środa, 18 grudnia 2013

Kartka 5

Jayden spękał. Oczywiście, nie przyznał się do tego, ale ja to widziałam. Po tym, jak Piotrek zaproponował, abyśmy poszli wszyscy razem w oczach Jaydena pojawiło się coś, czego nie było tam od paru lat.

Przypomniałam sobie tego małego chłopca biegnącego do domu w pewien słoneczny, lipcowy dzień. Łzy spływały mu po policzkach, rozbiegane oczy błyszczały paniką, a przyspieszony oddech dobitnie świadczył o długim biegu.

Wiedziałam, że miał to samo przed oczami, domyśliłam się po jego wyrazie twarzy.

Bał się.

Jayden Easay po dziewięciu latach duszenia wspomnień w sobie, po prostu się bał.

- Spoko, nie musi iść – odparłam, bardziej do Jaydena, niż do Piotrka, czy Arii. Bliźniak patrzył na mnie przez chwilę, starając się uspokoić.

- Mam trochę do zrobienia – powiedział. Znów przybrał maskę, a ja zmarszczyłam brwi w geście zamyślenia. – Poza tym nie jara mnie włóczenie się po piwnicach, jak jakiś menel.

- Pękasz – prychnęła Aria.

- Jak ty – podsunęłam z wesołym uśmiechem.

- Ja po prostu nie... – rozejrzała się po pozostałych i posłała mi smutne spojrzenie. – Proszę, nie każ mi iść. Jak wrócisz to pogadamy.

Zmarszczyłam brwi i skinęłam z wahaniem głową. Coś tu nie grało. O ile zachowanie Jaydena mnie nie dziwiło, o tyle brak odwagi Arii pozostawiał wiele do myślenia.

- Pogadamy później, Jay – rzuciłam na odchodnym, trzymając rękę na klamce.

- Po chuj – warknął, przepychając się koło mnie i wychodząc na korytarz. – Nie potrzebuję pieprzonej niańki. Możesz się wypchać.

- Nie wpakuj się w kłopoty – dodałam jeszcze, uśmiechając się sama do siebie.

- Moją matką, kurwa, jesteś?

- Ja ciebie też, Jay! – odwróciłam się i ruszyłam razem z Piotrkiem w stronę schodów.

- Pierdol się – warknął naburmuszony Jayden.

~***~

Aż do momentu wejścia do budynku, rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim. O szkole, rodzinie, wspomnieniach i marzeniach. Śmialiśmy się jak gdyby nigdy nic.

Jednak w momencie, w którym uchyliłam drzwi od szkoły, nastała między nami dojmująca cisza. Otaczała nas z każdej strony i otulała chłodnym całunem. Ani nas nie jednoczyła, ani nie dzieliła, jak to zwykle cisze mają w mniemaniu. Ta mroziła krew w żyłach.

Bałam się tego, co może się powtórzyć, bałam się znów poczuć zimny oddech na karku, bałam się znów ujrzeć to dziwne światło, wypływające jakby ze ścian. Jednak najbardziej bałam się, że nic się nie stanie i stwierdzą zgodnie, że zwariowałam. Chyba, że rzeczywiście zwariowałam i powinnam trafić do psychiatryka. Albo to wszystko działo się w mojej nadpobudliwej wyobraźni i nic takiego w rzeczywistości nie miało miejsca.

Zwątpiłam nagle w swoją rację. Zawahałam się przy drzwiach prowadzących do piwnicy. Powinnam tam wchodzić? Może po prostu jestem rąbnięta?

Nagle poczułam na ramieniu ciepłą dłoń Piotrka. Klepnął mnie lekko. Odwróciłam głowę i napotkałam uśmiech pełen otuchy.

- Jeśli nic się nie wydarzy i tak im powiemy, że coś się stało – poinformował mnie szeptem.

- Dzięki, ale nie będziemy kłamać – odszepnęłam. Dziwnie się czułam, zakłócając ciszę otaczającą nas z każdej strony. Gdzieś w górnych kondygnacjach budynku grała muzyka, prawdopodobnie pianino.

„Jayden by nie wytrzymał” – przemknęło mi przez myśl. Dlaczego? Co się wtedy takiego stało, że jako siedmioletnie dziecko biegł z zawrotną prędkością do domu. Co się stało, że Jayden był tak śmiertelnie przerażony?

Nie pamiętałam. Nie znałam całości wydarzenia, kiedyś tylko podsłuchiwałam jak o tym mówili. Jednak przed oczami teraz stale miałam ten jeden obraz. Uciekający, przerażony Jay.

Nacisnęłam klamkę i drzwi odpuściły ze zgrzytem. Wślizgnęłam się do środka i czując, jak mocno bije mi serce, przesunęłam się przy ścianie w lewą stronę. Gdzie jest kontakt?

