wtorek, 21 stycznia 2014

Kartka 13

Nogi wrosły mi w ziemię, uniemożliwiając kolejny ruch. Paliłam się do biegu, a nie byłam zdolna nawet do postawienia kroku. Odetchnęłam raz, drugi, a cisza wkoło zaczęła się przedłużać.
- Wejdź tam, Bianco.
Drgnęłam na dźwięk jego głosu, a serce przyspieszyło bicia, kiedy zmniejszył pomiędzy nami dystans. Wejść? W życiu! Do drzewa? Po co?
Dzielił nas teraz jeden krok. Patrzyłam prosto w jego oczy. Jego? W te zimne, czarne oczy, poprzeplatane czerwonymi nićmi. Wydawało mi się, że skądś je znam, jednocześnie nigdy ich wcześniej nie widząc.
- Jesteś tylko wyobraźnią – wydusiłam z siebie cienkim głosem. – Takie dziwactwa jak ty nie mają prawa istnieć.
To śmieszne, że byłam tak bliska prawdy, zupełnie nie będąc tego świadoma.
Niby-Jayden zaśmiał się wesoło, słysząc moje słowa. Jego uśmiech był tak nienaturalnie szeroki, że normalnemu człowiekowi rozerwałoby połowę twarzy. Ta istota, kimkolwiek, czy raczej czymkolwiek była, chwyciła mnie za rękę, zacieśniając na nadgarstku stalowy uścisk.
- Pokażę ci cień ludzkich występków – wyszeptała. – Cień zła.
Nie dając mi szansy na jakąkolwiek reakcję, pociągnął mnie do drzewa. Zdążyłam rzucić jeszcze okiem za siebie, w tą nieprzeniknioną ciemność, czającą się pomiędzy drzewami zanim... runęłam w dół.
Zachłysnęłam się powietrzem, które przesycone było smrodem zgnilizny. Zdążyłam jeszcze pomyśleć, że mniej więcej tak samo mogła czuć się Alicja w Krainie Czarów, kiedy spadała przez długi czas, po czym runęłam na ziemię.
Cała zawartość moich płuc raptownie wydostała się na zewnątrz. Zakręciło mi się przed oczami, a kiedy na nowo nabrałam tlenu, poczułam ogromny niedostatek. Tak, jakby tutaj było go mniej niż na powierzchni.
Podniosłam się z ziemi i przetarłam oczy. Mdłe światło sączyło się jedynie z góry, padając na ten mały obszar, w którym wylądowałam. Reszta była ukryta w cieniu. Co więcej, wydawał mi się on... bardziej gęsty, niż kiedykolwiek. Tak gęsty, jak ta masa, która odrywała się zza krat w pokoju z wizjerem.
Zadarłam głowę, ale nigdzie nie zauważyłam postaci Jaydena. Zostałam sama. Chociaż może nie do końca. W tym świecie, który postrzegamy na co dzień oczami – tak. Jednak nie w tym, który wychodził poza granice, nadawane nam przez mózg.
Kiedy oczy przywykły do ciemności, z której powoli zaczynałam rozróżniać kształty, rozejrzałam się jeszcze raz. Wydawało mi się, że z każdej ze ścian odchodzi jakaś odnoga. Ciemny, niski tunel, na którego końcu znajdowało się... coś.
Próbowałam wejść tą samą drogą, którą się tu znalazłam, ale ziemia bez przerwy obsypywała się spod moich nóg. Powierzchnia wydawała się tak odległa, jak stąd do słońca, które już dawno schowało się za horyzontem.
Obracałam bez przerwy głowę, patrząc w czeluście tuneli. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy wydawało mi się, że gdzieś za sobą słyszę jakiś dziwny dźwięk. Za każdym razem jednak nie dostrzegałam nic, prócz tej gęstej ciemności.
Dysząc ciężko wyjęłam z kieszeni telefon i mażąc brudnymi od ziemi paluchami po ekranie, wybrałam numer Arii.
