W momencie, w którym przestaliśmy
się zasmucać, ognisko znów nabrało sensu. Wydawało się jednak odległym snem,
jakimś marzeniem, czy nadpobudliwą wyobraźnią. Jak dla mnie było idealnie.
Po paru kieliszkach zaczęłam
wyczyniać z Arią jakieś dziwne wygibasy. Troski zniknęły, liczyła się tylko
chwila. Tańczyłyśmy, same nie wiedząc do czego, dla czego i po co. Piotrek po
chwili wahania dołączył się do nas, a Jaydena wciągnęliśmy siłą. Śmiejąc się i
piszcząc z uciechy stworzyliśmy czteroosobowe koło. Kręciliśmy się dookoła,
starając się nie wpaść do ogniska. Jak ognia unikałam glanów Jaydena, z taką
parą uderzał nimi w ziemię, jakby tańczył pogo, a nie przyjacielskie harce.
Nie czułam uciekającego czasu,
jedynie coraz większą radość i swoisty spokój. Gdybym miała powiedzieć, jakie
wydarzenie sprawiło, że staliśmy się sobie naprawdę bliscy, to bez wahania
wskazałabym tamten wieczór.
Po zwinięciu manatków i
wygaszeniu ogniska, czekała nas długa droga przez las. Każdy z nas był trochę
zdenerwowany, zwłaszcza Jayden, który przyświecał drogę latarką, zaciskając
rękę na nożu. Bagatelizowaliśmy jednak sprawę, docinając sobie, śmiejąc się i
zagadując. Najgłupsze posunięcie przez Piotrka, było wystraszenie mnie i Arii
dziwnymi odgłosami w połowie drogi.
Jednak dotrwaliśmy i zostało
chyba najtrudniejsze zadanie, mianowicie przemknięcie na teren ośrodka
niezauważenie. Kiedy szarpnęłam za bramkę, a ta nie ustąpiła, coś w mojej
głowie kliknęło i zdałam sobie sprawę, że to nie będzie takie łatwe.
- Co teraz? – spytałam, nadal
bezsensownie mocując się z klamką.
- Górą – podsunął Jayden,
zadzierając głowę. Iście debilny pomysł. Nie wiem, ile dokładnie mógł mieć ten
płot, ale co najmniej dwa razy ja. Do bramki także dobudowano jakieś
zabezpieczenia. Jak już chronić to na całego, tak?
- Nie damy rady – zauważyła
bystro Aria. Stalibyśmy tam może i całą noc, wpatrując się w odległą krawędź
płotu, gdyby nie Piotrek.
- Alicja mi mówiła o przejściu,
którym wymykają się uczniowie. Ta szkoła niby taka chroniona i dobra, a
właściwie popuszcza pasa – prychnął, rozglądając się wkoło.
- Za czasów pasa jedz, pij i
popuszczaj sasa! – zmarszczyłam brwi, dopiero po chwili orientując się, że coś
pokręciłam.
- Oj siostra, a niby piątka z
historii? – zakpił Jayden.
- Nie śmieszne – mruknęłam.
- Chodźcie.
Ruszyliśmy wzdłuż płotu, starając
się zachowywać jak najciszej. Niestety, zadanie a wykonalne.
- Aż takie przeginanie pały! –
szeptała Aria piskliwym głosem. Chichotałam w rękaw bluzy, starając się nie
narobić zbyt dużego hałasu. Piotrek od czasu do czasu rzucał nam ostrzegawcze
spojrzenie. Najprawdopodobniej w okolicy przechadzał się Doberman. Był to
ochroniarz, wysoki i postawny, zawsze patrzący z góry. Jeśli miałeś kasę, to
cię przepuszczał i życzył dobrej zabawy. Jednak jeśli nie, to stawał się
niemiły i wlekł za ucho do dyrektorki. My aktualnie byliśmy spłukani, więc
musieliśmy za wszelką cenę go uniknąć.
Najtrudniej zachować kamienną
twarz w sytuacjach, które tego wymagają.
- Jak go spotkamy – wydusiła
Aria, chichocząc pod nosem – to mu powiem: ej! Doberman, pała ci się przegina.
Zaczęłam się śmiać głośno,
zupełnie tego nie kontrolując. Gdybym była całkowicie trzeźwa, raczej by mnie
to tak nie poruszyło.
- Bianca! – syknął Jayden.
- Opanuj się – parsknęła Aria,
chociaż i ona dusiła się ze śmiechu.
