poniedziałek, 6 stycznia 2014

Kartka 10 cz 1

Nie wiem, co za frajer rozpuścił plotkę, ale miałem już wszystkiego dość. Mówiąc wszystkiego, chodziło mi o te chichoczące dziewczyny na korytarzach, posyłające mi kpiące uśmiechy, a także jakiegoś idiotę, który jak tylko mnie zobaczył to wyciągnął ręce do góry i wydarł się na cały korytarz:
- Nie dźgnij mnie nożem! Mam żonę i dzieci! – zrobił takie zamieszanie, że wszyscy zaczęli się nam przyglądać ciekawie. Poprawka, wszyscy zaczęli MI się przyglądać i oczywiście ci, którzy o całej sprawie dotychczas nie mieli pojęcia, zostali grzecznie poinformowani przez całą resztę.
Ten chłopak dopełnił wszystkiego. Cała złość, która przez te dni gotowała się we mnie bez przerwy, teraz zaczęła pienić się i wylewać na zewnątrz.
Powoli, jakbym się nie spieszył, zmieniłem kierunek drogi i podszedłem spokojnie do gościa. Patrzył na mnie z pewną dozą ciekawości, unosząc do góry brwi. Był pewny siebie. Ten frajer myślał, że nie odważę się mu czegoś zrobić. Zabawne.
- Na twoim miejscu bym lepiej uważał. Wychylanie się raczej nie jest dobrym pomysłem, żeby uniknąć... psychopaty – ostatnie słowo wypowiedziałem z kpiną. Frajer chyba się zmieszał, bo na jego czole przez chwilę ukazała się pojedyncza bruzda.
- Grozisz mi? – warknął. Zachowywał się jakbym był niższą warstwą społeczną od niego. Zmierzył mnie spojrzeniem i zadarł głowę, usilnie próbując wyglądać na wyższego. To głupie, koleś był niedojebany.
- Dopuszczam taką opcję – odparłem. Scyzoryk w mojej kieszeni spodni zaczął mi niebezpiecznie ciążyć. Nigdy się z nim nie rozstawałem, ot tak dla bezpieczeństwa. Nie chciałem powtarzać sytuacji sprzed paru lat. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Jeśli ze mną zadrzesz, rozpierdolę cię na kawałki – wycedził chłopak.
- Taak? A to ciekawe jak. Zaczniesz płakać, żebym tylko nie użył noża? – świetnie się bawiłem przy tej wymianie zdań. Pomimo wciąż narastającej frustracji ogarnął mnie stoicki spokój. Szczerze? Cisza przed burzą. Coraz mniejszą kontrolę miałem nad własnym umysłem i ciałem. Jednak nadal perfekcyjny refleks.
Frajer zamachnął się by strzelić mi z pięści. Uchyliłem głowy i zablokowałem jego rękę. Na moją twarz wstąpił kpiący uśmieszek. Chyba się zorientował, że jeśli teraz odpuści, zrobi z siebie kompletne pośmiewisko. W oczach błysnęło mu szaleństwo. Chrońcie ludzi głupich, nie wiedzą na co się porywają.
Wymierzył kolejny cios i tym razem musnął dolną część mojej szczęki. Ktoś zaczął mu dopingować, wokół nas zacieśniło się koło i rozgorzała wrzawa.
Postanowiłem się mu odpłacić. W środku mnie z głośnym rykiem obudziło się coś, nad czym nie miałem kontroli. To coś czuwało przez parę ładnych lat, a powrót do Polski był jak obudzenie uśpionego potwora. Było jego powrotem. Powrotem szaleństwa.
Moja pięść poszła w ruch i poczułem lekki ból, gdy z całą siłą naparła na łeb pyskatego frajera. Nie dając mu szansy na kiwnięcie choćby palcem wymierzyłem kolejny cios. Ktoś się dołączył i próbował mnie zajść od tyłu, ale kierując się intuicją, uchyliłem głowę w porę.