- Odbierz, błagam – szepnęłam, kiedy usłyszałam pierwszy sygnał. Nie musiałam długo czekać. Jednak kiedy padły pierwsze słowa, wiedziałam, że to nie Aria.
- Cztery kierunki, w tym cztery światy. Gdzie jeden właściwy, jeden twą zgubą, jeden chlubą, choć niekoniecznie pragnieniem. Ostatni koniecznością, choć kogo innego własnością. I jedna szansa na potępienie, lub od zmor uwolnienie. Decyzja do ciebie należy – gdzie twoje ciało wieczność przeleży.
Połączenie zostało przerwane, a w słuchawce rozległ się przeciągły dźwięk. Wypuściłam głośno powietrze, chowając telefon do kieszeni.
- Jeden właściwy, jeden twą zgubą, jeden chlubą, choć nie... choć... nie czym? Ostatni koniecznością choć kogo innego własnością. Szansa potępienia, lub uwolnienia zmor. Decyzja do ciebie należy – gdzie twoje ciało... – zająknęłam się - ... gdzie twoje ciało wieczność przeleży. Co to tak właściwie znaczy?
Rozglądałam się gorączkowo wkoło, zaglądając niespokojnie w każde z przejść. Wyglądały tak samo. Jak miałam rozróżnić ten właściwy? Bo chyba do niego pragnęłam dotrzeć. Poza tym... co to za głupia zagadka? To jakaś kpina? Może zwykły żart?
- Pierwszy właściwy, drugi zgubny, trzeci chlubą. Chlubą? A dlaczego ma być niby chlubą? Czwarty koniecznością. Dlaczego koniecznością? Który to który? – szeptałam, byleby zagłuszyć tą ciszę.
W końcu odwróciłam się do tyłu i spojrzałam wgłęb tunelu.
- Użyj intuicji. No dalej – warknęłam na siebie. Jednak intuicja podpowiadała mi, żeby po prostu zwiewać. Śmieszne. Cztery drogi do wyboru, a ja wolałabym pójść piątą, byleby dalej. Coś czułam, że na końcu każdego z tych korytarzy czekało na mnie to samo. Czymkolwiek było. Może śmiercią?
W końcu położyłam się na brzuchu i wsunęłam w tunel, który akurat znajdował się naprzeciwko. Wolałam nie siedzieć tam dłużej. Im więcej czasu pozostawałam niezdecydowana, tym bardziej nękała mnie myśl, że po prostu zgniję w środku tego ogromnego drzewa, siedząc bezczynnie.
Skłonności klaustrofobiczne dały o sobie znać, kiedy zanurzyłam się w tej nieprzeniknionej ciemności. Szurałam głową po sklepieniu, a boczne ściany uniemożliwiały większe ruchy rąk. Czułam się w tunelu strasznie niepewnie. W dodatku cały czas miałam wrażenie, że strop się obsypie i zostanę pogrzebana żywcem.
Nie minęło jednak dużo czasu, a rąbnęłam głową o drewno. Syknęłam z bólu, masując sobie obolałą część ciała. Byłam wykończona i spocona. Na dodatek na tak małej przestrzeni brakowało mi powietrza. Jeszcze chwila i z pewnością się uduszę!
Wyciągnęłam rękę i zaczęłam badać tą zaporę. Okazała się nią luźna deska, podbita do sufitu i zmniejszająca miejsce do przejścia. Wydawało się to wręcz niemożliwe, żebym skurczyła się jeszcze bardziej.
Nagle ni stąd, ni zowąd, pod palcami poczułam miękki materiał. Wytężyłam wzrok, starając się wypatrzeć coś w ciemności. Nie musiałam długo czekać. Nagle z nikąd wyłowiły się błyszczące, żółte ślepia z pionową źrenicą. Patrzyły na mnie wrogo. W tunelu rozległ się narastający warkot. Otworzyłam usta szeroko ze zdziwienia, wpatrując się ze strachem w błyszczące, białe kły, wyłaniające się z mroku.
