Jedyną zaletą sobotnich lekcji...
nie, kurwa, nie było żadnych zalet.
Zwlekłem się z łóżka jeszcze
przed ósmą i ogarnąłem irokeza. To była jedyna poranna czynność, jaką robiłem.
Po każdej nocy przyklepywał mi się do głowy, przez co wyglądałem jak przylizany
jełop.
Wszystko robiłem jak najgłośniej,
byleby tylko zirytować Piotrka. Chłopak spał twardo, wyraźnie miał moje
działania w dupie, co mnie tylko jeszcze bardziej wkurwiło.
W „szkole talentów” – swoją drogą
koszmarna nazwa. Talentów. Połowa miejsc w tej placówce była zajęta przez
nabzdyczone uczniaki, za których przez całe życie przewijano pieluszki.
Nieliczni mieli jakiś tam „talent” – byłem dziesięć minut po dzwonku.
Już wolałem jechać z tą dwójką
ciot i Biancą do miasta, niż siedzieć na scenie cały dzień i planować
popierdoloną sztukę. Jakby komuś na tym jeszcze zależało.
- O, pan Easay. Już myślałem, że
pan nie przyjdzie – przywitał się nauczyciel. Od samego jego widoku po prostu
rzygałem. Miał na sobie rurki, które opinały mu dosłownie wszystko, chyba
trochę bardziej niż powinno. Facet w średnim wieku z śnieżnymi włosami i „artystyczną”
bródką i kurwa rurki. Na dodatek emanowała od niego dziwna aura, której nie
potrafiłem bliżej określić. Nie, nie intrygowało mnie to, już bardziej
irytowało.
- Też miałem taką nadzieję –
warknąłem.
- Świetnie się składa, że jednak
uraczył nas pan swoją obecnością. Zostanie pan po lekcjach, musimy
przedyskutować bardzo ważny temat – powiedział, mierząc mnie wzrokiem od stóp
do głów. Właśnie, głów. Zatrzymał dłużej spojrzenie na mojej fryzurze i chyba
zrozumiałem co się święci. Ten fagas chciał mi przejechać kosiarką po łbie.
- Pańskie życzenie jest dla mnie
rozkazem – zironizowałem.
- Wyjmij tą słuchawkę z ucha –
dodał jeszcze i wrócił do lekcji. Wkurwiony jak nie wiadomo co, zająłem miejsce
w ostatnim rzędzie tej pieprzonej sali. Włożyłem obie słuchawki i zamknąłem
oczy.
Czas na drzemkę sukinsynu.
Niestety, to nie ty dyktujesz zasady.
Chyba przespałem całe zajęcia.
Nauczyciel miał wyjebane na to, co robiłem. Jednak, gdy już szykowałem się do
wyjścia zatrzymał mnie ręką.
Fu, ten obrzydliwy typek dźgnął
mnie palcem w brzuch i uśmiechnął się tajemniczo. Taa, teraz pewnie mnie
zgwałci, szmaciarz.
- Mam do ciebie sprawę – odezwał
się, kiedy wszyscy już wyszli. Zauważyłem, że ma jakiś nerwowy tik. Bez przerwy
uderzał palcem wskazującym po policzku, wydymając go językiem. Uh, gość był
ohydny.
Odpowiedziałem mu milczeniem.
Naszła mnie niewygodna wizja, że gdybym otworzył usta, ten od razu przyssałby
się do mnie jak odkurzać. Cholera. Facet wyglądał jak totalny gej.
Jednak nie zdążył nic powiedzieć,
bo drzwi uchyliły się, a do środka zaglądnęła dziewczyna. Przeciętnemu
chłopakowi rzuciłaby się w oczy po pierwsze jej powabna figura. Kolejno
zauważyłby sięgające piersi, czarne włosy, zadarty nos i ogromne oczy.