Rozgorzała walka i coraz więcej ludzi wkoło zaczęło się niepokoić. Może i wyglądało poważnie, ale dla mnie to był taniec. Ile razy wyobrażałem sobie, jak odpłacam się tym chłopcom. Ile razy moja pięść smagała worek treningowy, gdy przed oczami miałem ciemność, a w uszach rozbrzmiewał ich śmiech. Ile razy przychodziłem na boks tylko po to, by zaprawić się do walki na wszelki wypadek. No ile? Wystarczająco.
Ktoś odciągnął atakujących mnie od tyłu osobników. Frajer, który wywołał całą aferę pozbierał się w sobie i z impetem kopnął mnie w brzuch. Nie, już nie opadnę na posadzkę. Nie dam się pokonać. Nie, nie, nie.
Chociaż z moich płuc wydostało się całe powietrze, wciąż potrafiłem trzeźwo myśleć. Rąbnąłem gościa glanem w czułe miejsce i doprawiłem wszystko ciosem wycelowanym w nos. Już podnosiłem by oddać kolejne uderzenie, kiedy czyjaś silna ręka chwyciła za mój nadgarstek i odwróciła w swoim kierunku.
Przede mną stał rozwścieczony nauczyciel wf-u. Jego twarz cała poczerwieniała, a na szyi widać było wyraźnie wszystkie żyły.
Już myślałem, że mnie walnie, raczej by mnie to nie zdziwiło. Zamiast tego wydarł się, rozrzucając dookoła kropelki śliny.
- Jesteś z siebie zadowolony ty mały skurwielu?! Na co się gapicie cholerne dzieciaki?! Ogłuchliście wszyscy?! Dzwonek był do kurwy, na lekcje wy małe, zasrane dziwolągi!
Ktoś się zaśmiał, inny rzucił jakiś tekst, ale większość po prostu zaczęła się rozchodzić. Tylko obolały frajer, który wkopał mnie w to gówno, jęczał z bólu, kuląc się na podłodze. Krew z nosa płynęła mu obficie po twarzy, ale obiema rękami obejmował się za krocze, stękając coś o skurwysynie. To pewnie o mnie.
Przez chwilę poczułem dziwną satysfakcję, patrząc na jego ból. Nagle uśmiech zszedł mi z twarzy, a w oczach mi pociemniało. Teraz leżałem tam siedmioletni ja, pobity przez paru starszych chłopców. Cały obolały, niezdolny do najmniejszego ruchu. To byłem ja, a za razem ten frajer. Ja i on. On i ja. To on, czy to ja?
Wszystko zlało się w jedność. Wspomnienia i teraźniejszość.
Mógłbym tak stać tam godzinami, patrząc z przerażeniem na zwijającego się z bólu chłopaka. Gdyby nie wkurzony wuefista. Pociągnął mnie przez korytarz, cały czas prawiąc głośne morały i co drugie słowo dorzucając jakiś wymyślny epitet.
Poczułem jak odpływam, jak pogrążam się w szaleństwie. Jak mogłem?! Co ja kurwa zrobiłem? Jestem teraz taki jak on? Co się ze mną dzieje. Kurwa mać!
Chciałem wrzeszczeć, szarpać się za włosy. Chciałem wziąć kij i rozwalić wszystko. Była tylko wszechogarniająca wściekłość. Tylko wściekłość i ogromny ból, jakby zamiast krwi w moich żyłach był płynny ogień. Powoli tłoczył się do serca, które pod jego wpływem przybierało czarną, smolistą barwę. Rozsypywało się powoli, boleśnie.
Jayden?
Jayden?
Wszystko będzie dobrze. Jayden?
Natłok głosów. Wciąż do mnie szeptały. Każdy był inny. Niektóre rozpoznawałem, innych nie. Zlewały się w jedno i szeptały, śmiały się, rozmawiały. I każdy rozbrzmiewał w mojej głowie jak w pustej, ogromnej sali.
Jayden?
Co ty zrobiłeś, Jayden?
Co się z tobą dzieje?
