks.
Frajer zamachnął się by strzelić
mi z pięści. Uchyliłem głowy i zablokowałem jego rękę. Na moją twarz wstąpił
kpiący uśmieszek. Chyba się zorientował, że jeśli teraz odpuści, zrobi z siebie
kompletne pośmiewisko. W oczach błysnęło mu szaleństwo. Chrońcie ludzi głupich,
nie wiedzą na co się porywają.
Wymierzył kolejny cios i tym
razem musnął dolną część mojej szczęki. Ktoś zaczął mu dopingować, wokół nas
zacieśniło się koło i rozgorzała wrzawa.
Postanowiłem się mu odpłacić. W
środku mnie z głośnym rykiem obudziło się coś, nad czym nie miałem kontroli. To
coś czuwało przez parę ładnych lat, a powrót do Polski był jak obudzenie
uśpionego potwora. Było jego powrotem. Powrotem szaleństwa.
Moja pięść poszła w ruch i
poczułem lekki ból, gdy z całą siłą naparła na łeb pyskatego frajera. Nie dając
mu szansy na kiwnięcie choćby palcem wymierzyłem kolejny cios. Ktoś się
dołączył i próbował mnie zajść od tyłu, ale kierując się intuicją, uchyliłem
głowę w porę.
Rozgorzała walka i coraz więcej
ludzi wkoło zaczęło się niepokoić. Może i wyglądało poważnie, ale dla mnie to
był taniec. Ile razy wyobrażałem sobie, jak odpłacam się tym chłopcom. Ile razy
moja pięść smagała worek treningowy, gdy przed oczami miałem ciemność, a w
uszach rozbrzmiewał ich śmiech. Ile razy przychodziłem na boks tylko po to, by
zaprawić się do walki na wszelki wypadek. No ile? Wystarczająco.
Ktoś odciągnął atakujących mnie
od tyłu osobników. Frajer, który wywołał całą aferę pozbierał się w sobie i z
impetem kopnął mnie w brzuch. Nie, już nie opadnę na posadzkę. Nie dam się
pokonać. Nie, nie, nie.
Chociaż z moich płuc wydostało
się całe powietrze, wciąż potrafiłem trzeźwo myśleć. Rąbnąłem gościa glanem w
czułe miejsce i doprawiłem wszystko ciosem wycelowanym w nos. Już podnosiłem by
oddać kolejne uderzenie, kiedy czyjaś silna ręka chwyciła za mój nadgarstek i
odwróciła w swoim kierunku.
Przede mną stał rozwścieczony
nauczyciel wf-u. Jego twarz cała poczerwieniała, a na szyi widać było wyraźnie
wszystkie żyły.
Już myślałem, że mnie walnie,
raczej by mnie to nie zdziwiło. Zamiast tego wydarł się, rozrzucając dookoła
kropelki śliny.
- Jesteś z siebie zadowolony ty
mały skurwielu?! Na co się gapicie cholerne dzieciaki?! Ogłuchliście wszyscy?!
Dzwonek był do kurwy, na lekcje wy małe, zasrane dziwolągi!
Ktoś się zaśmiał, inny rzucił
jakiś tekst, ale większość po prostu zaczęła się rozchodzić. Tylko obolały
frajer, który wkopał mnie w to gówno, jęczał z bólu, kuląc się na podłodze.
Krew z nosa płynęła mu obficie po twarzy, ale obiema rękami obejmował się za
krocze, stękając coś o skurwysynie. To pewnie o mnie.
Przez chwilę poczułem dziwną
satysfakcję, patrząc na jego ból. Nagle uśmiech zszedł mi z twarzy, a w oczach
mi pociemniało. Teraz leżałem tam siedmioletni ja, pobity przez paru starszych
chłopców. Cały obolały, niezdolny do najmniejszego ruchu. To byłem ja, a za
razem ten frajer. Ja i on. On i ja. To on, czy to ja?
Wszystko zlało się w jedność.
Wspomnienia i teraźniejszość.
Mógłbym tak stać tam godzinami,
patrząc z przerażeniem na zwijającego się z bólu chłopaka. Gdyby nie wkurzony
wuefista. Pociągnął mnie przez korytarz, cały czas prawiąc głośne morały i co
drugie słowo dorzucając jakiś wymyślny epitet.