Stworzenie ziewnęło, kłapiąc ogromną paszczą, po czym zaczęło się do mnie czołgać. Jak najszybciej mogłam cofałam się w tył, jednak moje nogi naparły na pewną... zaporę. To coś było coraz bliżej. Wydawało z siebie dziwne dźwięki, zbliżone do gadatliwego, głodnego żołądka.
Kłapnęło zębami tuż przy mojej twarzy, paraliżując mnie ze strachu. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i wrzasnęłam głośno. Nie z bólu. Z bezsilności.

~***~

Jayden

Zacząłem się już mocno niepokoić. Doberman dawno zniknął z pola widzenia, a jego głos utonął między szelestem liści. Jednak Biancę wcięło.
Chodziłem po tym idiotycznym lesie, wybierając co chwilę jej numer, ale bez przerwy był zajęty. Jak to zajęty? Rozmawia sobie spokojnie, kiedy ja tu obszukuję cały las? Co prawda miałem do towarzystwa jeszcze Piotrka, Arię natomiast wysłaliśmy do internatu. Może Bianca wróciła samotnie do pokoju?
Dalej przeczesywaliśmy pobliskie krzaki, nawołując ją raz po raz. Im głębiej jednak się zapuszczaliśmy, tym bardziej nieswojo się czułem. Rozglądałem się wkoło, przechwytując czasem zaniepokojone spojrzenie Piotrka.
- Może coś ją zaatakowało? – podsunął, kiedy nikt nie odpowiedział na kolejne wołanie.
- Co na przykład? – warknąłem, mrużąc oczy i przyglądając się niebu.
- Oh, no nie wiem, może cienie? – sarknął. Rzuciłem mu krzywe spojrzenie.
- Brawo, chłopcze, odkryłeś Amerykę. Dziesięć punktów dla Hufflepuffu – prychnąłem.
- Gdybyśmy byli w Hogwarcie, trafiłbyś do Slytherinu.
- Nie musisz mi tak schlebiać.
- A Bianca byłaby w Gryffindorze – kontynuował. Zerknąłem na niego, ale wpatrywał się w pobliskie drzewa. Na jego twarzy czaił się lekki, rozmarzony uśmiech i nagle poczułem od niego emanujące rozweselenie. Zmarszczyłem brwi. Piotrek nadal szedł przed siebie z tajemniczym uśmieszkiem, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie. Już miałem się odezwać, kiedy ciszę rozdarł czyjś krzyk.
Krzyk Bianci.
Nie zważając na nic i nikogo, ruszyłem w tamtym kierunku. Byleby tylko się nie zgubić. Byleby nie pozwolić, by dźwięk rozszedł się po okolicy i zniknął, jakby go nie było. Byleby dotrzeć na miejsce.
Potykając się i raniąc twarz gałązkami, biegłem bez przerwy. Nawet gdy krzyk ustał, podświadomie czułem, że obrałem dobrą drogę. Jednak z każdym krokiem traciłem kontrolę. Obrazy, które stawały przed moimi oczami wydawały się takie nierealne. Wręcz idiotyczne.
Pobliskie drzewo przeciągnęło swoje grube gałęzie, trzeszcząc ospale, a jakiś spadający liść śmiał się ochryple, wydziwiając akrobacje w powietrzu. Patyk, na którego nadepnąłem, wrzasnął z bólu, a pobliski krzak zaczął się wydzierać.
Próbowałem odgonić od siebie te dziwne obrazy, albo chociaż je zignorować. Nadal biegłem, ledwo powstrzymując się od zamknięcia oczu. Zabierzcie to ode mnie!
Wróciliśmy, Jay.
Naprawdę wróciliśmy!
Co zrobisz, Jaydenie, jeśli wszystko co cię otacza to kłamstwo?
Kłamstwo! To kłamstwo!
To wszystko iluzja!
- Nie!
Nie bądź głupi!
- Spierdalaj! – wrzasnąłem. Potknąłem się o wystającą gałąź i wylądowałem na kolanach. Przytknąłem ręce do uszu, nie chcąc słyszeć ich głosów. – Wynoście się z mojej głowy!
Ależ ty gościnny! Myślałby kto!
Jaydenie, przypomnij sobie. Przypominasz?