Idiota, idiota!
Jesteś taki sam jak oni, Jayden.
„Zostawcie mnie. Zostawcie! – wrzeszczałem w duchu, chcąc w końcu usłyszeć tą błogą ciszę, która mogłaby otulić mnie ramionami i zabrać już na zawsze. Tylko ciszę! – To mój umysł! Zostawcie mnie!”
No siemasz, artysto.
Jak ci się podoba twoja nagroda, frajerze?
Frajerze. Frajerze. Frajerze.
Hahaha. Frajerze.
- Co się stało? – jakby przez ogromną barierę doszły mnie dźwięki ze świata realnego. Realnego? Haha! A co tu jest realne? Może tamto, to wyobraźnia, a te, które szepczą nieustannie są prawdziwe? One na pewno są prawdziwe!
- Wywołał bójkę.
Bójkę? Jaką bójkę?
Nie! To oni wywołali bójkę!
To oni go bili!
Go? Kogo?
Tego skulonego chłopaka na podłodze z krwią na twarzy sączącą się z nosa!
To ty! To Jayden!
Nie! To oni! To przeszłość! Ona wraca!
„Zostawcie mnie!” – powtarzałem te słowa jak mantrę. Gdzieś w oddali usłyszałem śmiech Bianci. W zakątku mojej głowy, lub w realnym śmiecie, śmiała się dźwięcznie. Szczerze.
Bianca. Gdzie jesteś, Bianco?
Ten śmiech narastał mi w uszach i wypełniał całe ciało. Poczułem jak napięcie stopniowo znika, a głosy zaczynają cichnąć. Przypływ paniki zniknął, był tylko ten melodyjny dźwięk. Dźwięk mojej psychicznej wolności.
A później zapadła cisza i otworzyłem oczy. Kiedy je zamknąłem?
Znajdowałem się w gabinecie dyrektorki, a trzy spojrzenia wpatrywały się we mnie ze skupieniem. Kiedy tu się pojawiła psycholog? Patrzyła na mnie uważnie, śledząc najwyraźniej każdy mój ruch. Co zrobiłem? Czy pokazałem po sobie jakie piekło przeżywam wewnątrz? Czy chodzi tylko o sprawę tego chłopaka?
Odchrząknąłem, bo cisza zaczęła mi ciążyć. Tak, ta sama cisza, o którą przed chwilą błagałem w moim umyśle. A może mówiłem wtedy głośno? A może i oni słyszeli te dziwne dźwięki? Nie, nie wyglądali na przerażonych, czy chociażby zdziwionych.
- Easay, byłeś kiedyś u lekarza?
- Co? – wydukałem zdziwiony. Psycholog patrzyła na mnie uporczywie.
- Takiego... umysłowego lekarza.
O kurwa. Nie. Byłem i nie chcę więcej. Już nigdy. Nie chcę tam wracać. Nie chcę wracać do długich korytarzy. Nie chcę wracać do ludzi w białych kitlach. Nie chcę słyszeć w nocy czyjegoś zawodzenia. Nie chcę po raz kolejny patrzeć, jak przywiązują kogoś pasami do łóżka. Nie chcę czuć zastrzyków. Nie chcę patrzeć na te sztuczne uśmiechy. Nie chcę słyszeć diagnoz lekarza o rzekomym ozdrowieniu, gdy po głowie wciąż tłuką mi się głosy. Nie chcę znowu zostać ubrany w kaftan. Nie chcę znów trafić do tego pokoju obłożonego poduszkami. Nie chcę! Nie, nie, nie, nie! Nie pozwólcie mi tam wrócić! Nie pozwólcie! NIE!
- Ma to jakieś znaczenie? – powiedziałem spokojnym głosem. Na zewnątrz wciąż trwałem nieruchomo, odwzajemniając uporczywe spojrzenie psycholożki.