Poczułem jak odpływam, jak
pogrążam się w szaleństwie. Jak mogłem?! Co ja kurwa zrobiłem? Jestem teraz
taki jak on? Co się ze mną dzieje. Kurwa mać!
Chciałem wrzeszczeć, szarpać się
za włosy. Chciałem wziąć kij i rozwalić wszystko. Była tylko wszechogarniająca
wściekłość. Tylko wściekłość i ogromny ból, jakby zamiast krwi w moich żyłach
był płynny ogień. Powoli tłoczył się do serca, które pod jego wpływem
przybierało czarną, smolistą barwę. Rozsypywało się powoli, boleśnie.
Jayden?
Jayden?
Wszystko będzie dobrze. Jayden?
Natłok głosów. Wciąż do mnie
szeptały. Każdy był inny. Niektóre rozpoznawałem, innych nie. Zlewały się w
jedno i szeptały, śmiały się, rozmawiały. I każdy rozbrzmiewał w mojej głowie
jak w pustej, ogromnej sali.
Jayden?
Co ty zrobiłeś, Jayden?
Co się z tobą dzieje?
Idiota, idiota!
Jesteś taki sam jak oni, Jayden.
„Zostawcie mnie. Zostawcie! –
wrzeszczałem w duchu, chcąc w końcu usłyszeć tą błogą ciszę, która mogłaby
otulić mnie ramionami i zabrać już na zawsze. Tylko ciszę! – To mój umysł!
Zostawcie mnie!”
No siemasz, artysto.
Jak ci się podoba twoja nagroda, frajerze?
Frajerze. Frajerze. Frajerze.
Hahaha. Frajerze.
- Co się stało? – jakby przez
ogromną barierę doszły mnie dźwięki ze świata realnego. Realnego? Haha! A co tu
jest realne? Może tamto, to wyobraźnia, a te, które szepczą nieustannie są
prawdziwe? One na pewno są prawdziwe!
- Wywołał bójkę.
Bójkę? Jaką bójkę?
Nie! To oni wywołali bójkę!
To oni go bili!
Go? Kogo?
Tego skulonego chłopaka na podłodze z krwią na twarzy sączącą się z
nosa!
To ty! To Jayden!
Nie! To oni! To przeszłość! Ona wraca!
„Zostawcie mnie!” – powtarzałem
te słowa jak mantrę. Gdzieś w oddali usłyszałem śmiech Bianci. W zakątku mojej
głowy, lub w realnym śmiecie, śmiała się dźwięcznie. Szczerze.
Bianca. Gdzie jesteś, Bianco?
Ten śmiech narastał mi w uszach i
wypełniał całe ciało. Poczułem jak napięcie stopniowo znika, a głosy zaczynają
cichnąć. Przypływ paniki zniknął, był tylko ten melodyjny dźwięk. Dźwięk mojej
psychicznej wolności.
A później zapadła cisza i
otworzyłem oczy. Kiedy je zamknąłem?
Znajdowałem się w gabinecie
dyrektorki, a trzy spojrzenia wpatrywały się we mnie ze skupieniem. Kiedy tu
się pojawiła psycholog? Patrzyła na mnie uważnie, śledząc najwyraźniej każdy
mój ruch. Co zrobiłem? Czy pokazałem po sobie jakie piekło przeżywam wewnątrz?
Czy chodzi tylko o sprawę tego chłopaka?
Odchrząknąłem, bo cisza zaczęła
mi ciążyć. Tak, ta sama cisza, o którą przed chwilą błagałem w moim umyśle. A
może mówiłem wtedy głośno? A może i oni słyszeli te dziwne dźwięki? Nie, nie
wyglądali na przerażonych, czy chociażby zdziwionych.
- Easay, byłeś kiedyś u lekarza?
- Co? – wydukałem zdziwiony.
Psycholog patrzyła na mnie uporczywie.
- Takiego... umysłowego lekarza.
O kurwa. Nie. Byłem i nie chcę
więcej. Już nigdy. Nie chcę tam wracać. Nie chcę wracać do długich korytarzy.
