Because of Valentines Day c;
Którejś nocy wyszedł z Pokoju Wspólnego. Wiosenne podrygi wciąż przypominały raczej te zimowe harce i chłodne powietrze momentalnie przeszyło go na wskroś. Zatrząsł się z zimna, jednak podjął wędrówkę.
Sam nie wiedział, czy kusił los.
Zaledwie parę tygodni temu został przyłapany na nocnym chodzeniu po Hogwarcie i
w ramach kary skazany na pałętanie się po Zakazanym Lesie z bandą przygłupów.
Wysłał ojcu sowę ze skargą, ale ten odesłał ją gromiąc go tylko za
nieposłuszeństwo i narażanie się.
W każdym razie czuł dreszcz
emocji, kiedy tak szedł godzinę po nocnej ciszy. Wiedział, że za takie
zachowanie mógłby być już wydalony ze szkoły. Chociażby dla samego ostrzeżenia
innych dzieciaków. Niezłe byłoby zamieszanie, gdyby tak każdy w ciągu nocy
zaczął wychodzić i kręcić się po Hogwarcie, szukając przygody. Tak jak teraz
on.
Szybkim krokiem, starając się iść
jak najciszej pokonał korytarz dzielący go od biblioteki. Gdzieś w połowie
drogi uskoczył przerażony w bok, wpadając na ścianę. Przestraszyła go zbroja
poprawiająca sobie hełm przy kanonadzie skrzypnięć i trzasków. Zdążył się
jeszcze powstrzymać od wrzasku i uciekł, młócąc histerycznie powietrze rękami.
Teraz stał przed dwuskrzydłowymi
drzwiami prowadzącymi do biblioteki. Naparł ręką na jedno z nich, a gdy nie ustąpiło,
podrapał się po głowie w geście zamyślenia. W końcu go olśniło i wyciągnął zza
pazuchy wierzchniej szaty swoją różdżkę.
- Alohomora – szepnął. Zielonkawy blask wystrzelił z końca patyka i
wpadł przez miejsce na klucz, przez jedną chwilę rozjaśniając wejście do
pomieszczenia.
Tym razem z powodzeniem naparł na
drzwi. Ustąpiły z cichym kliknięciem i przesunęły się tylko tyle, by Draco mógł
się zmieścić w powstałej szczelinie. Zasunął je z powrotem na stałe miejsce i
rozglądnął się wkoło.
Wszędzie było ciemno, tylko lekka
poświata księżyca wpadała przez okna. Na korytarzu dodatkowo paliły się
pochodnie, ale pani Pince nie tolerowała tego w swojej bibliotece. Draco musiał
radzić sobie w ciemności. Wolał nie zapalać różdżki, kolejny szlaban i tracenie
punktów Slytherinu dla jednej, głupiej przechadzki jakoś mu nie pasował.
Nagle z głębi biblioteki rozległ
się pojedynczy kaszel. Draconowi włoski zjeżyły się na karku. Wyciągnął różdżkę
przed siebie i uporczywie rozglądał się wokoło, wbijając spojrzenie w ciemne
zakamarki pomieszczenia.
Już pomyślał, że mu się
przesłyszało, kiedy usłyszał zduszone, dziewczęce „och!” i głośny trzask
zamykanej książki. Nadal stał z uniesioną różdżką, patrząc w stronę, z której –
jak mu się wydawało – dobiegły go dźwięki.
Skrzypnęło odsuwane krzesło i
zaszeleściły jakieś kartki. Kolejne skrzypnięcie i kolejne. Po tym wszystkim
odezwał się głuchy huk, jakby coś z ogromną siłą łupnęło o podłogę.
Draco zadrżał, gdy do jego uszu
dobiegło miauknięcie. Odwrócił powoli głowę i z niezadowoleniem stwierdził, że
Pani Noriss stoi tuż za nim. Unosiła łebek w jego stronę, a jej kocie oczy
świeciły złowrogo w ciemnym pomieszczeniu.
- Miau – zgromiła go, za nocne
przechadzki.
- Zamknij się, bo cię kopnę –
warknął Draco. Jednak nie miał jak dopełnić obietnicy, bo oto na korytarzu
rozległy się ciche stęknięcia i dudniące kroki.
Niewiele myśląc, rzucił się
między regały w paniczną ucieczkę. Biegł prawie że na oślep, potykając się co
chwilę. Jego oczy próbowały wyłapać jakieś kształty w tej ciemności, ale był z
tym kłopot. Zwłaszcza, że czuł na sobie nieustępliwy wzrok kota oraz presję
czasu, gdy kroki Filcha były coraz bliżej biblioteki.
W głowie szalała mu tylko jedna
jedyna myśl.
„Oby ojciec się nie dowiedział!”