- Trzeba było mnie nie
rozśmieszać!
- Weźcie stulcie mordy, bo
Doberman przylezie i będzie po zawodach.
- To jej wina!
- Nie moja! To wina Alicji.
- Przestańcie ją o wszystko
obwiniać, co ona wam zrobiła?
- Narusza naszą stałą, egzystując
w obraźliwy sposób – odpowiedziałam całkowicie poważnie. Dopiero widząc ich
miny parsknęłam śmiechem. – Nie mam pojęcia, co powiedziałam...
- Zamknijcie się...
- Jeszcze pomyślę, że jesteście
obydwie zazdrosne.
- MY?! Nie! – krzyknęłyśmy
równocześnie.
- Zamknijcie mordy, japierdole!
- Kto tam jest?!
Znieruchomieliśmy i momentalnie
przestało nam być do śmiechu. Chwilę tak trwaliśmy, wsłuchując się w kroki
zbliżającego się ochroniarza. Dopiero gdy zaczął nam błyskać po oczach latarką,
oprzytomnieliśmy.
- Spierdalamy! – zarządził
szeptem Jayden. Każdy pchał się na każdego i prawie wylądowaliśmy całą czwórką
na ziemi. Jednak kolejne nawoływania Dobermana postawiły nas i nasze umysły na
nogi. Nie było dużo czasu, staliśmy na odsłoniętym terenie.
Nasza grupowa ucieczka zupełnie
nam nie wyszła. Trochę nie kontaktowałam, gdzie się wszyscy rozpierzchli.
Wydawało mi się, że widzę gdzieś między drzewami czerwonego irokeza.
Pognałam w tamtą stronę, chcąc
jak najszybciej dotrzeć do linii lasu i zejść w końcu z widoku.
- Ej! Ej ty! – wrzasnął Doberman.
Byłam niemal pewna, że chodziło o mnie. Nigdy nie byłam zbyt szybka, czy
wysportowana. – Wracaj tu natychmiast!
„ Co to za banały? – pomyślałam.-
On serio sądzi, że podejdę do niego posłusznie, jak wyćwiczony piesek?”
Tymczasem zniknęłam pomiędzy
drzewami, wypatrując w mroku brata.
- Jay? – szepnęłam, rozglądając
się wkoło. Przed chwilą go widziałam, a teraz jakby rozpłynął się w powietrzu.
- Chodź dalej, Bianco, tutaj nas
dogoni – usłyszałam głos brata gdzieś po lewej stronie.
- Okej.
Starałam się wypatrzeć go w
ciemnościach, ale szło mi opornie. Od czasu do czasu wydawało mi się, że miga
mi przed oczami jego twarz. Zawsze wtedy podbiegałam do tego miejsca, starając
się go złapać. Jednak pozostawał nieuchwytny.
Dziwne.
- Jayden?
- Dalej, Bianco.
Szłam jeszcze przez chwilę przed
siebie, coraz bardziej się niepokojąc. Ciemność, która zalegała wkoło, była
wręcz nie do zniesienia, tak samo jak nienaturalna cisza przerywana trzaskiem
gałązek pod moimi stopami.
Nagle zatrzymałam się. Jayden
przecież boi się ciemności.
- Jay?
Odpowiedziała mi cisza. Gdzieś w
oddali zahukała sowa, a w koronach drzew zaszeleściły liście. Mroźny wiaterek
przeszył całe moje ciało, aż zaszczękałam zębami z zimna.
- Nie rób sobie ze mnie żartów! –
skarciłam brata, nie mając pojęcia czy mnie słyszy. Wyginałam szyję we
wszystkie strony. – Jayden!
Mój krzyk zniknął w czeluściach
nocy, a jedynym odzewem był wzmożony wiatr. Przestąpiłam z nogi na nogę,
owijając się szczelniej lekką bluzą, którą miałam na sobie. Ostatnie resztki
nietrzeźwości uciekły wraz z kolejnym podmuchem.
- To nie jest śmieszne!
- Wiem, nie chciałem – niemalże
podskoczyłam w miejscu, zdziwiona odpowiedzią. Oglądnęłam się szybko przez
ramię i pomiędzy drzewami dostrzegłam Jaydena. Uśmiechał się lekko, patrząc
prosto na mnie.
Dziwne. Nie słyszałam, żeby się
zbliżał, a jak parę sekund temu się oglądałam to nikogo nie zauważyłam.
