niedziela, 16 lutego 2014

Kartka 20

Patrzyłam szeroko otwartymi oczami w te czerwone tęczówki. Ból z sekundy na sekundę stawał się coraz silniejszy. Mieszał mi w mózgu i pozbawiał sił. Nie byłam na tyle sprawna, by zamknąć powieki. Oddech stopniowo stawał się coraz płytszy. Gardło mi wyschło na wiór, a obraz zaczął wirować.
Umierałam?
Nagle macka cofnęła się, a potwór zaskowyczał. Czyżby także poczuł ból? Dlaczego?
Nie byłam w stanie logicznie myśleć. Samo oddychanie kosztowało mnie sporo trudu. Kusiły mnie inne realia. Kusił mnie wieczny odpoczynek. Jednak nie chciałam umierać. Nie chciałam się poddać. Nie chciałam być beznadziejnie poddańcza.
Ciągnęło mnie do walki, jednak sił tylko brakło.
Patrzyłam więc na cień, który zrobił się szarawy i z każdą chwilą coraz bardziej znikał. W czerwone tęczówki wplotły się nici zielonkawego. Gdybym była w stanie, starałabym się otrząsnąć ze zdumienia.
W czerwone tęczówki potwora wplotła się barwa moich oczu.
Jak?
Cień po chwili zniknął bez żadnego dźwięku. Jednak wraz z nim wcale nie odzyskałam sił. Poczułam się natomiast jeszcze gorzej niż poprzednio. Jakby ktoś wyrwał cząstkę mnie i z nią czym prędzej uciekł.
Mimo wszystko postanowiłam stanąć na nogi. Tak. Na postanowieniu się skończyło.
Uniosłam lekko głowę, ale nie wytrzymałam pięciu sekund. Opadła na podłogę z głośnym trzaskiem.
Westchnęłam. Mimowolnie pomyślałam, że w takim momencie przydałby się ktoś do pomocy. Oczywiście, jak na złość nikt się nie zjawił.
Em... halo? Ja tu umieram? Znaczy się, umierałam, ale jakoś mi nie wyszło.
Wypuściłam powietrze z ust z głośnym świstem i ponowiłam próbę wstania. Tym razem poszło mi nieco lepiej i po kilku chwilach stałam na nogach. Dość chwiejnie, na dodatek podpierając się ściany, ale stałam.
Weszłam mozolnie do łazienki i przywlekłam się pod prysznic. Ledwo.
Ściągnęłam koszulkę i z przerażenia aż się wywróciłam. Szklana szybka, która odgradzała mnie od reszty pomieszczenia, zadrżała pod naporem mojego ciała i chyba niewiele brakowało, a wyleciałaby z hukiem.
Gorący strumień wody spływał po moim ciele, mocząc wszystkie manatki, które miałam na sobie. Jednak nie bardzo to do mnie teraz docierało. Dotykałam lekko palcem rany, która wciąż obficie krwawiła.
Czerwona maź spływała mi aż do brzucha i skapywała wolno do brodzika.
- O kurwa – wymsknęło mi się. Podsunęłam się pod ścianę i oparłam o nią plecy. Uniosłam głowę, pozwalając by woda spływała po twarzy. – O kurwa. Kurwa nie, nie kurwa. Nie.
Znów pomacałam ranę palcem i skrzywiłam się z obrzydzenia. Nie miałam ochoty na to patrzeć. Po prostu nie.
Jednak mój koniec nie nastąpi poprzez rozerwanie na strzępy. A szkoda.
Tymczasem zgniję pod prysznicem, wykrwawię się i te inne duperele. Przynajmniej Aria będzie miała Piotrka na wyłączność. Co za bzdety! I myślę o tym w chwili, w której umieram?!
Pufnęłam ze złości, krztusząc się wodą. Nie miałam jednak zamiaru wychodzić. Nie chciałam umierać, jednak brakło mi sił by najzwyczajniej w świecie wstać i pójść do pielęgniarki.