Wędrówki po lesie...
Ogromne drzewo...
Przypominasz sobie to? Pamiętasz, Jaydenie?
- Wypierdalaj! – zawyłem, przejeżdżając paznokciami po twarzy.
- Co się dzieje?! – jak z innego świata dobiegł mnie przestraszony głos Piotrka. Machnąłem na niego ręką, chociaż nie bardzo wiedziałem gdzie się znajduje. Zaciskałem powieki, bojąc się ujrzeć coś odbiegającego od normy.
- Znajdź ją! – sapnąłem, starając się rozróżnić jego głos od tysiąca innych, kotłujących się w mojej głowie. Gdyby ktoś potrafił innym czytać w głowie i dorwałby się do mnie w tej chwili... z pewnością by zwariował. Oszalał.
Otwórz oczy, Jaydenie.
Przypominasz sobie?
Pamiętasz?
Otwórz oczy, patrz.
Nie opieraj się. I tak cię dostaniemy.
Otwórz oczy, Jay.
Otwórz je.
TERAZ.
Uchyliłem powieki, zrezygnowany. Moje spojrzenie trafiło na rozłożyste, ogromne drzewo, do którego biegł Piotrek.
Wyglądało ono tak nienaturalnie, że aż śmiesznie. Tak znajomo, a zarazem nigdy bym nie powiedział, że kiedykolwiek wcześniej je widziałem.
I nagle wszystko uderzyło we mnie. Powróciło. Wszystko? Kawałek. Ale jaki znaczący.
Patrzyłem na drzewo z otwartą buzią, nie mogąc uwierzyć, że to co widzę jest prawdą.
Element układanki wskoczył na swoje miejsce.
Poznajesz?
Poznajesz to, Jaydenie?
- Tak.

~***~
Bianca

To podziemne stworzenie było mniej więcej wielkości wyrośniętego labradora. Warczało na mnie, jednak nie zdołało dosięgnąć choćby pazurem. Ugrzęzło w miejscu, gdzie do stropu przyczepiona była belka. Ten kawałek drewienka mnie uratował.
Starałam się wydostać, ale z tyłu była jakaś bariera nie do przejścia. Pozostała jedynie droga do przodu. Chociaż nie, ją też wykluczałam. Raczej nie miałam ochoty na bliskie spotkanie z tym futrzakiem. Najwyraźniej pozostało mi jedynie siedzieć tutaj i czekać na jakiś cud.
Właśnie zastanawiałam się jak smakuje ziemia, którą niedługo miałam zostać szczelnie opatulona, kiedy coś poderwało mnie do góry. Niby jak? Dlaczego? Przecież to jest tunel do cholery! I to strasznie niski!
Zanim się obejrzałam wylądowałam na ziemi obok drzewa.
- Co? – wydusiłam z siebie, rozglądając się zdezorientowana wkoło.
- Stało ci się coś? – spytał ktoś, pochylając się nade mną. Wzrok miałam dziwnie zamglony. Z wolna zaczął się wyostrzać, ale z trudem rozróżniałam kształty.
- Co?
- Zwichnęłaś nogę? Złamałaś sobie coś? Jak tam wylądowałaś?
- Jak mnie stamtąd wyciągnąłeś? Z tego tunelu? Jak przeskoczyłeś ten ogromny występ? – spanikowałam.
- Jaki występ? O czym ty mówisz. Nie miało nawet pół metra. Tunel? Byłaś w drzewie...
- Nie! Byłam w tunelu! I była zagadka! – sapnęłam, czując jak serce wyrywa mi się z piersi. Co jest grane? Co się dzieje?!
Podniosłam się z ziemi i chwiejnym krokiem podeszłam do dziury w drzewie. Dziwne. Faktycznie nie było wysoko... ale przecież wcześniej to miało co najmniej pięć metrów!
- Jakim cudem? – przeraziłam się i to nie na żarty. To coś ingerowało w mój mózg? Ingerowało w wzrok? W odczucia? Dlaczego? Jak?