- Gdzie Aria i Piotrek? –
spytałam niepewnie, zbliżając się do brata parę kroków. Wzruszył tylko
ramionami.
- Możliwe, że już w internacie.
- Zostawiliby nas?
- A czemu nie. Chodź – wyciągnął
ku mnie rękę, na którą spojrzałam z pewnym ociąganiem. Nie mam pojęcia czemu,
ale chciałam stąd jak najszybciej zwiewać. To pewnie przez tego cholernego
Dobermana.
Podeszłam jeszcze parę kroków i
przystanęłam nagle. Przekrzywiłam lekko głowę, wpatrując się w jego twarz z
uporem. Coś mi nie grało.
- Co? – spytał marszcząc zabawnie
brwi.
- Wszystko gra?
- A u ciebie? Jesteś strasznie
nerwowa. Rusz się, musimy dotrzeć do internatu – pomachał ręką, którą wyciągnął
w moim kierunku. Chwyciłam ją i westchnęłam.
- Dziwnie mi – przyznałam.
- Dziwnie? – zainteresował się.
Przeskoczyliśmy przez jakieś zawalone drzewo. Hmm, na pewno tędy wcześniej
przechodziłam?
- Idziemy w dobrym kierunku?
- W jak najwłaściwszym, siostra.
Nie. Musiało mu się coś pomylić.
Nie przypominałam sobie tego miejsca. Poza tym, wyglądało strasznie upiornie.
Doszliśmy do rozłożystego drzewa, którego pień był ogromny, a u jego
podstawy ziała dziura.
- Zgubiliśmy się, prawda?
- Nie, wcale. To już tu. Chodź,
wejdziemy do tego drzewa.
Wejdziemy do drzewa? Do drzewa?
Co?
- Porąbało cię? A po co
mielibyśmy włazić do jakiegoś drzewa? – prychnęłam, odsuwając się trochę od
niego. Dziwnie, bardzo dziwnie. Nienaturalnie.
- Bianco, po prostu wejdź do tego
drzewa.
- Ale po co? Nie widzę w tym
sensu – wypierałam się. Patrzyłam z uwagą w jego oczy, które w tym momencie
wydawały mi się strasznie obce. To było chore. Co się tak właściwie dzieje?
- Wejdź do tego drzewa! –
warknął, a żyły na jego szyi stały się widoczne, kiedy wysunął głowę w moją
stronę. Wyglądał okropnie.
- Posrało cię? Nie chcę.
- WŁAŹ POWIEDZIAŁEM!
Już miałam pokornie wsunąć się w
ciemność, kiedy coś kliknęło mi w głowie.
To nie był Jayden. To nie był
wściekły Jayden. Nie zawładnięty przez potwora.
To nie był on.
Więc kto?
~~~~~~~~~***~~~~~~~~~
Alo, wyszło trochę weird. c:
Kolejny w środę/czwartek ;-;
Wiem, że trochę się spóźniłam, ale mój internet wszczął bunt :/
Indżoj!
Wow! Ciekawa jestem, o co chodzi z tym drzewem i w ogóle co jest grane. Czyżby te całe cienie były w stanie przybrać kształt człowieka? Bo inne rozwiązanie jakoś nie jest w stanie przyjść mi do głowy... Przede wszystkim jednak prześladuje mnie pytanie: "co będzie dalej?!". Czy Biance uda się stamtąd uciec? Czy może Pseudo-Jayden użyje siły i jednak dowiemy się, o co chodzi z tym drzewem? A może ktoś się w magiczny sposób pojawi i wyciągnie dziewczynę z kłopotów? No cóż - odpowiedź poznamy dopiero za parę dni.
OdpowiedzUsuńKażdy czasami potrzebuje chwili odpoczynku. Ucieczka ze szkoły na nocne harce w lesie, kradzież wódki, a potem upicie się to naprawdę ciekawy sposób spędzania czasu i odstresowania się (tutaj chodzi o Biancę i Jaydena, którzy ostatnimi czasy mają sporo zmartwień i kłopotów). Każdy czasami potrzebuje takiego oderwania się. Gdyby tylko nie takie zakończenie... Ucieczka przed ochroniarzem wydaje się ekscytująca jednak spotkanie z kimś/czymś, co chce Cię zabić już nie jest takie fajne...
