sobota, 7 grudnia 2013

Kartka 2

Dni mijały jeszcze szybciej niż zazwyczaj. Większość czasu spędzałam na dworze, przechadzając się uliczkami miasta i przyglądając twarzą mijanych ludzi. Zdążyłam już się blisko zaznajomić z tutejszą biblioteką, a także większością jej zawartości. Półki w moim pokoju zaczęły się pomału zapełniać, a w szafie znajdowały się wszystkie ubrania poukładane w równą kostkę. Wokół panował porządek i dlatego za każdym razem, jak wchodziłam do pokoju brata uderzało mnie jego niechlujstwo.

Nie kwapił się nawet do wyjęcia rzeczy z walizki. Po podłodze walały się papierki po cukierkach, od których był uzależniony. Zasłony zaciągnięte były przez cały czas, przez co pokój bez przerwy pogrążony był w półmroku.

 - Zachowujesz się jak wampir! Odsłoniłbyś je, chociaż na chwilę – próbowałam jakoś do niego przemówić, ale jako główny priorytet postawił sobie ignorowanie całej rodziny, wliczając w to nawet mnie.

 - Spieprzaj stąd – warczał za każdym razem, gdy otwierałam drzwi od jego pokoju. Przez te chwile potrafiłam zauważyć, że wciąż leży w jednej pozycji na łóżku i albo patrzy się na ekran laptopa, albo udaje, że śpi.

Od czasu wyjazdu z Anglii zrobił się jeszcze dziwniejszy. Nawet już nie stawiał irokeza ze swoich wiecznie brudnych włosów. Skoro jednak nie chciał mojej pomocy, to wystarczyło tylko czekać, aż sam zmieni zdanie.

Dlatego po mieście chodziłam najczęściej sama. Od mojego nowego domu dzieliło pięć kilometrów do plaży i kiedy wybierałam się na spacery, to głównie tam. Ze względu na lato w ciepłe dni ludzie praktycznie leżeli na sobie i nie było gdzie stopy postawić. Nie byłam jakąś zapalczywą fanką pływania, ani smażenia się na słońcu, więc przechadzałam się głównie wieczorami.

Kołobrzeg był pięknym miastem, w którym aż roiło się od turystów spieszących się w najróżniejsze strony. Jednak nie w każdym miejscu natrafiało się na tłok. Były liczne uliczki pełne domów i bloków mieszkalnych, gdzie przebywali głównie mieszkańcy. No i ja. Przyciągały mnie tańsze ceny w sklepach spożywczych, a jako zawodowy pochłaniacz czekolady wolałam kupić parę taniej niż jedną za zabójczą cenę. Byłam prawdziwą łowczynią okazji, tyle że nie tak, jak inne kobiety w poszukiwaniu butów, a słodkości.

Sklepik, który sobie upatrzyłam znajdował się niedaleko mojego domu. Teraz codziennie wychodziłam przed obiadem i kupowałam tam czekoladę. Na nic się zdało przekonywanie samej siebie, że przydałaby mi się dieta, gdy w ustach czułam ten niesamowity smak rozpuszczającego się brązowego złota.

Dzisiaj był piątek i w sklepiku namnożyło się ludzi. Kasjerka nie miała ani chwili wytchnienia, a dzwoneczek nad drzwiami pobrzękiwał bez przerwy, gdy do środka wchodziło coraz więcej osób.

W końcu nadeszła moja kolej i gdy podeszłam do kasy, zauważyłam siedzącą w kącie dziewczynę. Pierwsze, co rzucało się w oczy to były różowe końcówki jej blond włosów, a także naciągnięta na głowę fioletowa czapka z wielkimi oczami robiącymi zeza. Nastolatka rzuciła mi uważne spojrzenie, a ja szybko odwróciłam wzrok na kasjerkę.

Swój czekoladowy nabytek schowałam do szarej torby, którą nosiłam bez przerwy przy sobie i wyszłam ze sklepu. Już miałam zamiar skręcić w jedną z uliczek, kiedy usłyszałam, jak ktoś zaczyna krzyczeć. Odwróciłam głowę.