Nie chcę wracać do ludzi w białych kitlach. Nie chcę słyszeć w nocy czyjegoś
zawodzenia. Nie chcę po raz kolejny patrzeć, jak przywiązują kogoś pasami do
łóżka. Nie chcę czuć zastrzyków. Nie chcę patrzeć na te sztuczne uśmiechy. Nie
chcę słyszeć diagnoz lekarza o rzekomym ozdrowieniu, gdy po głowie wciąż tłuką
mi się głosy. Nie chcę znowu zostać ubrany w kaftan. Nie chcę znów trafić do
tego pokoju obłożonego poduszkami. Nie chcę! Nie, nie, nie, nie! Nie pozwólcie
mi tam wrócić! Nie pozwólcie! NIE!
- Ma to jakieś znaczenie? –
powiedziałem spokojnym głosem. Na zewnątrz wciąż trwałem nieruchomo,
odwzajemniając uporczywe spojrzenie psycholożki.
Ta wstrętna baba uparła się na
mnie od tamtego feralnego wypadku pod salą teatralną. Minęły cztery, koszmarne
dni, podczas których znosiłem dogryzania i chichoty. Znosiłem ciągłe, czujne
spojrzenia psycholożki na korytarzach. Nic mi nie jest. Nic nie wraca,
spokojnie. To tylko stres minionymi dniami. Tak! Tak sądzę.
- Przecież jestem normalny –
dodałem jeszcze, a w moich oczach pojawił się złowrogi błysk. JESTEM normalny,
nie patrz tak na mnie.
- Panie Easay, normalni ludzie
nie rzucają się na kolegów na korytarzu z pięściami. Pan Trzynak jest pod
obserwacją pielęgniarki, ale ma złamany nos i obolałe... narządy – włączyła się
do rozmowy dyrektorka. Patrzyła na mnie chłodnym wzrokiem, siedząc w swoim
ogromnym fotelu, który był z dwa razy od niej większy. Była to kobieta, która
wyglądem nie mogłaby zyskać respektu, jednak jej ostry charakter gasił nawet
największego rozrabiakę. Biła od niej aura władzy i spokoju, jakby panowała nad
każdą, najmniejszą sytuacją. Nie była pobłażliwa, nie ona, chociaż łasa na
kasę. Widać to było na pierwszy rzut oka. Szczyciła się markowymi ubraniami,
które w żadnym wypadku nie mogły być kupione w jakiejś sieciówce. Na szyi
zwisał jej naszyjnik wykładany najpewniej drogocennymi kamieniami. W każdym
razie świecił się jakoś tak... bogato.
- To on zaczął – warknąłem,
czując się dziecinnie wypowiadając te słowa. Tym razem jednak powstrzymałem
falę wspomnień, które już cisnęły się do mojego umysłu. Wiedziałem co tam
zobaczę. Siebie, całego usmarowanego czekoladą i Biancę w lodach porzeczkowych,
oboje stojących naprzeciwko matki i wrzeszczących co sił, że to wina tego
drugiego. Wieczór, tuż przed pobiciem.
- Nie obchodzi mnie kto zaczął,
Easay, ale kto miał w tym największy udział – powiedziała spokojnie kobieta. –
Mogłabym cię za to wyrzucić.
O tak! Poproszę!
- Jednak nie zrobię tego.
Kurwa mać!
~~~~~~~~***~~~~~~~~
A Jayden jak zawsze w tarapatach...
W końcu odkryłam takie coś jak udostępnianie internetu z telefonu do komputera ;-;
Kolejna kartka jeszcze w tym tygodniu i niestety(?) znów z perspektywy Jaydena ;D
Indżoj c:
Uwielbiam wnikliwość Jaydena. Jego sposób odbierania rzeczywistości. Jego wzrokowi nic nie umknie. Doskonale zna się na ludziach. Udowodnił to, analizując dyrektorkę. A także w poprzednim rozdziale z jego perspektywy, gdy analizował wygląd i zachowanie tamtej dziewczyny.