Gnany świadomością, jak potężny
może go zająć gniew w momencie, w którym dowie się o jego wyrzuceniu ze szkoły,
biegł nieprzerwanie na przód.
I biegłby tak aż zabrakłoby mu
sił. Gdyby tylko nie wpadł na kogoś z impetem. Siła uderzenia wywaliła ich
oboje do przodu tak, że przekoziołkowali po podłodze i upadli bez tchu.
Draco jak oparzony skoczył na
równe nogi.
- Sorry – szepnął. Chociaż to ona
powinna przepraszać. W końcu, gdyby zachowywałaby się ciszej, to nic takiego by
się nie wydarzyło.
- Malfoy? – syknęła dziewczyna
niezadowolonym głosem, a Draco dopiero wtedy zerknął na jej twarz.
No tak. W sumie, można by się
było tego spodziewać. Kto inny, jak nie Hermiona Granger baraszkowałby po nocy
w bibliotece?
- Kto tu jest? – drzwi otworzyły
się gwałtownie, a do środka wpadła smuga światła. Filch chwilę rozglądał się
wkoło, najpewniej oczekując jakiejś odpowiedzi.
- Jak mnie złapią, to cię wydam!
– szepnęła lekko przerażona dziewczyna, patrząc jak Draco zamierza już zacząć
biec. Rzucił jej rozwścieczone spojrzenie i chwilkę mu zajęła decyzja.
Podciągnął ją na nogi za rękę i wciąż ją trzymając, rzucił się w szaleńczą
ucieczkę między regałami.
Słyszał posapywania Filcha, kiedy
podążał za nimi, pokrzykując co chwilę o karze, jaką im wymierzy. To tylko
podsycało Dracona do biegu. Dopadł awaryjnego wyjścia z biblioteki i wypadli
oboje na korytarz.
Zamknął drzwi i rozejrzał się
wkoło niespokojnie. Decyzja była szybka. Wciągnął Hermionę do pobliskiego
schowka na miotły i rzucił zaklęcie na drzwi. Odetchnął z ulgą, czując, jak
serce wygrywa mu szalony rytm.
- Mógłbyś ostrożniej, Malfoy, nie
jestem przedmiotem – warknęła Hermiona, rozcierając sobie zaczerwieniony
nadgarstek. Z nerwów i buzującej w nim adrenaliny musiał ścisnąć go trochę za
mocno. Nie przeprosił, nawet nie widział w tym swojej winy.
Zamiast tego pochylił się i
przytknął oko do dziurki od klucza. W jego zasięgu wzroku Filch pojawił się
dopiero po chwili. Szedł razem z kocicą, która nagle zatrzymała się koło drzwi.
Patrzyła przed siebie i wyczuwszy ich obecność, miauknęła. Woźny zatrzymał się
w pół kroku i obrócił powoli. Utkwił spojrzenie w drzwiach i uniósł rękę ze
świecą.
Draco czym prędzej cofnął się w
ciemny kąt i przywarł plecami do ściany. Kątem oka dostrzegł, że Hermiona także
odsuwa się w cień.
- Kto tam jest? – warknął woźny,
szarpiąc za nieustępliwą klamkę. – Odezwij się!
- Malfoy... – szepnęła cicho
dziewczyna. Draco odwrócił się w jej stronę, mierząc podejrzliwym wzrokiem.
- Czego? – warknął równie cicho
tak, by Filch za drzwiami ich nie usłyszał.
- Jesteś strasznym dupkiem.
- Nawzajem Granger.
Na chwilę zapadła cisza pełna
wyczekiwania. Na zewnątrz Filch biadolił coś pod nosem, kręcąc się po
korytarzu, a towarzyszące temu miauknięcia dobitnie świadczyły o
zniecierpliwieniu pani Norris.
Ślizgon nie chciał dłużej czekać.
Sama obecność tej cholernej Gryfonki źle na niego wpływała. Na dodatek było
przeraźliwie zimno. Dopiero teraz zaczął żałować, że nie nałożył czegoś
cieplejszego.
- Jakiś pomysł panno
Wiem-To-Wszystko na wydostanie się stąd? – syknął, wpatrując się w sufit.
- Poczekać.
- A rozsądniejszy? – warknął. –
Zaraz kogoś może sprowadzić, kto zna czary i będzie po mnie.
- Nas, Malfoy.
- Nie ma nas, Granger.
Zmrużyła oczy i zamilkła, bawiąc
się swoją różdżką. Wyraźnie była zestresowana całą tą sytuacją.
- Mam pomysł – powiedział nagle.
- Jeśli to coś niebezpiecznego,
Malfoy, to ja się na to nie piszę.