Ja nie byłem normalny. Nie patrzyłem
oczami. Starałem się czasami dostrzegać tak, jak inni. Pomimo to pierwsze, o
czym pomyślałem to, że była smutna. Okropnie smutna i zagubiona. Wyginała palce
jednej ręki i bez przerwy dreptała w miejscu. Zniecierpliwiona.
- Przepraszam, myślałam, że sala
jest wolna – odezwała się cichym głosikiem. – Zawsze o tej porze przychodzę.
- To nic! Chyba nie będziemy ci
przeszkadzać, co? – pokręciła szybko głową, a ten upiorny facet puścił jej
oczko i wskazał gestem, że może wejść. Później zwrócił się do mnie i klepnął
lekko po ramieniu. Co za ciota.
- Poczekaj chwilkę, muszę się po
coś wrócić – powiedział. Uśmiechnął się i wyszedł szybkim krokiem, poprawiając
zsuwające się spodnie. Patrzyłem za nim, a na mojej twarzy wymalował się wyraz
głębokiego obrzydzenia.
Nie zwracając większej uwagi na
dziewczynę, usiadłem na brzegu sceny i znów wsłuchałem się w The Analogs
wygrywających tony w moich słuchawkach.
Jej zainteresowanie moją osobą
ograniczyło się do szybkiego zerknięcia na czerwonego irokeza. Zmarszczyła brwi
i odwróciła wzrok.
Wszystko byłoby dobrze, naprawdę.
Gdyby tylko nagle nie odsłoniła kurtyny i nie zasiadła do pianina. Do
pieprzonego pianina stojącego tak blisko mnie.
Poderwałem się w górę jak
oparzony i wycofałem szybko. Byleby jak najdalej. Byleby tego nie widzieć. Co za
chujstwo, akurat teraz musiała przyjść, tak?
Przez ten nagły przypływ paniki
straciłem równowagę i opadłem na fotel w pierwszym rzędzie. Dziewczyna patrzyła
na mnie z niedowierzaniem. Widziałem jednak, że z trudem powstrzymuje się od
wybuchnięcia śmiechem. Przerażony punk.
Jest kurwa dobrze, spokojnie.
Jest przecież to pierdolone światło.
Rozglądnąłem się wkoło, usilnie
starając się nie patrzeć na ten szmelc w rogu sceny.
- Wszystko w porządku? – spytała
nieśmiało dziewczyna.
- W jak najlepszym – zapewniłem
ponuro, wstając. Nie, nie obchodzi mnie co ten gej ma mi do powiedzenia.
Wychodzę.
- Pewnie to ty jesteś Jayden,
tak?
Rzuciłem jej niezadowolone
spojrzenie. Skąd znała moje imię? Wpatrywała się we mnie ze spokojem. Ręce
trzymała na klawiszach pianina. Jeszcze tego by brakowało, żeby zaczęła grać.
- Czemu tak sądzisz?
- Raczej niewielu punków chodzi
do tej szkoły – uśmiechnęła się leciutko, chociaż nie objęło to tych dużych,
smutnych oczu. Kiwnąłem tylko głową i zebrałem się już do wyjścia. – Nie
spytasz jak mam na imię?
- Nie potrzeba mi zbędnych
informacji – warknąłem. Dziewczyna z nerwów nacisnęła kilka klawiszy naraz tak,
że w sali rozbrzmiał gwałtowny dźwięk. Podskoczyłem w górę przerażony, a moje
serce raptownie przyspieszyło tempa. Starałem się odzyskać kontrolę nad własnym
umysłem, który zaczął ukazywać niechciane obrazy.
Wyślizgnąłem się na korytarz,
zamknąłem drzwi i padłem bez tchu na posadzkę. Wszystko stało się wyraźniejsze,
tak realistyczne, jakby wydarzyło się dopiero wczoraj.
~***~
Jako siedmiolatek chodziłem na
zajęcia z gry na pianinie. Matka bardzo cieszyła się, kiedy w domu grywałem na
starym sprzęcie taty. W tamtym czasie nie uśmiechała się zbyt często, więc
wkładałem wszystkie swoje wysiłki w naukę.