Ta wstrętna baba uparła się na mnie od tamtego feralnego wypadku pod salą teatralną. Minęły cztery, koszmarne dni, podczas których znosiłem dogryzania i chichoty. Znosiłem ciągłe, czujne spojrzenia psycholożki na korytarzach. Nic mi nie jest. Nic nie wraca, spokojnie. To tylko stres minionymi dniami. Tak! Tak sądzę.
- Przecież jestem normalny – dodałem jeszcze, a w moich oczach pojawił się złowrogi błysk. JESTEM normalny, nie patrz tak na mnie.
- Panie Easay, normalni ludzie nie rzucają się na kolegów na korytarzu z pięściami. Pan Trzynak jest pod obserwacją pielęgniarki, ale ma złamany nos i obolałe... narządy – włączyła się do rozmowy dyrektorka. Patrzyła na mnie chłodnym wzrokiem, siedząc w swoim ogromnym fotelu, który był z dwa razy od niej większy. Była to kobieta, która wyglądem nie mogłaby zyskać respektu, jednak jej ostry charakter gasił nawet największego rozrabiakę. Biła od niej aura władzy i spokoju, jakby panowała nad każdą, najmniejszą sytuacją. Nie była pobłażliwa, nie ona, chociaż łasa na kasę. Widać to było na pierwszy rzut oka. Szczyciła się markowymi ubraniami, które w żadnym wypadku nie mogły być kupione w jakiejś sieciówce. Na szyi zwisał jej naszyjnik wykładany najpewniej drogocennymi kamieniami. W każdym razie świecił się jakoś tak... bogato.
- To on zaczął – warknąłem, czując się dziecinnie wypowiadając te słowa. Tym razem jednak powstrzymałem falę wspomnień, które już cisnęły się do mojego umysłu. Wiedziałem co tam zobaczę. Siebie, całego usmarowanego czekoladą i Biancę w lodach porzeczkowych, oboje stojących naprzeciwko matki i wrzeszczących co sił, że to wina tego drugiego. Wieczór, tuż przed pobiciem.
- Nie obchodzi mnie kto zaczął, Easay, ale kto miał w tym największy udział – powiedziała spokojnie kobieta. – Mogłabym cię za to wyrzucić.
O tak! Poproszę!
- Jednak nie zrobię tego.

Kurwa mać!

~~~~~~~~***~~~~~~~~

A Jayden jak zawsze w tarapatach...
W końcu odkryłam takie coś jak udostępnianie internetu z telefonu do komputera ;-;
Kolejna kartka jeszcze w tym tygodniu i niestety(?) znów z perspektywy Jaydena ;D
Indżoj c:

15 komentarzy:

  1. Uwielbiam wnikliwość Jaydena. Jego sposób odbierania rzeczywistości. Jego wzrokowi nic nie umknie. Doskonale zna się na ludziach. Udowodnił to, analizując dyrektorkę. A także w poprzednim rozdziale z jego perspektywy, gdy analizował wygląd i zachowanie tamtej dziewczyny.
    Współczuję mu. Diabelnie mu współczuję jego sytuacji w szkole. To, jak podchodzą do niego uczniowie jest po prostu okropne. A pseudoprofesjonalizm psycholożki tylko pogarsza sprawę. Dobrze przynajmniej, że ma tutaj siostrę, która nigdy się od niego nie odwróci. Jayden chyba zaczyna to doceniać :)
    Co do bójki, podobała mi się. Świetnie ją opisałaś. Tak samo, jak jego późniejsze szaleństwo, gdy to ponownie pobudziło jego wspomnienia. Niesamowicie wymyśliłaś i wykreowałaś tego bohatera. Kiedy zaczęłaś pisać z jego perspektywy, zaczęłam inaczej go postrzegać. Lubię go. I lubię rozdziały z jego perspektywy :) Cieszę się, że następny też taki będzie. Już się nie mogę doczekać. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie ( no i Ciebie za to, że je piszesz). Z niecierpliwością czekam na kolejne kartki.