- Chodź. Pogadamy w internacie – Piotrek ścisnął moją rękę. Skinęłam głową, chociaż pytania wierciły ogromną dziurę w brzuchu. Najgorszy był fakt, że nie dostanę na nie odpowiedzi ani dziś, ani jutro, ani najprawdopodobniej aż do śmierci.
Prychnęłam ze zdenerwowania i przetarłam ręką oczy. Kiedy zauważyłam na nadgarstku ślady łez, zezłościłam się jeszcze bardziej. Jakie to głupie! Płakanie jest strasznie głupie!
- Bianco? – pokręciłam głową i pociągnęłam nosem. Co za beznadziejna sytuacja. Że też akurat teraz, przy nim musiałam się rozkleić!
Piotrek jednak objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jeśli przy spotkaniu ząb w kieł z tym dziwnym stworzeniem w tunelach, biło mi mocno serce, to teraz po prostu eksplodowało!
Poczułam się jak astmatyk, kiedy gula utknęła mi w gardle i prawie uniemożliwiła oddychanie. Co się ze mną dzieje! Głupieję! Naprawdę zgłupiałam!
Oparłam jednak głowę na jego ramieniu i oplotłam rękami jego klatkę piersiową. Uderzyła mnie woń cynamonu i alkoholu, która od niego biła i nagle zdałam sobie sprawę, że potwornie śmierdzę. O cholera, ale ja muszę cuchnąć! Już chciałam się odsunąć, ale było mi tak dobrze...
Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie.

To głupie, ale cynamon stał się moim ulubionym zapachem.


~~~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~~~

13 pechowy? Dla Bianci może tak c:
Lubię zapach cynamonu ;__; Ale to nie przez Piotrka.
A żeby nie było tak słodko, jeszcze tu namiesza >:3
Poza tym wstawiam teraz, bo nie wiadomo kiedy mnie kolejnym razem na kompa przywieje.
Na szczęście zostaje mi telefon ;_;
Next piątek/sobota  ;>

18 komentarzy:

  1. O mój boziu, ale się porobiło !
    Może to dziwne, ale najbardziej zaintrygował mnie fragment
    pisany z perspektywy Jay'a - jest taki tajemniczy.
    Jeśli dobrze rozumiem cała sytuacja, mrożąca krew w żyłach,
    pisująca sytuację Bianci działa się tylko w jej głowie?
    Albo też w jakimś innym wymiarze/świecie?
    WOW masz ogromny talent !
    Nawet nie masz pojęcia jak wciągnęła mnie ta historia !
    Ze zniecierpliwieniem czekam na następny rozdział ! :))
    Ami♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra. Zatem zacznę od Bianki.
    CO TO, KURWA, BYŁO?! Czy te cienie naprawdę mogą ingerować w pracę mózgu? Podpowiadać przeróżne niepokojące obrazy? Może one właśnie w ten sposób działają? "Mieszają" w głowie, sprawiają, że człowiek szaleje? Popada w paranoję? Nie potrafi odróżnić fikcji od rzeczywistości? I co oznacza zdanie: "To śmieszne, że byłam tak bliska prawdy, zupełnie nie będąc tego świadoma."? Potrafisz namieszać w głowach czytelnika, oj, potrafisz xD I jeszcze ta zagadka.... Oczywiście zinterpretowałam ją jakoś po swojemu i zastanawiam się, który korytarz w efekcie wybrała dziewczyna. Wiem jedno - z pewnością nie ten najlepszy.

    Jeszcze krótko napomknę o Piotrku i Biance - po raz pierwszy widać było, że chłopak również coś czuje do dziewczyny. Całe to jego rozmarzone spojrzenie podczas rozmowy z Jaydenem... :)

    I na końcu mój ulubiony bohater - Jayden.