Bianca miała do muzyki dwie lewe ręce
i przydawała się jedynie w porządkach domowych. Więc się starałem, chcąc
pokazać mamie, że mi zależy.
Tamtego dnia moja nauczycielka
ogłosiła mały konkurs. Zebrała całą naszą piątkę, którą miała pod swoimi
skrzydłami i powiedziała, że ten kto zagra najładniej, dostanie w nagrodę
ogromną tabliczkę czekolady.
To było parę miesięcy po
przeprowadzce do Polski. Ledwo znałem ten język i z trudem się nim
posługiwałem. Jednak głos muzyki był mi bliski, jakby żył we mnie już od wieków
i szeptał codziennie ciche słowa. Chciałem zostać wirtuozem. Marzyłem o tym.
Dlatego z ogromnym uśmiechem
odebrałem po zajęciach swoją nagrodę. Wygrałem! Mój pierwszy w życiu konkurs!
Aż nie posiadałem się z radości. Chciałem czym prędzej powiadomić o tym mamę.
Gnałem do domu na złamanie karku i dotarłbym tam w przeciągu chwili, gdyby na
mojej drodze nie pojawił się Patryk.
On także chodził na zajęcia.
Znałem go jednak z widzenia. Zaproponował mi, abyśmy wpadli do niego na chwilę.
Mówił, że także ma dla mnie nagrodę za wygrany konkurs. Patryk był o parę lat
starszy i miał duży autorytet wśród innych dzieci. Bez trudu przekonał mnie,
żebym wszedł samotnie do jakiegoś ciemnego pokoju, a on zaraz przyniesie
nagrodę.
Jednak, kiedy drzwi zamknęły się
z hukiem i zaskoczył zamek zacząłem się niepokoić. Nie mogłem znaleźć włącznika
światła i przez pierwsze minuty błąkałem się przy ścianie, macając po niej
rękami. Kiedy w końcu go znalazłem, nic się nie stało. Nadal było ciemno.
Waliłem pięściami w drzwi,
krzyczałem, żeby nie stroił sobie ze mnie żartów. Jednak nie odpowiadał. Nie
wiedziałem ile czasu minęło, zanim coś się zaczęło dziać.
W całym pokoju zabrzmiała muzyka,
w której rozpoznałem swoją własną grę na pianinie. W pierwszej chwili
pomyślałem, że stworzył dla mnie przedstawienie, czy coś w tym rodzaju.
Niestety, myśl szybko zniknęła, a na jej miejsce wkradł się ból. Coś rozdarło
mi skórę na ramieniu. Z małej rany powoli zaczęła sączyć się krew.
- Aua! – krzyknąłem w większej
mierze zdziwiony, niż przerażony. Przyłożyłem rękę do ramienia i zacisnąłem,
zastanawiając się co się tak właściwie stało.
Nie minęła chwila, a coś
ciężkiego łupnęło w moją głowę. Poczułem przeciągły pisk w jednym uchu i
upadłem na kolana, chwytając się za włosy.
- Przestań! – wrzasnąłem.
- Jak ci się podoba twoja nagroda,
frajerze? – odpowiedział mi jakiś głos. Odwróciłem głowę z niedowierzaniem.
Ktoś był razem ze mną w pokoju. Podniosłem się powoli z klęczek, nadal wbijając
wzrok w nieprzeniknioną ciemność.
Kiedy tak stałem coś szklanego
rozbiło się u moich stóp. Cofnąłem się przerażony i chciałem już przylgnąć
plecami do jednej ze ścian, kiedy niespodziewanie oparłem się o jakieś ciało.
- No siemasz, artysto – zakpił
głos. Nie miałem możliwości, by coś powiedzieć, bo czyjaś pięść wbiła mi się w
brzuch, wyrzucając powietrze z płuc. Upadłem na kolana, czując jak coś rozbija
się na mojej głowie.