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie to nie tylko historia Bianci nękanej przez cienie i przy okazji wątek miłosny. To opowiadanie znaczy coś więcej. To także walka Jaydena z samym sobą, którą doskonale opisujesz. Ciekawa jestem, czy w kolejnych kartkach dojdzie do jego wewnętrznej metamorfozy, czy osiągnie stan zupełnego szaleństwa. Chociaż nie przepadam (jak wiesz) za tą postacią, to strasznie się cieszę, że jest w opowiadaniu. Wnosi do niego wiele i przy okazji uwydatnia Twój pisarski warsztat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bach, ba bach! Buuuuuuum!
    Cholerka, biedny Jayden. Jak ja nie lubię takich lamusów, którzy najpierw podskakują, a potem się kulą po jednym ciosie w twarz! niestety, takich jest pełno wokół, a ty tylko to udowodniłaś, pisząc tu o tym.
    Naprawdę mi szkoda Jaydena, bo mimo jego dziwnego zachowania - naprawdę go lubię.
    I zakończyłaś rozdział w dość ciekawym momencie ;) Cholernie jestem ciekawa, co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Z całego serca współczuję Jaydenowi. No z jednej strony nie musiał tak reagować, no ale nie dziwię się mu. Najpierw tamten podskakuje i w ogóle, a potem to on jest niby ofiarą. Jakie to życiowe... Ciekawa jestem kiedy skończą się feralne problemy J. Przez te wszytskie rozdziały naprawdę go polubiłam mimo tego co robi. On jest bardzo spostrzegawczy i... inny, niezwykły. Doskonale wszystko piszesz. Cud, miód, malina, tylko nie wiem czy tylko ja mam problem z rozczytaniem tych literek, bo mi się trochę zlewają z tłem, ale to aż tak bardzo nie przeszkadza. ;3
    Przy okazji zapraszam na drugi rozdział mojego opowiadania: don-not-leave-me-alone.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Post przeczytałam wcześniej, ale dopiero teraz zdołałam się ogarnąć, zeby skomentować ;p. Naprawdę nie spodziewałam się, że ta historia potoczy się takim torem. Najpierw te Cienie, potem traumatyczna przyszłość powracająca do Jaya, i teraz Alicja, ktora zaleca się do Piotrka (biedna Aria; mam nadzieje, ze da jej popalic ;p). Na chwilę zatrzymam się przy Jay'u. Sposób, w jaki go opisujesz jest ciekawy, a cała postac tego chłopaka bardzo mnie intryguje. Nieźle wyszło Ci opisanie tej całej bójki, tj. bardzo realistycznie i potem te szaleństwo Jay'a, który próbuje walczyć z przeszłością. Całe szczęście, że ma przy sobie Arię, która zawsze stanie za nim murem. Mam nadzieję, że z jej pomocą uda mu się zwyciężyć w "tej walce" :).
    Zastanawia mnie także, jak dalej rozwinie się ta sprawa z Cieniami i... Alicją. A jeszcze niedawno wydawało się, że Piotrek ma coś do Arii. Ci faceci xD.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. Odruchowo szukałam przycisku "lubię to"... Hmm to chyba już uzależnienie ;) Świetny rozdział, jestem pod wrażeniem twoich realistycznych opisów. Przez moment miałam wrażeniem że jestem w środku tej bójki i że za chwilę dostanę w twarz ;) Już nie mogę doczekać się kolejnej kartki *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za komentarz u mnie. Przeczytałam notkę powyżej, jest według mnie świetna, naprawdę. Bardzo spodobał mi się opis bojki. Jestem wręcz pewna, że Jayden ma problemy z psychika. To mogę wywnioskować po przeczytanym rozdziału.