OdpowiedzUsuńWspółczuję mu. Diabelnie mu współczuję jego sytuacji w szkole. To, jak podchodzą do niego uczniowie jest po prostu okropne. A pseudoprofesjonalizm psycholożki tylko pogarsza sprawę. Dobrze przynajmniej, że ma tutaj siostrę, która nigdy się od niego nie odwróci. Jayden chyba zaczyna to doceniać :)
Co do bójki, podobała mi się. Świetnie ją opisałaś. Tak samo, jak jego późniejsze szaleństwo, gdy to ponownie pobudziło jego wspomnienia. Niesamowicie wymyśliłaś i wykreowałaś tego bohatera. Kiedy zaczęłaś pisać z jego perspektywy, zaczęłam inaczej go postrzegać. Lubię go. I lubię rozdziały z jego perspektywy :) Cieszę się, że następny też taki będzie. Już się nie mogę doczekać. Serdecznie pozdrawiam :)
Uwielbiam to opowiadanie ( no i Ciebie za to, że je piszesz). Z niecierpliwością czekam na kolejne kartki.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie to nie tylko historia Bianci nękanej przez cienie i przy okazji wątek miłosny. To opowiadanie znaczy coś więcej. To także walka Jaydena z samym sobą, którą doskonale opisujesz. Ciekawa jestem, czy w kolejnych kartkach dojdzie do jego wewnętrznej metamorfozy, czy osiągnie stan zupełnego szaleństwa. Chociaż nie przepadam (jak wiesz) za tą postacią, to strasznie się cieszę, że jest w opowiadaniu. Wnosi do niego wiele i przy okazji uwydatnia Twój pisarski warsztat.
OdpowiedzUsuńBach, ba bach! Buuuuuuum!
OdpowiedzUsuńCholerka, biedny Jayden. Jak ja nie lubię takich lamusów, którzy najpierw podskakują, a potem się kulą po jednym ciosie w twarz! niestety, takich jest pełno wokół, a ty tylko to udowodniłaś, pisząc tu o tym.
Naprawdę mi szkoda Jaydena, bo mimo jego dziwnego zachowania - naprawdę go lubię.
I zakończyłaś rozdział w dość ciekawym momencie ;) Cholernie jestem ciekawa, co będzie dalej!
Z całego serca współczuję Jaydenowi. No z jednej strony nie musiał tak reagować, no ale nie dziwię się mu. Najpierw tamten podskakuje i w ogóle, a potem to on jest niby ofiarą. Jakie to życiowe... Ciekawa jestem kiedy skończą się feralne problemy J. Przez te wszytskie rozdziały naprawdę go polubiłam mimo tego co robi. On jest bardzo spostrzegawczy i... inny, niezwykły. Doskonale wszystko piszesz. Cud, miód, malina, tylko nie wiem czy tylko ja mam problem z rozczytaniem tych literek, bo mi się trochę zlewają z tłem, ale to aż tak bardzo nie przeszkadza. ;3
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na drugi rozdział mojego opowiadania: don-not-leave-me-alone.blogspot.com
Post przeczytałam wcześniej, ale dopiero teraz zdołałam się ogarnąć, zeby skomentować ;p. Naprawdę nie spodziewałam się, że ta historia potoczy się takim torem. Najpierw te Cienie, potem traumatyczna przyszłość powracająca do Jaya, i teraz Alicja, ktora zaleca się do Piotrka (biedna Aria; mam nadzieje, ze da jej popalic ;p). Na chwilę zatrzymam się przy Jay'u. Sposób, w jaki go opisujesz jest ciekawy, a cała postac tego chłopaka bardzo mnie intryguje. Nieźle wyszło Ci opisanie tej całej bójki, tj. bardzo realistycznie i potem te szaleństwo Jay'a, który próbuje walczyć z przeszłością. Całe szczęście, że ma przy sobie Arię, która zawsze stanie za nim murem. Mam nadzieję, że z jej pomocą uda mu się zwyciężyć w "tej walce" :).
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie także, jak dalej rozwinie się ta sprawa z Cieniami i... Alicją. A jeszcze niedawno wydawało się, że Piotrek ma coś do Arii. Ci faceci xD.