Ciemność. Wszędzie ciemność i
śmiech. Śmiech, śmiech. Bawimy się dobrze, Jay. Bawimy się z wirtuozem. Chcesz
się pobawić z nami, Jay? Dołącz do nas Jay, zacznij się śmiać. Wszystko jest
takie zabawne!
Delikatne dźwięki pianina nie
pasowały do szybko bijącego serca. Nie pasowały do uporczywych prób złapania
oddechu, kiedy wokoło nadlatywały pociski.
- Mamo! – jęknąłem. Ciepła ciecz
spływała po mojej twarzy i zlepiała ciemne włosy w zbite strąki. – Mamo!
- Oo, patrzcie! Dzidzia wzywa
mamusię! – zaśmiał się któryś z nich i zewsząd nadeszły przedrzeźniające głosy.
Ilu ich było? Co najmniej czterech, każdy bez przerwy albo wymierzał mi cios,
albo rzucał czymś, co raniło ciało.
- Proszę. Proszę, przestańcie –
szeptałem jak w amoku, czołgając się po podłodze. – Przestańcie!
Ktoś wymierzył silny cios prosto
w moją twarz. Coś chrupnęło, a z nosa pociekła krew, wpływając do ust. Zacząłem
kaszleć i pluć, wciąż starając się złapać głębszy oddech.
- Pomocy! – wychrypiałem
ostatkiem sił, zanim jeszcze zemdlałem.
I mógłbym powiedzieć, że nastała
ciemność, jednak ciemność była już wcześniej. Wraz z nią dźwięki pianina, takie
delikatne i spokojne. To wszystko łączyło się w jedną całość, zespawane
ogromnym bólem.
Nikt mi nie pomógł. Nikt nie miał
jak mi pomóc. Mojego ojca nawet nie znałem, matka była za daleko. Nie pomogła
mi. Przecież mówiła, że zawsze ze mną będzie. Tak mówiła. Czemu więc jej wtedy
nie było? Wtedy, gdy obrywałem twardą podeszwą buta po twarzy, po brzuchu i
reszcie ciała. Czemu jej nie było? Czemu nikogo nie było?
~***~
Uderzyłem ręką w głowę, próbując
wrócić do rzeczywistości. Jednak wspomnienia były tak realne, jakbym miał zaraz
odczuć ten okrutny ból przeszywający całe ciało.
„- Masa siniaków, złamanie,
krwawienie wewnętrzne...”
- Wszystko w porządku? – dobiegł
mnie głos z zewnątrz.
„- ... guz w mózgu, skręcona
kostka, rana otwarta...”
- Ej, Jayden! – ktoś potrząsnął
moim ramieniem. Całym sobą starałem się wrócić z przeszłości. Czemu to kurestwo
nadeszło z takim natłokiem? Przecież starałem się je usunąć z głowy! Tak dawno
nie wspominałem. Czemu znowu to wszystko mam w głowie?
- Zostawcie mnie! – wydarłem się.
Miałem na myśli zarówno wspomnienia, jak i chłopców, którzy wtedy mnie bili.
Odejdźcie, błagam.
Wbiłem paznokcie głęboko w skórę,
chcąc odwrócić swoją uwagę.
Idźcie stąd, kurwa!
- Co się dzieje? – spytał nowy
głos. Wszystko dochodziło do mnie, jakby było odległe o parę tysięcy lat. Jakby
zupełnie nie dotyczyło mnie.
- Ja nie wiem, zaczął krzyczeć
ja...
- Trzeba go zabrać do psychologa.
- Nigdzie mnie kurwa nie
zabierzecie! – wydarłem się, podrywając na równe nogi.
Wciąż nie byłem w tej
rzeczywistości. Byłem zarazem we wspomnieniach, kopany, szturchany i bity, a
także w szkole na korytarzu razem z gejuchem i
dziewczyną-której-imienia-nie-chciałem-znać.
- Nie zabierzecie mnie! –
powtórzyłem, bo chyba do nich nie dotarło. Zaczęli się do mnie pomału zbliżać.