    Czekam na następny wpis, pozdrawiam :)

    niczym-raj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Fragmenty opisywane z perspektywy Jaydena różnią się tak bardzo od tych Bianci, że jestem pod wrażeniem. Widać, że umiesz kreować dwie zupełnie różne osobowości za pomocą słownictwa, sposobu myślenia, spojrzenia na świat.. Jayden to bardzo zagubiony chłopak. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa chyba nigdy już nie dadzą mu spokoju. Widać, jak to się na nim odbiło - nóż w kieszeni, agresja, a potem dostrzeganie w innym człowieku siebie samego sprzed kilku lat. Mam nadzieję, że chłopak jakoś upora się ze swoimi problemami i zdoła choć przez jakiś czas unikać kłopotów. No i może powinien komuś opowiedzieć o tym, co kryje się w jego głowie. Może to by mu pomogło...
    Najbardziej podoba mi się druga połowa rozdziału. Jest pełna emocji, a na to zawsze zwracam szczególną uwagę. Dokładnie potrafiłam sobie wyobrazić cały ten chaos w głowie chłopaka i zrozumieć jego zachowanie. Mam nadzieję, że takich fragmentów pojawi się jeszcze więcej, bo to właśnie emocje czynią każde opowiadanie niezwykłym i jedynym w swoim rodzaju.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  10. Wchodząc na Twojego bloga przypadkiem, olśnił mnie szablon! Jest cudowny. Jeśli robiłaś sama to wielki szacunek;) Co do opowiadania, nie będę kłamać albo pisać "super", bo przyznam się szczerze, że jeszcze nie czytałam. Studia nie pozwalają mi na czytanie wszystkiego, czego bym chciała, dlatego z reguły czytam opowiadania osób, które wyrażają chęć by czytać moje opowiadanie. Niedługo kończę ponad trzydziesto-rodziałowe opowiadanie i zacznę nowe, kryminalne. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś zechciała zapoznać się z paroma zdaniami jakie na jego temat napisałam (tak zwaną reklamą;D). Może akurat by Cię zaciekawiło?:)
    A ja ze swojej strony obiecuję, że jak tylko dostanę od Ciebie odpowiedź to zabiorę się za Twoje rozdziały;) Wiem, że taki komentarz powinnam napisać w SPAMIE, ale go nie widzę, dlatego piszę tutaj. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz i nie usuniesz od razu;)

    Ściskam i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dziękuję za Twój komentarz;) Cieszę się, że wyraziłaś chęć czytania Katiny i nowego opowiadania;) Cierpliwie poczekam na komentarz, a Prologu kryminału powiadomię;) Twoje rozdziały postaram się nadrobić jak najszybciej;) Chociaż proszę o troszkę cierpliwości, bo zbliża mi się sesja;) Zapraszam do obserwowania i pozdrawiam ciepło;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czo? :o ja nic nie usuwałam! :/ na szczęście zdążyłam przeczytać c:

      Usuń
  13. Hejo;*
    Końcówka była nawet zabawnaxD.Ale pozostała treść nie bardzo...Biedny Jeydan,tak mi go szkoda,boryka się z problemami z przeszłości,słyszy głosy w jego głowie które doprowadzają go do szału,po prostu wariuje.Blanca musi mu pomóc,bo kto inny,mam jeszcze taką nadzieje że chłopak zakocha się,może to mu jakos pomoże?
    Biedny trenował prawie całe życie by nie znaleźć się drugi raz w tej okropnej sytuacji,strasznie mu współczuje,mam nadzieje że jakoś z tego wyjdzie.
    Rozdział super!!!.To jak opisujesz emocje jest MEGA profesjonalne! serio tego ci zazdroszczę strasznie!.Kawał dobrej roboty! wyobraźnie masz po prostu!!! WOW!
    Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
    Alice~~^^
    PS: U mnie pojawił się nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. "rękami obejmował się za krocze, stękając coś o skurwysynie. To pewnie o mnie." No co ty kurwa nie powiesz?!
    Jay! Ja wierzę że jesteś normalny! Co to za psycholog???
    A tak btw, Jayden był w psychiatryku?

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie bawię się w obserwuj za obserwuj, nie musisz pytać :)
Doceniam konstruktywną krytykę, nie liczę się ze zdaniem hejterów.
Jeśli czytasz -> obserwuj/napisz komentarz, to wiele dla mnie znaczy :3