Pozdrawiam i życzę dużo weny! ^.^
Odruchowo szukałam przycisku "lubię to"... Hmm to chyba już uzależnienie ;) Świetny rozdział, jestem pod wrażeniem twoich realistycznych opisów. Przez moment miałam wrażeniem że jestem w środku tej bójki i że za chwilę dostanę w twarz ;) Już nie mogę doczekać się kolejnej kartki *.*
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz u mnie. Przeczytałam notkę powyżej, jest według mnie świetna, naprawdę. Bardzo spodobał mi się opis bojki. Jestem wręcz pewna, że Jayden ma problemy z psychika. To mogę wywnioskować po przeczytanym rozdziału.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny wpis, pozdrawiam :)
niczym-raj.blogspot.com
Fragmenty opisywane z perspektywy Jaydena różnią się tak bardzo od tych Bianci, że jestem pod wrażeniem. Widać, że umiesz kreować dwie zupełnie różne osobowości za pomocą słownictwa, sposobu myślenia, spojrzenia na świat.. Jayden to bardzo zagubiony chłopak. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa chyba nigdy już nie dadzą mu spokoju. Widać, jak to się na nim odbiło - nóż w kieszeni, agresja, a potem dostrzeganie w innym człowieku siebie samego sprzed kilku lat. Mam nadzieję, że chłopak jakoś upora się ze swoimi problemami i zdoła choć przez jakiś czas unikać kłopotów. No i może powinien komuś opowiedzieć o tym, co kryje się w jego głowie. Może to by mu pomogło...
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się druga połowa rozdziału. Jest pełna emocji, a na to zawsze zwracam szczególną uwagę. Dokładnie potrafiłam sobie wyobrazić cały ten chaos w głowie chłopaka i zrozumieć jego zachowanie. Mam nadzieję, że takich fragmentów pojawi się jeszcze więcej, bo to właśnie emocje czynią każde opowiadanie niezwykłym i jedynym w swoim rodzaju.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Wchodząc na Twojego bloga przypadkiem, olśnił mnie szablon! Jest cudowny. Jeśli robiłaś sama to wielki szacunek;) Co do opowiadania, nie będę kłamać albo pisać "super", bo przyznam się szczerze, że jeszcze nie czytałam. Studia nie pozwalają mi na czytanie wszystkiego, czego bym chciała, dlatego z reguły czytam opowiadania osób, które wyrażają chęć by czytać moje opowiadanie. Niedługo kończę ponad trzydziesto-rodziałowe opowiadanie i zacznę nowe, kryminalne. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś zechciała zapoznać się z paroma zdaniami jakie na jego temat napisałam (tak zwaną reklamą;D). Może akurat by Cię zaciekawiło?:)
OdpowiedzUsuńA ja ze swojej strony obiecuję, że jak tylko dostanę od Ciebie odpowiedź to zabiorę się za Twoje rozdziały;) Wiem, że taki komentarz powinnam napisać w SPAMIE, ale go nie widzę, dlatego piszę tutaj. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz i nie usuniesz od razu;)
Ściskam i pozdrawiam;)
Bardzo dziękuję za Twój komentarz;) Cieszę się, że wyraziłaś chęć czytania Katiny i nowego opowiadania;) Cierpliwie poczekam na komentarz, a Prologu kryminału powiadomię;) Twoje rozdziały postaram się nadrobić jak najszybciej;) Chociaż proszę o troszkę cierpliwości, bo zbliża mi się sesja;) Zapraszam do obserwowania i pozdrawiam ciepło;*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCzo? :o ja nic nie usuwałam! :/ na szczęście zdążyłam przeczytać c:
UsuńHejo;*
OdpowiedzUsuńKońcówka była nawet zabawnaxD.Ale pozostała treść nie bardzo...Biedny Jeydan,tak mi go szkoda,boryka się z problemami z przeszłości,słyszy głosy w jego głowie które doprowadzają go do szału,po prostu wariuje.Blanca musi mu pomóc,bo kto inny,mam jeszcze taką nadzieje że chłopak zakocha się,może to mu jakos pomoże?
Biedny trenował prawie całe życie by nie znaleźć się drugi raz w tej okropnej sytuacji,strasznie mu współczuje,mam nadzieje że jakoś z tego wyjdzie.
Rozdział super!!!.To jak opisujesz emocje jest MEGA profesjonalne! serio tego ci zazdroszczę strasznie!.Kawał dobrej roboty! wyobraźnie masz po prostu!!! WOW!
Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
Alice~~^^
PS: U mnie pojawił się nowy rozdział :)
"rękami obejmował się za krocze, stękając coś o skurwysynie. To pewnie o mnie." No co ty kurwa nie powiesz?!
OdpowiedzUsuńJay! Ja wierzę że jesteś normalny! Co to za psycholog???
A tak btw, Jayden był w psychiatryku?