Nie mam pojęcia ile tak siedziałam. Woda raz po raz zmieniała swoją temperaturę. Nie miałam jednak siły odsunąć się od strumienia.
Raz mnie grzało, raz chłodziło. Jednak największe piekło rozgrywało się w moim ciele, które próbowało odzyskać dawny rezon.
Siedziałabym tam pewnie niewiadomo ile czasu, gdyby nie Aria. Wparowała do pokoju i dłuższą chwilę pokręciła się po nim. Po czym przystanęła przy drzwiach łazienki i delikatnie zapukała.
- Bianca? – rzuciła, wchodząc do środka. Tuż za nią wparowała jeszcze jedna osoba, rozglądając się dookoła z uwagą. – Rany, nic ci nie jest? Ej!
Próbowałam coś powiedzieć, mrugnąć. Jednak wystarczało mi wewnętrznej walki jedynie na oddychanie i zachowanie świadomości.
Czułam jak czyjeś silne dłonie unoszą mnie w górę, a otoczenie się zmienia.
- Chyba nie chcesz jej tak wynieść? – syknęła Aria, wyłączając prysznic.
- Czemu nie?
- Ślepy jesteś? Bez koszulki będziesz ją pół budynku targał? Jeszcze adoratorów pozbiera, niekoniecznie za swój charakter – usłyszałam gniewne prychnięcie i ktoś posadził mnie na łóżku. Mimowolnie zgadzałam się z przyjaciółką. Po co mieliby ludzie oglądać tą okropną ranę?
Opadłam bezwładnie na poduszki, unosząc na chwilę powieki. Przeraziłam się nie na żarty, kiedy ujrzałam jedynie rozmazane plamy dookoła.
- Daj mi tą bluzkę – odezwał się Piotrek. Nie miałam wątpliwości, zdecydowanie nie był to głos Jaydena.
- Tępy jesteś, czy jak? W ogóle co to za gapienie się na jej biust? Wara mi z pokoju!
- Tak? Sama ją poniesiesz?
- Wydaje mi się dziwna... weź zawołaj tutaj tą pielęgniarkę – burknęła Aria, nachylając się nade mną. Wyglądała w tym momencie jak wielka, różowa plama. – Źle się czujesz? Co się stało?
- Może jednak ja z nią zostanę?
- Nie gadaj tyle, tylko idź! – warknęła.
Po chwili trzasnęły drzwi, a kroki Piotrka oddaliły się. Aria przetarła mi czymś twarz i poklepała po policzku.
- Nie strasz mnie tak. W ogóle nie mrugasz. To przerażające... – szepnęła wkładając moje ręce w rękawy koszulki. – Bians, mrugnij jeśli mnie słyszysz.
Po dłuższej chwili zamknęłam i na nowo uniosłam w górę powieki. Aria odetchnęła z ulgą i naciągnęła mi ubranie na głowę.
- Co się dzieje?
Nie odpowiedziałam jej, bo zwyczajnie nie miałam na to siły. Westchnęłam tylko i przesunęłam rękę w stronę klatki piersiowej. Chciałam jej powiedzieć, że boli, a szorstki materiał tylko drażni ranę. Nie powinna mnie teraz ubierać, tylko opatrywać. Co jej strzeliło do głowy? Chce, żebym się wykrwawiła?
- Nie wierć się. Zaraz coś poradzimy.