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Zakończenie tego było co najmniej intrygujące, co powoduje, że najbliższych parę dni przesiedzę prawdopodobnie jak na szpilkach xD
P.S. Przepraszam, że ten komentarz jest jakiś taki od tyłu ;)
Świetny rozdział, masz naprawdę wielki talent! ;) Oby tak dalej, nie mogę się doczekac następnego!
OdpowiedzUsuńPS. ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWE OPOWIADANIE W ROLI GŁÓWNEJ MIĘDZY INNYMI Z JUSTINEM. BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!!
http://madman-beginning.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńjaki chaotyczny komentarz ;o ale nie oczekuj innego w tej tragicznej sytuacji! :D
UsuńNic nie usuwałam kurdę! Zwłaszcza taki pochlebiający komentarz od Madi! :/// blogger mnie zdradza. Żal ból i smutek :c
UsuńPijana Bianca, to zabawna Bianca, zwłaszcza sypiąca tymi niezrozumiałymi dla nikogo tekstami.
OdpowiedzUsuńOd samego początku czułam, że z J. jest coś nie tak, bo to zachowanie było co najmniej dziwne i jak się okazało miałam rację! Ah, pytanie teraz: co z Biancą?
O kurde! Ja jestem prawie pewna że to cienie! Skubańce jedne...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny, tylko co dalej? O co chodzi z tym drzewem? I gdzie reszta ekipy?
Dziś krótki komentarz bo nie mam za dużo czasu, ale następnym razem się poprawię ;)
Czyżby cienie potrafiły przybierać dowolną postać? Przyznam szczerze, że już to dziwne znikanie i pojawianie się Jaydena wzbudziło moje wątpliwości. Przecież człowiek nie mógłby się rozpłynąć w jednej chwili i Bianca na pewno praktycznie cały czas miałaby go na widoku podczas biegu. Dziewczyna musi być świetną obserwatorką albo ma doskonałą intuicję, skoro wyczuła, że jej brat jest jakiś obcy. A może wywnioskowała to po sposobie wysławiania się chłopaka?
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, gdzie zniknęli przyjaciele i brat głównej bohaterki. Czy to też sprawka cieni, czy może po prostu przypadek i pobiegli w innym kierunku. I skąd wzięło się miejsce, którego Bianca nigdy wcześniej nie widziała. Czyżby cienie potrafiły też tworzyć różne iluzje miejsc? I o co chodzi z tym drzewem...?
Po przeczytaniu tego rozdziału mam więcej pytań, niż odpowiedzi. Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że czegoś się dowiem.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
O kurcze !
OdpowiedzUsuńWiedziałam, po prostu wiedziałam, że coś nie tak Jayden'em, ale nie spodziewałam sie czegoś takiego.... Wow ! Naprawdę świetnie to wymyśliłaś. Teraz ciągle zastanawia mnie co się z nim stało. Maoże to cienie nad nim zapanowały ! Tak, zdecydowanie obstawiam tą wersje. ( i ten moment gdy dowiem się że się pomyliłam). A co z jej bratem i przyjaciółmi ? O co chodzi z tym drzewem ? Pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział.
Opis tego, jak bohaterka gnała w ciemność, w stronę brata genialny. Jakbym czytała książkę dobrej autorki.
OdpowiedzUsuńTrochę mi przeszkadzało to, że podczas dłuższych dialogów i wymiany zdań nie wiedziałam kto co mówi. Jedna osoba broniła Alicji wypowiadając słowa: "Przestańcie ją o wszystko obwiniać, co ona wam zrobiła?" - i nie wiem kto to. Pewnie Piotrek. Z jednej strony to źle, że ją broni, bo jak coś się między nimi zacznie dziać to ja oszaleję. Z drugiej zaś strony to dobrze, bo bohaterowie właściwie to nie mają powodu, żeby jeździć po Alicji. Co z tego, że nie chciała z nimi pić kradzionego alkoholu. Poprawna dziewuszka i tyle :P.
Pijana, ale wciąż mądra Bianca - wiedziała, żeby unikać glanów brata xD.
Jak wyobraziłam sobie ich nieudolną scenę uciekania przed Dobermanem, to padłam xD Strasznie mnie rozśmieszyłaś tym krótkim opisem.
A teraz kilka pytań:
1. Gdzie się podział książę na białym koniu, który uratowałby Biancę z opresji? (czyt. Piotrek)
2. Czy Cienie przybrały postać Jaydena tylko raz, czy w przypływie jego furii też w jakimś sensie nim kierowały? (wtedy jego wątek z przeszłością zacząłby się wiązać z wątkiem Bianci i byłoby fajnie).