Chcieli mnie osaczyć. Pewnie w kieszeniach mieli noże, musieli mieć noże. Tak
jak oni.
- Jayden, my nie chcemy ci nic
zrobić – szepnęła dziewczyna, wyciągając w moim kierunku rękę. Cofnąłem się o
krok, byleby nie mieć kontaktu z jej ciałem. Spierdalajcie ode mnie! Wszyscy,
wynoście się stąd!
- Co się dzieje? – zapytał
gejuch, świdrując mnie badawczym spojrzeniem. Znów poczułem się jak mały
chłopiec na obserwacji, parę dni po pobiciu.
Wtedy zwariowałem. Straciłem
zmysły. Wrzeszczałem, kopałem wszystko, co było w pobliżu. Nie chciałem żeby
ktokolwiek mnie dotykał. Ześwirowałem i to chyba zaczęło powracać. Przez jedno
durne brzmienie pianina.
Wszystko wróciło, ból,
wspomnienia, wariactwo.
„- W przyszłości może mieć zaburzenia. Trzeba
zahamować rozwój guza. Niestety, do końca życia będzie brany na obserwacje, w każdej
chwili może mu się pogorszyć.”
~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~
Jak tam święta? ;3 U mnie genialnie <3
Z początku dziwnie mi się pisało z perspektywy Jaydena O.o Ale chyba jest dobrze.
To nie są całe jego wspomnienia, ale będą pojawiać się stopniowo, bo są ważne. ;-;
Kolejna Kartka jeszcze przed sylwestrem ;3
Jest napisana, ale wegetuje XD
Łał... Wiedziałam, że Jayden ma jakąś traumę, ale nie wiedziałam, że jest ona aż tak poważna. I tak głęboko w nim zakorzeniona. To, co go spotkało w dzieciństwie jest niezwykle przykre. Te dzieciaki, które go pobiły... Szkoda słów. Najgorsze jest to, że powrót tej traumy nastąpił akurat w takich okolicznościach... Na terenie szkoły plotki szybko się roznoszą i teraz chłopak będzie miał - eufemistycznie mówiąc - przesrane. Współczuję mu...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji muszę powiedzieć, że nieźle się wczułaś w tego bohatera. Na samym początku rozdziału jedyne, co czułam, to jeszcze większą niechęć do niego. Jest niewiarygodnie wulgarny! Ale później, kiedy do sali weszła tamta "bezimienna" dziewczyna, okazał wrażliwość i wnikliwość, jakich się po nim nie spodziewałam. To zdecydowanie plus. A potem było mi go po prostu żal...
No nic. Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Serdecznie pozdrawiam i wesołych świąt! :)
Mam nadzieję, że przed sylwkiem dasz radę napisać jeszcze jedną kartkę! Jestem taka szczęśliwa, że wpadłaś na mojego bloga. że skomentowałaś, że zostawiłaś link.. bo dzięki temu dotarłam tutaj, do tej wspaniałej historii. A moment jak opisywałaś wspomnienie Jaydena, gdy wygrał konkurs i...i... poszedł do tego ciemnego pomieszczeniu i.. oni go pobili.. boże.To było genialne. Aż mnie ciarki przeszły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ah, głupia ja.
UsuńPrzecież napisałaś "Kolejna Kartka jeszcze przed sylwestrem ;3 ". Głupia ja, wybacz ;x
Jak czytałam to na początku chciało mi się śmiać - ze wszystkich fobii świata on musiał wybrać strach przed pianinem? Ale potem przestało mi być do śmiechu. Wręcz przypomniała mi się historia mojej koleżanki, która została pobita własnym fletem - instrumencie, na którym grała sześć lat, który był jej bliski.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Jeya (tak go nazywam), ale mam nadzieję, że nie obarcza swojej matki winą za tamtą krzywdę... Ale to byłoby najbardziej prawdopodobne. Interesuję się psychologią i trauma pozostaje zawsze skierowana w coś lub kogoś. Spotkałam się z przypadkiem, gdy dziewczynkę prawie potrącił samochód, a ona zamiast bać się aut, zaczęła bać się mostów, Dlaczego? Bo most był widoczny na horyzoncie.