- Powiedz mi. Czy ta durna czapka
nie chciała cię czasem przydzielić do Hufflepuffu, ale ją przekupiłaś? – spytał
złośliwie.
- Czy twoi rodzice skończyli na
samym wyglądzie, nie dorabiając mózgu?
- Granger, od kiedy jesteś taka
niemiła?
- Od kiedy zastanawiasz się nad
moją osobowością?
Ledwie to zauważając, z każdym
słowem podnosili głos, a kroki Filcha na korytarzu przycichły. Mierzyli się
wrogimi spojrzeniami.
- Wyłazić natychmiast! – wydarł
się Filch, uderzając dłonią w drzwi. Hermiona otworzyła szerzej oczy z
przerażenia, a Draco odsunął się wgłęb.
- To co to za pomysł? – spytała.
- Daj mi rękę – powiedział.
Zawahała się, patrząc na niego podejrzliwie.
- Musisz mi zaufać.
- Takiej gnidzie jak ty? –
warknęła. Patrzyli na siebie dłuższy czas, ciskając gromami jeden na drugiego.
- Granger, na tą jedną noc bądźmy
sojusznikami – odezwał się, mówiąc całkowicie poważnie. Wokół zalegała względna
cisza, przerywana jedynie dobijaniem się Filcha.
- Bez żadnych sztuczek, Malfoy –
ostrzegła, podając mu drobną dłoń. Spletli palce i skinęli na siebie głowami.
- Trzymaj się blisko –
powiedział, zakładając kaptur. Hermiona także naciągnęła swój na głowę. – Na
trzy. Raz. Dwa.
- Alohomora.
- Trzy.
Z impetem popchnęli drzwi.
Zaskoczony Filch poleciał na ziemię, przeklinając siarczyście. Pobiegli
korytarzem i przeskakując po dwa stopnie pokonali schody. Dusząc się ze
śmiechu, biegli dalej, chociaż już zdążyli wymigać woźnego.
Pęd powietrza rozwiewał im włosy,
a mróz szczypał w ich policzki. Było chłodno, ale bieg rozpalał w ich sercach
wrzącą adrenalinę. Ich splecione dłonie ani na chwilę nie uwolniły się z
uścisku. Kroki rozbrzmiewały echem po całym zamku, a ich zduszone śmiechy szły
z nimi razem w parze.
- Granger... – odezwał się Draco,
kiedy mieli już się rozstać. On szedł schodami w dół, a ona miała skręcić w
prawy korytarz, by dotrzeć do wieży Gryffindoru. – I tak cię nie lubię.
- Z wzajemnością, Malfoy.
Uśmiechnęli się do siebie wesoło
i ruszyli, każde w inną stronę.
~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~
Grr, wrr, nie lubię walentynek - powiedział Kwas, obżerając się żelkami w kształcie serduszek. c;
A to tam na górze, to się wytworzyło samo z siebie.
Teoretycznie miałam się uczyć do sprawdzianów i no... ten... tak wyszło ;__;
Nie ma tu bliższych relacji, ale do Dramione się zalicza ><
CHYBA :>
też nie lubię walentynek :c
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że dzisiaj są dowiedziałam się z neta xD
Ta miniaturka wspaniała :p
I jak wykiwali Flicha.
Najlepsze jednak na końcu <3
Pozdrawiam
~Lumi
Walentynki od zawsze mi się źle kojarzą. Od dwóch lat kojarzą mi się ze strachem. Od dzisiaj natomiast... z matmą. Taa... Dwugodzinny sprawdzian z ciągów (<3), a potem kolokwium na Studium Talent z analizy matematycznej - działu, który służy chyba jedynie do tego, by zrozumieć suchary o całkach...
OdpowiedzUsuńWybacz mi ten długi wstęp, ale dzisiaj wszystko mi się w ten sposób kojarzy ;) A teraz do tego oneshota:
Podobają mi się opowiadania z HP typu Dramione. Malfoy jest dupkiem, ale nigdy nie budził we mnie odrazy, więc opowiadania o tym jak przechodzi na "dobrą stronę mocy" (taa, połączyłam właśnie HP i "Gwiezdne Wojny" xD) czyta mi się z przyjemnością :)
Pomysł bardzo fajny - zawsze uważałam, że wspólne robienie rzeczy nielegalnych łączy ludzi i oto jest potwierdzenie :D Chociaż na ich stosunki ta przygoda raczej nie miałaby żadnego wpływu. Co najwyżej Hermiona nie patrzyłaby na Malfoya z taką odrazą... do następnego razu. Jemu natomiast pewnie byłoby wszystko jedno. Taki charakter :)
Jak o mnie chodzi, częściej mogłabyś się tutaj dzielić takimi pomysłami :) To bardzo fajna rzecz zarówno dla autorki, jak i czytelniczek - drobna odmiana i mnóstwo radości, która z niej płynie :D Do następnego ;)
PS. Wybacz mi, że ten komentarz zawiera tak niewiele treści na temat. Mój umysł jest sieczką, której uporządkowanie uda mi się zapewne dopiero jutro...