    Po raz kolejny ukazały się jego wewnętrzne demony. Po tym rozdziale zaczynam się zastanawiać, czy nie ma on przypadkiem schizofrenii. W jego wewnętrznym monologu brakowało mi tylko słów: "Justy do it!". Ponadto ciekawi mi to, że rozpoznał tamto drzewo... Czyżby to było to samo, które "pochłonęło" Biancę? Jakim cudem miał z nim styczność w przeszłości? Po tym rozdziale mam mnóstwo pytań. A odpowiedzi na nie poznam - znając życie - dopiero pod koniec historii... Ale cóż - warto czekać :)

    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jestem ciekawa, jak przyjaciele Bianki zareagują na jej historię. I co będzie z Jaydenem? Uda mu się bezpiecznie wrócić?
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadłaś! Jay ma schizofrenie :> nie chciałam tego pisać wprost tylko jakoś ukazać. Najbardziej intrygująca choroba świata :-:

      Usuń
  3. Nawet nie wiem co powiedzieć. Wciągnęło mnie nieziemsko i mógłbym to czytać godzinami <3 Czekam na więcej ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzynasty dla Ciebie z pewnością szczęśliwy. Kolejna świetna część, emocjonalna - przynajmniej jak dla mnie. No i dzieje się coś między Biancą i Piotrkiem. Niby tak niewinnie ale coraz bliżej. Ale w sumie niech nie będzie tak sielankowo - masz rację. Musi się narobić konfliktów sporo jeszcze, jak to w XXI wieku bywa na każdym kroku. A cała ta akcja z drzewem strasznie namieszała w mojej głowie.
    Nadal mam dziwne podejrzenia względem Arii - jej telefon odebrał jakiś cudzy głos i nie było jej z chłopakami, tylko (niby) w internacie. Może takie moje skojarzenie, ale nawet gdyby było mylne, to okazałoby się, że akcja jest nieprzewidywalna totalnie!
    Podejrzewam też, że niebawem na kolejnych kartkach pojawi się Alicja. Ale nie ma dla Ciebie miejsca tutaj! A może...?
    W każdym razie jedna, maluśka uwaga ode mnie:
    "- Bianco? – pokręciłam głową i pociągnęłam nosem." Wnioskuję, że jej imię wymówił Piotrek, a jak napisałaś po myślniku jej reakcję, to troszkę wychodzi na to, jakby ona sama wymówiła swoje imię do siebie. Wiesz, o co mi chodzi, pomimo tego, że chaotycznie napisane? :)
    Pozdrawiam, http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. *.* Wciąż cała siedzę jak na szpilkach po świeżo przeczytanym rozdziale! Zgadzam się, że schizofrenia zdecydowanie jest jedną z najbardziej intrygujących chorób. Heh, kiedy jestem sama w domu, czasem wydaje mi się, że ktoś mnie woła, ale to raczej po prostu chora wyobraźnia XD Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Kurczę, to wszystko tak niesamowicie intryguje...
    Nasuwa mi się tak wiele pytań ;__; Który korytarz wybrała Bianca? Co z Jaydenem? Czy Aria na pewno dotarła bezpiecznie do budynku? Czy niedźwiedzie polarne czują się samotne?
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i weny życzę ^^
    ~Arcanam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedźwiedzie mają siebie nawzajem :3 o ile sobie nie odrąbią głów to mogą się poprzytulać :3

      Usuń
    2. Ja podejrzewam u siebie coś ze schizofrenii czasem w domu w nocy słysze takie wołanie jak J.

      Usuń
    3. To mogą być początki schizofrenii paranoidalnej. Ja bym radziła szybką wizytę u psychoterapeuty bądź lekarza c:

      Usuń
    4. Podejżewam że to trauma po śmierci babci w naszym domu... W nocy

      Usuń
    5. Schizofrenia bardzo często pokazuje się po traumach różnego rodzaju. Nie jest to tylko samo słyszenie głosów, ale też zmienione postrzeganie świata i halucynacje, urojenia *wiem bo kształcę się na psychoterapeutkę* to zależy też od Twojego wieku i sile psychicznej. Nie powiem Ci czy to schizofrenia, bo Cię nie znam, ale czasem lepiej odwiedzić psychologa np na wszelki wypadek jeśli podejrzewa się umysłowe choroby ;>

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. O żesz ty... pieprzone cienie! zostawcie Biance wy niewyżyte cholery!