Co do rozdziału to bardzo fajny, częściej możesz pisać z perspektywy Jeya.
Z niecierpliwością czekam na kolejną kartkę.
Pozdrawiam,
SooMin
Super! !!
OdpowiedzUsuńO kurde ;o
OdpowiedzUsuńSzczerze, muszę ci powiedzieć że Jayden to moja ulubiona postać, a rozdział pisany z jego perspektywy to cudo *-*
Trauma z dzieciństwa, rozumiem to. Na marginesie sama gram na pianinie i niezbyt to lubie xd Ale wracając do tematu, nie dziwię się że Jay ma uraz do pianina po czymś takim.
Niektórzy żeby udowodnić, że są spoko wyżywają się na słabszych. A robić coś takiego w grupie to totalne tchórzostwo.
No ale cóż, ludzie są wredni.
Święta minęły mi super. A jak twoje?
Czekam na następny ;*
Ja nie mogę !
OdpowiedzUsuńZ początku nie mogłam uwierzyć, że Jaden boi się pianina, ale potem zrozumiałam, że to coś poważniejszego. Podoba mi się jego perspektywa :) Nie rozumiem jak można być tak wrednym,
aby z zazdrości coś tak okropnego.
Ale rozdział wyszedł Ci super, czytało mi się go tak lekko i przyjemnie.
Z niecierpliwością czekam na nn ♥
Zapraszam do siebie na 2 rozdział :*
Ze wszystkich postaci najmniejszą sympatią darzę właśnie Jaydena. Po pierwsze za jego wulgarność, po drugie za stosunek do innych, po trzecie za to, że obarczał winą swoją mamę, choć nie miał ku temu podstaw. No i jeszcze ten czerwony irokez - osobiście nie przepadam Z drugiej strony jest mi go żal, bo takie wydarzenia z przeszłości mocno odbijają się na psychice i mam nadzieję, że jego niechęć i wrogość do innych ludzi bierze się właśnie stąd, a nie z faktu, że ma taką naturę. Z jednej strony może i dobrze, że wykreowałaś Jaydena na taką właśnie postać, dzięki czemu charaktery bohaterów nie zlewają się w jeden cień, a odróżniają od siebie. W każdym razie nie wiem jak inni - szczególnie osoby, które Jaydena uwielbiają i być może teraz za jego krytykę mnie zlinczują, ale osobiście chciałabym się doczekać jego wewnętrznej metamorfozy.
OdpowiedzUsuńJestem też mega ciekawa, co zrobi Piotrek by być bliżej poznania tajemnicy owych cieni, ale cokolwiek by to nie było, mam nadzieję, że wspólne dojście do prawdy jego i Bianci zbliży ich do siebie.
http://love-fun-soul.blogspot.com/
fajnie jest ;) zapraszam do czytania mojego bloga : http://dwie-dlonie.blogspot.com ;d ;)
OdpowiedzUsuńAhh to pianino... szczersze to szkoda mi Jaydena
OdpowiedzUsuńJego dzieciństwo widać nie było usłane różami
Choć ciekawe co teraz z nim będzie.
Piękny blog :)
Chętnie przeczytam kolejny rozdział poinformuj mnie proszę o nim
http://nienawisc-opowiadanie.blogspot.com/
Piękna grafika bloga,ciekawie piszesz i ta muzyka <3 Zapraszam tu: katie-style1771.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTekst idealnie oddaje charakter Jaydena'a.
OdpowiedzUsuńMonique z http://design-by-monique.blogspot.com/
Haha, dobra ta fobia :) Ładnie piszesz, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńplsblogpls.blogspot.com zaglądaj częściej :)
Super rozdział. Zapraszam do siebie www.mroczna-tajemnica.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńOhhhh god! Uwielbiam J. i wizja kartki z jego perspektywy była naprawdę ekscytująca, ale ta trauma z dzieciństwa, oh, biedny chłopak!