~***~

Jayden

- Chodź – wyciągnęła do mnie rękę. Siedziałem jeszcze chwilę, wpatrując się w nią tępo. – Chcę ci pomóc.
- Trochę mnie przerażasz – sarknąłem, kręcąc lekko głową. Pomóc? Sam sobie genialnie radzę, nie potrzebuję niczyjej łaski!
- Wstawaj Jay – powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Podniosłem się z ziemi, głośno wyrażając swoje niezadowolenie. Mimo wszystko ruszyłem za nią. Skierowała się w stronę budynku, gdzie odbywały się zajęcia z talentów.
Mając w pamięci spanikowaną Biancę opowiadającą o rzekomych potworach w piwnicy, ominąłem zejście w dół szerokim łukiem. Coś niezaprzeczalnie mnie tam ciągnęło. Dziwna aura biła od tego miejsca, przyciągając mnie niemalże magnetycznie.
Przystanąłem na chwilę, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie Bezimiennej.
Szukasz nas, Jay?
Chcesz do nas dołączyć?
Zejdź na dół.
Wszystko rozpoznasz, wszystko się przypomni.
Chcesz znać tajemnicę, Jay?
Chodź, wszystko ci opowiem.
Patrzyłem jak zaczarowany, na drzwi od piwnicy. Klamka odskoczyła i przejście zaczęło się powiększać. Czy to magia?
Chodź do mnie.
- Zamknij się – warknąłem. Serce przyspieszyło mi tempa i teraz wybijało jakiś szalony rytm. Na całym korytarzu zamrugało światło, jakby miało zaraz zgasnąć. Bezimienna zaniepokojona podeszła do mnie i szturchnęła w ramię.
W tym momencie światło zgasło.
Ulewa na dworze się nasiliła. Wiatr dął nieprzerwanie, a krople uderzały szaleńczo w szyby. Skrzypnęła podłoga i gdzieś na górze zamknęły się drzwi.
Tymczasem z piwnicy zaczął się sączyć zielonkawy blask. Szum głosów nasilił się, a ja patrzyłem na to wszystko, jakby to był film.
- Chodź stąd – usłyszałem szept Bezimiennej tuż przy moim uchu. Tak właściwie powinienem nazywać ją Eweliną, ale nieszczególnie mi to odpowiadało.
- To nie pierwszy raz – syknąłem. – Zawsze jak przechodzę się uaktywnia. Wszystko się wzmaga. One mnie czują. Czują moją słabość.
- Chodź stąd, błagam – jęknęła. Tam na dole skrzypnęła podłoga, a światło się nasiliło.
- Ale nigdy tak bardzo.
- Mam złe przeczucia – szepnęła, ciągnąc mnie za rękę. – Chodź!
- Też je mam – rozglądnąłem się wkoło.
Nie słuchaj jej, Jay!
Ona chce cię zniszczyć.
Chce cię zmylić.
Chce przejąć nad tobą władzę.
Idź tam. Wszystko zrozumiesz.
- Panie Easay – wszystko automatycznie znikło. Głosy nadal szeptały, ale nauczyłem się je chociaż trochę ignorować. Światło w piwnicy zgasło, a drzwi powróciły na swoje dawne miejsce. Odwróciłem głowę w stronę stojącej przy wejściu psycholożki. – Chodzi o pana siostrę.
- O Biancę?
- Jest u niej pielęgniarka. Wzywają mnie pilnie. Pomyślałam, że chce się pan dowiedzieć co z pana siostrą.
Zerknąłem na Bezimienną. Patrzyła na mnie dużymi oczami, wpatrując się raz po raz w drzwi od piwnicy.
- Musimy porozmawiać – rzuciłem. – Później.
Skinęła głową i uśmiechnęła się na pocieszenie.

Jak zahipnotyzowany ruszyłem do internatu. Byłem głuchy na wszystko, ślepy na większość i nieczuły na deszcz, który spływał po moich plecach. Miałem mętlik w głowie, a w uszach szumiało mi i to bynajmniej nie od kapryśnej pogody.
Do pokoju wpadłem niemal biegiem. Psycholog ledwo za mną nadążała. Burczała coś pod nosem i mokra jak kura składała nieprzydatny parasol.
Ledwo zerknąłem na Arię i Piotrka, siedzących na łóżku, a już przerzuciłem wzrok na pielęgniarkę. Stała bezradnie przy Biance i wwiercała spojrzenie w panią psycholog.
- Teoretycznie zdrowa. Tylko, że nie ma na nic sił i ledwo oddycha – powiedziała. – Może padaczka...
Bianca wydawała się nie zdawać sprawy z mojej obecności. Podszedłem bliżej i lekko potrząsnąłem jej ramieniem. Nawet nie zareagowała. Dalej leżała na plecach z pół przymkniętymi oczami. Jej klatka piersiowa unosiła się minimalnie w górę i opadała maksymalnie w dół.
Chcesz ją ocalić?
Chwyciłem jej zimną dłoń i otuliłem swoimi obiema.
- Wie pani co jej może być? – spytał Piotrek. Psycholożka podeszła bliżej i nachyliła się nad nieprzytomną dziewczyną. Uniosła jej powieki i potrząsnęła ramieniem. Patrzyłem na nią jak na coś zupełnie odległego, coś nierealnego.
Zagryzłem wargi i wbiłem spojrzenie w siostrę. Bianca powoli przesunęła głowę w moją stronę i uniosła powieki. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, skupiłem się najmocniej jak tylko potrafiłem i nie bardzo wiedząc co robię, ścisnąłem mocno jej dłoń.
Czułem jak uchodzi ze mnie energia. Jak staję się coraz słabszy, coraz bardziej podatny na otoczenie. Jednocześnie widziałem jak jej twarz nabiera kolorów. Czułem jak jej skóra przestaje być tak cholernie zimna.
Ja traciłem, ona zyskiwała. Tylko jakim cudem?