    Wdech i wydech.
    To był jeden z lepszych rozdziałów (czy ja ci to mówię w każdym komentarzu? o.O). Wiedziałam, wiedziałam, że to wszystko gra cieni, ale nie sądziłam, że rozegrasz to w taki sposób. Że uratuje ją książe, niestety nie na białym koniu. Wszystko przynajmniej szczęśliwie się skończyło.
    Historia tych cieni naprawdę coraz bardziej mnie intryguje. Twój blog naprawdę okazał się oryginalną i ciekawą historią.
    Kwas, uwielbiam cię! <3
    Pozdrawiam
    Madi

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jest super :) Och, ja też uwielbiam cynamon. Piszesz tak niezwykle lekko, jakbyś robiła to od zawsze. Jesteś świetna i z ciekawością jeszcze będę tu zaglądać :)
    Już lubię tego Piotrka :D
    Bardzo orginalny pomysł, teraz tylko pozostaje mi, życzyć Ci, żeby nie zabrakło ci pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie! Czegoś takiego w Twoim wykonaniu jeszcze nie czytałam. Zmiażdżyłaś mnie po prostu! Genialny rozdział. Przeczytałam go jednym tchem, bo ilość emocji była dla mnie nie do ogarnięcia. Czułam kurde, czułam, że to nie Jayden... To jakaś chora zmora, zjawa, albo cholera wie co jeszcze, ale na pewno nie miała dobrych zamiarów. Co ona chce przez to osiągnąć? Co chce jej pokazać? Nie mam pojęcia, ale to nie zapowiada się dobrze. Jeszcze ten potwór idący do niej. Co to jest do cholery!? Ale najbardziej zaczęłam się dziwić i zastanawiać, jak się okazało, że tak naprawdę nic takiego nie miało miejsca. Bo, co? Nagle zniknęło? To niemożliwe. Chociaż tam chyba wszystko jest możliwe. Ktoś chyba naprawdę ingeruje w umysł Bianki. Straszy, wywołuje halucynacje, robi z nią co chce. To nieprawdopodobne! Ten wieczór miał być taki miły, a jak się skończył? Ciekawa jestem czy Piotrek i Aria jej uwierzą gdy to wszystko opowie. Chłopakowi będzie chyba ciężko, bo widział na własne oczy, że po prostu siedziała w drzewie. A Jayden? On chyba ma z tym, coś wspólnego. Co ten głos w głowie chce mu powiedzieć i co sobie przypomniał? Jestem niesamowicie ciekawa i czekam niecierpliwie na następny rozdział!:) Gdybyś mogła, powiadom mnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejo;*
    Normalnie masakra!,boże już nie wiem co mam myśleć.Kiedy już podejrzewam czym mogą być te cienie to ty mi tu wyjeżdżasz z takim rozdziałem xDD zlituj się.Cienie używają jakiś iluzji czy halucynacji! to coraz bardziej przerażające.W głowie wyobrażała sobie jakiś tunel! boże co ja mam myśleć?,i jeszcze ten potwór,masakra!.Akca jest coraz bardziej napięta.Oczywiście Pioterk! nasz bohater ^^,mam taką nadzieje że oni będą razem,strasznie bym chciała.Na prawdę do siebie pasują.Jejku i jeszcze Jeydan,co z tym chłopakiem jest,bidulek.Męczy się w głowie ma jakieś głosy przed oczami przelatujące obrazy,szok.Mam nadzieje że to w krótcę minie.
    Rozdział trzyma w napięciu,i to jak!.Opis tego "labladora" xD był po prostu super!co do za potwór?.Niech szybko rozwiązują tę zagadkę!.Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
    Alice~~^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe jak pachnie upity Piotrek z cynamonem?
    Hihihi upity cynamonek ha ha ha ha ha ha

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie bawię się w obserwuj za obserwuj, nie musisz pytać :)
Doceniam konstruktywną krytykę, nie liczę się ze zdaniem hejterów.
Jeśli czytasz -> obserwuj/napisz komentarz, to wiele dla mnie znaczy :3