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz mega talent do pisania! Nie zmarnuj tego i pisz dalej. Właśnie zyskałaś nową czytelniczkę. C: A co do Jaydena to biedny jest, trauma z pianinem... No ale czemu akurat to? Na początku trochę mnie to śmieszyło, a jego wulgarność nie ma granic :o.
OdpowiedzUsuńWybacz mi za spam, dopiero zaczynam i już napisałam prolog do mojego opowiadania, może się spodoba? Zapraszam serdecznie.
dont-leave-me-alone.blogspot.com
Dopiero dzisiaj tu trafiłam i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały, dlatego skomentuję całość.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - bardzo oryginalny pomysł, żeby bohaterowie z Londynu przeprowadzili się do Polski. Zazwyczaj dzieje się na odwrót, bo ludzie zafascynowani USA i Wielką Brytanią wolą przenosić akcję swoich opowiadań właśnie w tamte miejsca.
Jeśli chodzi o samą szkołę, to szczerze mówiąc trochę brakuje mi opisów lekcji, uczniów i nauczycieli. Chciałabym móc lepiej wyobrazić sobie ten budynek, ludzi, którzy w nim przebywają. W tym rozdziale pojawił się jeden z nauczycieli i sala teatralna, więc mam nadzieję, że takich opisów będzie coraz więcej i stopniowo zdołam wyobrazić sobie całe to miejsce.
Jak na razie moją ulubioną postacią jest Jayden. Może dlatego, że jest taki bezpośredni i bezczelny, a może ze względu na to, że ma ciekawą przeszłość. Bardzo lubię, gdy jeden z bohaterów ma jakieś niemiłe wspomnienia albo skrywa jakąś tajemnicę. Widać, że chłopak miał naprawdę trudne dzieciństwo, bo takie brutalne pobicie przez kolegów na stałe pozostawiło ślad w jego psychice. Bardzo podobał mi się opis jego ataku paniki - doskonale mogłam sobie wszystko wyobrazić. Mam nadzieję, że dziewczyna, która grała na pianinie jeszcze pojawi się w kolejnych rozdziałach. Wydawała się całkiem sympatyczna.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJeszcze czego, zwal na mnie oczywiście! Nic nie usuwałam ty draniu :CCC
UsuńWow przez wielkie W po tej kartce! Świetnie to opisałaś (i znowu brak mi słów, cholera...)
OdpowiedzUsuńI to przez jeden durny konkurs grania na pianinie?! Jayden ma naprawdę popieprzone życie. Czekam na więcej jego przeszłości<3
Makabra! Jakie to jest genialne!
OdpowiedzUsuńDziewczyno, strasznie ci zazdroszczę talentu- oby tak dalej! Masz dar i nie możesz go zmarnować, rozumiesz?!
Biedny Jay... Hm, on jest zdecydowanie moją ulubioną postacią. Kocham takie charakterki...<333
Świetny rozdział. Genialnie wczułaś się w Jeydena.
OdpowiedzUsuńPomysł z pianinem i pobiciem wyszedł super.
Bardzo oryginalnie to wyszło. Raczej nie powtarzasz popularnych schematów :).
Więcej takich notek!
Nwm co jeszcze napisać , bo wszystko jest świetne i dobrze obmyślone.
Ahh, jeszcze pozostaje kwestia ,,gejucha'' i dziewczyny.
Ciekawe co teraz zrobią...
Uznali go za wariata, ale czy wyślą go do psychologa? Psychiatry?
hopelessdream
What?????
OdpowiedzUsuńJay? O boże! To...było...Suuuuuuuuuuper!
Nieźle się wcieliłaś w rolę Jaydena. Ci ludzie to pewnie Piotr i Bianca. Ciekawe co z nim zrobią? Biedny Jay...