Nieważne jak, byleby skutecznie.


~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~

20 to taka ładna, okrągła liczba c;
A sam rozdział taki dziwny...
Ci bardziej domyślni mogą zacząć podejrzewać, co knuję.
Do tych domyślnych: nie podejrzewajcie, ja jeszcze trochę tu namieszam :D
Czytasz = skomentuj *taka tam fajna zasada ><*

19 komentarzy:

  1. HAAAAAAAAA! 30 pięknych sekund temu dodane <3 wrócę później z komciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, dobra... jak mnie nazwałaś? Dzidą? Żeś się doigrała! :D
      Boże, wyczuwam dwa romanse. Szkoda mi Bianci, nie zazna już spokoju w swoim życiu? Między Jaydenem a bezimienną coś wyczuwam, jakby romans. Ale zobaczymy jeszcze co będziesz chciała z nimi zrobić. Wszystko się psuje... albo to po prostu negatywnie na to patrzę. Bianca cierpi fizycznie i psychicznie, Jay też ma nie lada probemy, Bezimienna ma zamiast ojca to starego bakłażana... jeszcze ten Piotrek... eh... on musi być z Biancą koniec kropka.
      Oh, tyle! Rozdział naprawdę był wspaniały <3

      Usuń
    2. Ile powtórzeń :O Wybacz za to kochana!

      Usuń
  2. O kurde kurde kurde!
    Jak to możliwe że Bianca była ranna mimo że nie była a jednak tak?
    I dlaczego Jay może jej oddać swoje siły?!
    A, no i czemu cienie tak po prostu zostawiły Biance?
    Tak dużo pytań, mam nadzieję że odpowiedzi też będą! ;D
    Zawsze jak kończę czytać nowa kartkę to chce już kolejnej. Teraz też tak jest *-*
    Aa, czyli Piotruś widział Biance nago? (te moje myśli..)
    W każdym razie czekam na następną. Oby była jak najszybciej! :P
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To Jayden zaplusował u mnie. Poświęcił się dla siostry, tracąc własną energię. Brawo.
    "Jeszcze adoratorów pozbiera, niekoniecznie za swój charakter" - po raz kolejny denerwuje mnie Aria. Dlaczego wyrzuca Piotrka z pokoju, skoro chciała tylko pomóc.
    Dobrze, że Bianca nie rozebrała się pod ten prysznic do naga, bo byłaby niemała wtopa. To znaczy... może i Piotrek to by się ucieszył. W końcu facet. Ale lubię go. Wydaje się być naprawdę w porządku.
    Mam tyle różnych opcji w głowie, że nawet nie będę się nimi dzielić. Chociaż w sumie? Może pod następnym postem. Kurcze. Boję się, że nawał pracy w szkole uniemożliwi mi systematyczne pilnowanie blogów. Ale znając życie - to tak, czy owak książki rzucę w kąt, a tutaj przyjdę.
    Maturą się pomartwię w następne ferie...
    I znów odbiegłam od tematu, ech.
    Dzisiaj podobał mi się bardziej fragment o Biance - łatwiej było mi go sobie wyobrazić. Co oczywiście nie zmienia faktu, że oba są hipnotyzujące i dobre jak zwykle.
    Mogłaby Ci się chociaż raz noga podwinąć. Mogłabyś napisać coś kiepskiego. Bo takie ciągłe słodzenie jest już chyba nudne, nie uważasz? :P Za dużo pochwał, zdecydowanie. Zdolna ta nasza młodzież 21 wieku xD
    Pozdrawiam ;*
    love-fun-soul.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro chciał* - ach ta moja chaotyczność komentarzy...