W moją stronę biegła ta sama dziewczyna, co siedziała wcześniej w sklepie i ewidentnie wbijała we mnie wzrok.

- Reszty zapomniałaś! – sapnęła, podając mi do ręki marnego grosika. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę i chyba trochę mnie zatkało, bo nie mogłam wydusić z siebie słowa. Przybiegła oddać mi grosika...

- Dzięki.

- Armandea jestem – uścisnęła mi tą samą dłoń, w której trzymałam pieniążka i uśmiechnęła się zabójczo, ukazując rząd białych zębów.

- Bianca. Dość nietypowe imię, jak na Polkę...

- Bo nie jestem stąd, tylko ze Stanów! Chociaż nawet jak na tamte strony to dość niespotykane. Dla przyjaciół jestem po prostu Aria.

- W takim razie witaj, po prostu Ario – dziewczynie szczery uśmiech nie schodził z twarzy. Mogłoby się nawet wydawać, że śmieje się oczami. Wprost tryskała pozytywną energią.

- Idziesz w jakieś konkretne miejsce? – spytała Aria, przyglądając mi się ciekawie.

- Raczej nie, nie do końca obeznałam się jeszcze z okolicą. Mieszkam tu dopiero od tygodnia.

- Świetnie się składa! Znam to miasto na pamięć! Chodź – chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła w przeciwną stronę, niż zamierzałam iść.

- Zaraz, gdzie idziemy? – zdziwiłam się. Właśnie byłam ciągnięta w jakieś nieznane mi miejsce przez ledwo poznaną osobę. Brzmi idiotycznie, jednak intuicja podpowiadała mi, bym z nią poszła.

- Zobaczysz!

I rzeczywiście, pół godziny później zobaczyłam. Siedziałyśmy razem w tej części plaży, gdzie ludzka stopa nie stawała tak często. Fale obmywały nam nogi i chłodziły rozgrzane przez słońce ciała. Pierwszą rzeczą, jaką nauczyłam się podczas pobytu w Kołobrzegu, było to, by nie wychodzić z domu bez kostiumu kąpielowego. Na wakacjach to niebezpieczne, gdy upał zaczyna doskwierać, a ciebie ogarnia nagła ochota na pływanie. Armandea uważała tak samo.

Siedziałyśmy w samych strojach, opowiadając sobie o przeszłości i planach na przyszłość.

To zabawne, że w ciągu całego życia miałam tyle znajomych i tyle „przyjaciół”, a tak na prawdę jeszcze z nikim tak świetnie się nie dogadywałam, jak z Arią. Można by powiedzieć, że nadawałyśmy na tych samych falach.

- Pytanie za sto punktów, jak bardzo sexy jest twój brat? – strzeliła nagle Aria uśmiechając się do mnie szeroko. Na chwilę zaniemówiłam, patrząc na nią wielkimi oczami, po czym wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

- Sexy? Tak jakoś z minus dwieście? – śmiałam się, co chyba nie zadowoliło dziewczyny. Dała mi kuksańca w bok.

- Ja poważnie pytam!

- To może ty mi najpierw powiedz, na ile oceniasz swojego brata?

- Żmija! – syknęła i rzuciła się na mnie z wrzaskiem. Zaczęła mnie łaskotać, a ja dusiłam się śmiechem, wijąc się na mokrym piasku. Po dłuższej chwili udało mi się wstać i z piskiem rzuciłam się do morza. Aria pobiegła za mną, usilnie próbując załaskotać mnie na śmierć.

Stojąc po łydki w wodzie chlapałyśmy się nią radośnie i kręciłyśmy wokoło własnej osi.

- Oceniam go na zero! – odkrzyknęła mi Aria, brnąc na głębszą wodę.- Może lepiej, żebyś ty to zatwierdziła!

Zaczęłam się śmiać i podpłynęłam do niej czym prędzej.

To wszystko wydawało nam się takie naturalne.