3. O co chodzi z drzewem? Czy to zwykła kryjówka przed ludźmi, by zrobić z Biancą porządek, czy rodzaj portalu do innego świata?
4. Co dalej, kiedy kolejna część. Nestia jest głodna!
Pozdrawiam, love-fun-soul.blogspot.com
Nie żeby coś, ale tonacja i barwa głosu to coś innego...
OdpowiedzUsuńPoza tym, chociaż z ortografii możesz być dobra, to z powtórzeniami i literówkami jesteś na bakier...
I po trzecie, miałam sobie odpuścić ten komentarz, ale widząc Twoją frustrację i niesympatyczność względem innych blogerów, którzy wytknęli Ci potknięcia tylko po to, byś stała się lepsza, nie mogłam się powstrzymać. Specjalnie weszłam na bloga i przeczytałam komentarz by Kwas - czysta prawda. Ale Ty oczywiście reagujesz szałem.
Jakbym to podsumowała... Przewartościowanie?
Dziękuję za uwagę i mimo wszystko pozdrawiam.
Czarna dziura. Środek nocy. Ciemność. Las. Odosobnienie. Czy tylko mi na myśl przychodzi tylko jedno? :D Ech, dobrze, że tam był (nie)Jayden, a nie Piotrek, bo mój chory umysł by się rozpuścił od nadmiaru dziwnych myśli >.< Zastanawia mnie, po co jej kazał wchodzić to tego dziwacznego drzewka. Moja reakcja przed monitorem była niemal taka sama jak Bianci XD
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie tym rozdziałem. Mam normalnie pustkę w głowie i nie mam pojęcia, co dalej się wydarzy! To niesamowite, ile emocji wywołują u mnie Twoje rozdziały...
A więc do następnego!
Pozdrawiam i weny życzę :)
~Arcanam~
Nominowałam Cię do Liebste Blog Award ! ^^ Więcej na http://this-is-my-life-brooklyn.blogspot.com/p/lbster.html
OdpowiedzUsuńNa początku chciało mi się śmiać ;D Teksty pijanych dziewczyn były rozbrajające! Ale wyczułam kłopoty po tym jak bezmyślnie zaczęły się śmiać. Człowiek pijany, to człowiek niemyślący i tutaj dałaś tego doskonały przykład. Wcale nie dziwię się chłopakom, ze tak wrogo na to reagowali. Kurde, podoba mi się ten bunt w Twoim opowiadaniu. Ciągle robią coś niezgodnego z prawem, najpierw kradli, teraz chcieli ukradkiem wejść na ten teren... Prawdziwe życie ;D Aż sama z chęcią zrobiłabym coś głupiego.
OdpowiedzUsuńAle potem zaczęłam się już nieźle bać. Od początku coś mi nie grał z tym Jaydenem. Miałam wątpliwości czy to na pewno on, ale pocieszałam się myślą, że przecież zna głos własnego brata. Jednak teraz już niczego nie jestem pewna. Nawet jego styl mówienia był jakiś dziwny! A najgorsze jest to, że została całkowicie sama... I nie wiem, czy może z tego wyniknąć coś dobrego;/
Uwielbiam to napięcie! I emocje, które wywołujesz. Lecę do 13, bo nie wytrzymam!
Hejo;*
OdpowiedzUsuńRozdział na początku był strasznie śmieszny xD serio w niektórych momentach myślałam że zejde do parteru xD.Tekst Ari która chciał krzyknąć do Dobermana rozwalił system xD i nerwica Jeydana też był śmieszna.Jednak później mi przeszło,już za początku wydawało mi się to podejrzane,To wszystko przerodziło się normalnie w dreszcze xD,jak przeczytałam że Jeydan boi się ciemności to prawie mi serce stanęło!.Potem już wiedziałam że to dziwne że on się tam znalazł.Cholerne cienie! jeżeli to ich sprawka,mam tyle pytań że szok!.Potrafisz budować napięcie oj potrafisz !.Wielkie WOW i aplauz dla ciebie!
Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
Alice~~^^
Nie ma to jak wygibasy przy ognisku! Doberman? Sama mało nie wybuchnełam śmiechem słysząc żarty Arii hihi
OdpowiedzUsuńBianca...! Rusz tą małą główką! To Cienie!