      Usuń
  4. Niesamowity rozdział. :)
    Chyba będzie to moje ulubione opowiadanie. Masz talent. ;)
    Widać, że Piotrkowi zależy na Biance. Tylko we wszystkim przeszkadza Aria. Coraz mniej podoba mi się jej zachowanie. Niech zostawi go w końcu w spokoju! ;P
    No i Jayden jak zwykle niesamowity! ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Aria zaczyna poważnie działać mi na nerwy. Nie mogę uwierzyć, że potrafiła być zazdrosna nawet wtedy, gdy jej NAJLEPSZA PRZYJACIÓŁKA była ledwie przytomna, wręcz umierająca i niewiarygodnie słaba! Chłopak chciał jej za wszelką cenę pomóc, a ta go wygania. Na początku wydawało mi się, że Aria jest również niewiarygodnie głupia. Zakładać bluzkę osobie z poważną raną na brzuchu. Gratuluję. Zwłaszcza, że Piotrek poszedł po pielęgniarkę, która powinna zrobić porządny opatrunek w miejscu zranienia, a tak miałaby dodatkową pracę do wykonania.
    Końcówka jednak wytłumaczyła co nieco. Ci wszyscy ludzie zastanawiali się, co mogło się dziewczynie stać. Gdyby widzieli ranę na brzuchu, na pewno nie staliby z taką bezradnością wokół łóżka, tylko zrobiliby prowizoryczny opatrunek i zadzwonili po pogotowie. A oni nic. To by tłumaczyło, że wszystkie te rany były u Bianki tylko na poziomie mentalnym. A wykończenie organizmu pochodzi od mózgu. Trudne do wytłumaczenia ale możliwe. A Jayden, który przekazał siostrze swoją energię życiową tylko to potwierdził. Nie mogę się doczekać momentu, gdy dokładniej wytłumaczysz to zjawisko :)
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Co du dużo gadać... Rozdział taki tajemniczy i znów mam pytania. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Obie "części" są genialne. Chociaż przyznam się że się trochę pogubiłam i po przeczytaniu mam taki mały mętlik w głowie :D
    Ale no cóż. Powiem ci że hm.. jakby to ująć. Że jednak na początku w ogóle nie wiedziałam o co chodzi ale pod koniec zrozumiałam. Przyjemniej by się czytało (bynajmniej mi) ( i to tylko moja opinia) jakby druk był nie wyśrodkowany bo dostaję oczopląsu ale no nic. Obserwuję bo dopiero po twoim komentarzu się zorientowałam że obserwatorzy są na dole xd Tak ,tak. Mądra ja xd
    No dobrze, aby się za bardzo nie rozpisywać Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    Raven.

    P.S. - u mnie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, ze Biance nie umrze! Chociaż sądziłam, że ktoś ją uratuje, coś przeszkodzi cieniom, a tymczasem one same odeszły. Czemu? Czy zabrały wszystko, co na razie chciały? A może po prostu miały zamiar zabijać ją powoli, żeby umarła ze zmęczenia? Zastanawiałam się, czy zabrały jej tylko siłę. A może kawałek jej duszy? Bo w sumie czym takie cienie mogłyby się żywić....
    No i ta tajemnicza rana, której nikt inny nie widzi. Może to naprawdę jakaś rana, którą ucieka dusza, siły czy cokolwiek... Nie wiem, właściwie ten rozdział sprawił, że mam wiele pytań bez odpowiedzi.
    No i Jayden coraz bardziej mnie zadziwia. To te głosy w jego głowie nie są jakimiś efektami schizofrenii, ale to głosy cieni? I one go do siebie wzywają? Ciekawe, czy Jayden jest jakiś wyjątkowy, czy cienie pragną zabić każdego po kolei, bez względu na to kim jest. Chociaż wydaje mi się, że ten chłopak ma w sobie coś szczególnego, skoro zdołał uzdrowić Biance. A może to po prostu kwestia pokrewieństwa...
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejo;*
    Rozdział strasznie tajemniczy!,przez co wciągający.Dobrze że Blance nic nie jest,ten cały potwór zostawił ją.Biedactwo,jest jak na razie po prostu wrakiem człowieka!,jej stan jest na serio bardzo poważny,rana na brzuchu ( z twojego opisu) wygląda groźnie,Aria zdecydowanie nie powinna ją ubierać,ale w panice ludzie robią dziwne rzeczy.
    I jeszcze Jeydan,ostatnia część jest strasznie tajemnicza!,chyba najbardziej.Czyżby Jeydan potrafił przekazywać komuś energie?? strasznie to dziwne,te głosy w jego głowie,co oznaczają.Biedny się wykończy!
    No jak zwykle potraficz utrzymać czytelnika w napięciu!,jestem pod wrażeniem twoich umiejętności.Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
    Alice~~^^