Takie idealne i właściwe. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nabrałam ochoty na wakacje... ah, a to dopiero grudzień!
Jeśli nie odpisuję na Wasze komentarze, to znaczy, że nie wiem co powiedzieć, tak bardzo Wam dziękuję za czytanie kartek! :3

12 komentarzy:

  1. Awwwwwwww, też nabrałam właśnie ochoty na wakacje! *__*
    I omg, co to za imię? Takie mega skomplikowane, dobrze że pozwoliła mówić do siebie Aria, co ułatwi komunikację z nią
    Swoją drogą to imię kojarzy mi się z pewnym serialem ah

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejjuuuu! Ja też chcę wakacje!
    Ale spokojnie, niedługo będą wakacje, tyle, że świąteczne :)))
    Kochana, czy ty aby nie szukasz inspiracji w Pretty Little Liars?
    Co do rozdziału - świetny, jak zawsze. Piszesz tak ... luźno : Aż chce się czytać!
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.no

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm, jeśli nawiązałam to przypadkiem, bo nie znam tego serialu :_: znam Skins :D
      dziękuję :3 o i już się zabieram za czytanie!

      Usuń
  3. Aż chciałabym zamieszkać w Kołobrzegu. Kiedyś już tam byłam, chętnie bym wróciła. Oczywiście w letniej scenerii z lodowatą lemoniadą w dłoni. I zabrałabym ze sobą Arię xD
    http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. nagłówek wymiata :)

    Za każdą obserwację się odwdzięczam ;)
    www.martulala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. W miarę dobry rozdział. Wielką zaletą jest to, że czyta się go płynnie. Mam nadzieję, że opowiadanie dalej mnie czymś zaskoczy, bo lubię niespodzianki. Staraj się stworzyć coś mało przewidywalnego, zwroty akcji jak najbardziej wskazane. I jakbyś jeszcze wymyśliła mocną puentę to będzie super.

    Znowu kilka drobnych błędów i jeden który mnie troszkę w oczy bardziej zakuł: Fale obmywały nam nogi i raz po raz obmywały całą dolną część ciała. - takie brzydkie powtórzenie,

    Pozdrawiam!
    Sakrex z Kronik Równowagi

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo bardzo ciekawy blog.
    Obserwuje i bedzie mi bardzo milo jesli rownież dołączysz do moich obserwatorów.
    Buziaki!!:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejo;*
    Hm..te codzienne wypady po czekoladę się na coś przydały.Blanca poznała całkiem sympatyczną dziewczynę,jak widać świetnie sięz nią dogaduje.Armandea wydaje się bardzo miła,tak samo ma brata,w ogóle mają ze sobą dużo wspólnego.Mam nadzieje że zostaną przyjaciółkami.Apropo braci,brat Blanci jest na serio bardzo nerwowyxDD
    Coraz bardziej się wciągam,świetnytekst!.Lece czytać dalej.Pozdrawiam.Całuję<3
    Alice~~^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Siemanko :)
    Idę jak burza- to już 4 kartka, którą czytam (wliczając prolog)!
    Widać, że Aria i Bianca będą najlepszymi przyjaciółkami :)
    Nic dodać nic ująć- ten rozdział jest niesamowity. Lekki i przyjemny do czytania- akurat na nudny zimowy wieczorek ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię takie skomplikowane imiona jak Armandea, albo takie rzadko używane. Ostatnio wypatrzyłam sobie imię Elizabeth.
    Fajnie że Bianca znalazła nową koleżankę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm, spotkały się w dziwny sposób, ale podoba mi się.
    Takie niby spotkanie przez przypadek, a szykuje się przyjaźń.
    No i ciekawi mnie sprawa brata Arii :*. Widziałam go w zakładce bohaterowie, więc wydaję mi się, że coś tu o nim się pojawi niedługo.
    Lecę czytać dalej. Myślę, że przeczytam wszystkie kartki z 2013 dzisiaj :)).
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam napomknąć o tym, że podoba mi się obecność piosenki Asleep w soundtracku na twoim blogu.
      (Kocham The Perks of Being a Wallflower, a piosenka jest świetna).

      Usuń

Nie, nie bawię się w obserwuj za obserwuj, nie musisz pytać :)
Doceniam konstruktywną krytykę, nie liczę się ze zdaniem hejterów.
Jeśli czytasz -> obserwuj/napisz komentarz, to wiele dla mnie znaczy :3