Właśnie dlatego trzymam się od matmy z dala! O.O
UsuńWracaj do zdrowia! :D
ja też nie lubię walentynek przereklamowane to :P
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to świetny ♥ koniecznie informuj mnie o nowych rozdziałach
http://aquasenshi.blogspot.com/2014/02/rozdzia-6.html zapraszam na nowy rozdział
Ktoś mi powiedział że to święto psyhopatów
OdpowiedzUsuńteż słyszałam! moje święto <3
UsuńŚwietny<3 Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńWalentynki walentynkami - na szczęście już 15. Na nieszczęście też. Bo zostały dwa dni do szkoły. I oczywiście nauczyciele się wściekli, bo jakby inaczej...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nakręciłam się, że będzie Bianca, Jay, Piotrek.... a tu HP, w którym odnajduję się średnio. Mimo wszystko, przeczytałam fragment i jest bardzo w porządku ;)
Pozdrawiam, love-fun-soul.blogspot.com
Jak to ktoś powiedział: "wczoraj był mała uroczystość z walentynkami, a dzisiaj będzie wielka biba!", bo jakby ktoś nie był świadomy, to dzisiaj dzień singla :D
OdpowiedzUsuńTaaak, Dramione to jest coś, co kocham i ubóstwiam. A czy ty wiesz, że chciałam cię ostatnio poprosić o jakiś dramionowy fragment? bo wiem, że w twoim wykonaniu byłby świetny! I nie myliłam się...
"- Jakiś pomysł panno Wiem-To-Wszystko na wydostanie się stąd? – syknął, wpatrując się w sufit.
- Poczekać."
"- Mam pomysł – powiedział nagle.
- Jeśli to coś niebezpiecznego, Malfoy, to ja się na to nie piszę.
- Powiedz mi. Czy ta durna czapka nie chciała cię czasem przydzielić do Hufflepuffu, ale ją przekupiłaś? – spytał złośliwie.
- Czy twoi rodzice skończyli na samym wyglądzie, nie dorabiając mózgu?"
Jak to się mówi : POZDRO Z PODŁOGI!
To był świetny fragment i poprawiłaś mi bardzo humor w ten chłodny, zimowo - wiosenny dzień :D
Pozdrawiam!
Hejka kochana :)
OdpowiedzUsuńwyłapałam błędzik malutki,ale napisze,żebyś go poprawiła :) ''wgłęb'' ----> w głąb
A co do rozdziału, to mi się podobał. Lekki do czytania i z poczuciem humoru. Podobają mi się również twoje wyczerpujące opisy :)
Pozdrawiam, buziaki :))
Fakt, pisze się w głąb, ale ja tu naskrobałam wgłęb, co jest poprawnie c;
UsuńJestem mile zaskoczona, że u ciebie znalazło się opowiadanie takie jak dramione <3. Bardzo lubię tę parę. Mimo że nie działo sie nic takiego, przypadło mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNie martw się, ja także nie lubię walentynek, ale dzisiaj dzień singla <33. Moje święto :).
Mam nadzieję, że jeszcze coś takiego napiszesz, bo świetnie Ci wychodzi!
Pozdrawiam!
Amy ;)
Gdybyś miała chęć, to wpadnij :)
http://melodie-serc.blogspot.com/
Ps Ładny szablon ;)
UsuńŚwietne! ;3 Jestem fanką HP i tego typu miniaturki bardzo przypadają mi do gustu. Też nie lubiłam walentynek... do wczoraj ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział ^.^
kroniki-polkrwi.blogspot.com
Hejo;*
OdpowiedzUsuńZdziwiłam sięna początku,Harry Potter??,ale tak że mi się spodobało,było inne dobrze jest czasem przeczytać coś spokojniejszego.
Nie ma to jak myszkowanie w nocy po bibliotece xp.Robienie czegoś niedozwolonego ze swoim wrogiem przyciąga ^^.
Świetny tekst!!!,inny bardzo fajemniczy,jak zawsze klimat idealny!.Przepraszam że tak krótko ale boli mnie głowa :(.Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
Alice~~^^
PS;U mnie nowy rozdział,zapraszam!
Grrr walentynki najgorszy dzień w roku. Na szczęście jest już marzec.
OdpowiedzUsuńSory ale...nienawidzę Dramione. Są paringi które uwielbiam, takie do których nic nie mam, a Dramione zalicza się do tych których nienawidzę...