    Aria powinna sobie dać spokój z Piotrkiem,to jej brat,po za tym chłopak już nic do niej nie czuje.Blanca powinna powiedzieć Ari o swoich uczuciach do jej brata,przyjaźń powinna się opierać przede wszystkim na szczerości.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudoo! Naprawdę zgadzam się z komentarzem wyżej. Rozdział jest bardzo tajemniczy i wciągający. Nie można się od niego oderwać i kiedy się czyta chcę się jeszcze więcej. Więc mam nadzieję, że szybko wstawisz następny. Eh...mój komentarz w porównaniu do innych jest tak mało rozwinięty...jaki wstyd xdd

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo ciekawy i wciągający ten rozdział kurka ja tu wykituje w tym napięciu nerwowym co sie stanie dalej

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę mi się podoba. Dopiero trafiłam tutaj, ale się wciągnęłam niemal od razu, Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wróciłam ^^
    Po pierwsze gratuluję 20 rozdziałów ^^ Taka fajna dla oka liczba ;)
    Dziś dostałam komputer z powrotem i od razu pochłonęłam jednym tchem wszystkie zaległości. Przepraszam za długą nieobecność >.<
    Te Cienie stają się coraz bardziej nieobliczalne O.O Nie spodziewałam się po nich takiej akcji... Zastanawia mnie, co też im się stało, że nagle zniknęły. A może ich tak naprawdę nigdy nie było? Ech, coraz bardziej mnie to wszystko intryguje ^^
    Końcówką, a szczególnie ostatnim zdaniem, totalnie mnie rozczuliłaś.Nigdy nie przestanę się dziwić, z jaką łatwością wywołujesz u mnie swoim opowiadaniem tyle emocji...
    A tak wgl to skoro odzyskałam komputer, to już zabrałam się za pisanie kolejnego rozdziału ;)
    Pozdrawiam
    ~Arcanam~

    OdpowiedzUsuń
  13. Trafiłam tutaj niedawno, ale szczerze, ten rozdział był cudowny. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą historią i jutro zabieram się za czytanie wcześniejszych rozdziałów ! Masz talent do pisania, wiesz? Bardzo ładnie budujesz zdania. :)

    onecityintheworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytam, skomentuję, taka tam fajna zasada :D widzę, ze dużo się wydarzyło, jak mnie nie było.
    Hm, po tym rozdziale mam tylko do powiedzenia tyle, że strasznie podobała mi się scena Jayden i Bianca, mam na myśli to przekazywanie energii czy jak to tam nazwać. Taka... prawdziwa miłość.
    No i ogółem to nieraz parsknęłam śmiechem, jak, na przykład Bianca pomyślała, że jak umrze, to przynajmniej Aria będzie miała Piotrka tylko dla siebie. Takie prawdziwe :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy Jay umrze?
    Cynamonku, ale ty domyślny!

    OdpowiedzUsuń
  16. I następny rozdział zaliczam do przeczytanych!:)
    Wszystko zaczyna się robić coraz bardziej zagmatwane i tajemnicze. Odnoszę wrażenie, że tylko Bianca widziała ta krew, bo skoro pielęgniarka uznała, że jest zdrowa, to najwidoczniej nie dostrzegła tych ran. Zaczynam zastanawiać się jak to wszystko jest możliwe i czy dzieje się naprawdę. Może to tylko jakieś głupie zwidy Bianki? Może coś dolega jej mózgowi, że wytwarza takie dziwne sytuacje? Nie, to chyba mało prawdopodobne. Ale jestem przekonana, ze to co się dzieje z Biancą ma ścisły związek z Jaydenem. Tylko kurde nie wiem jaki.

    Nie mogę Cię rozszyfrować! W ogóle;D I chyba za to tak uwielbiam Twoje opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie bawię się w obserwuj za obserwuj, nie musisz pytać :)
Doceniam konstruktywną krytykę, nie liczę się ze zdaniem hejterów.
Jeśli czytasz -> obserwuj/napisz komentarz, to wiele dla mnie znaczy :3