Ciemność wydawała mi się nie mieć końca, gdy tak przesuwałam ręką po ścianie. Miałam wrażenie, że w każdej chwili coś, co czai się na mnie, wyskoczy i wbije pazury w moją kościstą rękę. Później mnie rozszarpie, a ostatnie, co będę widziała w życiu, to ogromne, żółte ślepia, w których błyszczała furia. Oh nie, błagam, nie chcę tak umierać!

Jak na życzenie, w całym korytarzu lampy zapaliły się, rzucając wkoło mdły blask. Odetchnęłam z ulgą.

Co się dzieje! Od kiedy ja boję się ciemności?

Uciekający, przerażony Jay.

- Wszystko dobrze? – spytał Piotrek, patrząc na mnie z zaciekawieniem.

- Dobrze – jęknęłam, odsuwając się od ściany. Zwolnij, serce, zaraz wyrwiesz mi się z klatki! Oh, jakie beznadziejne uczucie.

Ruszyliśmy korytarzem ramię w ramię, rozglądając się na boki. Nasze kroki dudniły w tym zacisznym miejscu, a każdy oddech przypominał sapanie dzikiego zwierzęcia.

„Opanuj się, Bianca! Od kiedy boisz się ciemności?!” – zganiłam się w duchu i znowu przed moimi oczami pojawił się obraz przerażonego Jaydena.

„To on ma traumę psychiczną, nie ja – pomyślałam. – Jest źle, gadam sama do siebie.”

Przystanęliśmy dopiero przed drzwiami, przez które zaglądnęłam niemalże tydzień temu. W końcu odnalazłam w sobie spokój, a mój oddech przestał przypominać sapanie wykończonego maratończyka. Potarłam gorące czoło ręką i zerknęłam na Piotrka.

- Wejdziemy? – spytał, patrząc na mnie z troską. Chyba wyglądałam jak przerażona dziewczynka. Poprawiłam włosy, które wpadły mi na twarz i uśmiechnęłam się lekko do chłopaka.

- Po to tu jesteśmy – odparłam pewnym głosem, chociaż w środku już nie byłam taka odważna. Co się ze mną dzieje? Czemu się tak trzęsę?!

Piotrek uchylił drzwi i zaglądnął do środka. Chwilę tak stał, po czym odwrócił głowę do mnie.

- Wiesz, ta zielona poświata z reguły występuje, jak jest silne stężenie napromieniowania – oświadczył wolno, patrząc mi prosto w oczy.

- Napromieniowania – powtórzyłam głucho, patrząc tępo w przestrzeń. – Myślisz, że szkoła jest napromieniowana?

Piotrek wahał się chwilę, po czym pokręcił głową. Otworzył drzwi na szerokość ramienia i po raz drugi zaglądnął do środka. Staliśmy chwilę w bezruchu, wstrzymałam nawet powietrze, sama nie wiem czemu. Jednak Piotrek nie drgnął, najwyraźniej nic nie poczuł na karku, tak jak ja wtedy.

- Muszę się rozejrzeć – oświadczył. Otworzył drzwi na maksymalną szerokość i postąpił dwa kroki do przodu. Powiódł wzrokiem po pomieszczeniu i rzucił mi krótkie spojrzenie. Weszłam za nim. Nawet, gdyby drzwi zamknęły się i uwięziły nas w środku, wolałabym być razem z nim, niż oddzielnie.

Zaczął przechadzać się po pustym pokoju, mijając raz po raz drzwi wyglądające, jakby były zrobione z metalu. Przyglądałam im się dłuższą chwilę. Przyciągały mój wzrok jak magnes.

Podeszłam do nich. Stojąc na palcach zaglądnęłam w wizjer. Słyszałam swój świszczący oddech i odruchowo położyłam dłoń na karku.

- Co robisz?

Patrzyłam na środek pomieszczenia za drzwiami. Ono także wydawało się wprost mienić zielenią, jakby jaśniejszą i mniej mętną niż to, w którym się znajdowaliśmy. Nie było widać zbyt dużo. Tylko jakiś komputer stojący na ogromnym stole pośrodku pokoju.

Przeciwna ściana była cała okratowana. Jak w więzieniu. Wytężyłam wzrok, próbując coś wyłapać. Przez chwilę wydawało mi się, że ciemność w jednym miejscu jest jakby bardziej skupiona, niż w pozostałych. Chyba odniosłam mylne wrażenie.

- Bianca... – odezwał się nagle Piotrek, przerywając ciszę. Nie odpowiedziałam, całą swoją uwagę poświęcając ciemnej plamie za kratami. Chyba się poruszyła. Tak, z pewnością!

Teraz już było widać to wyraźniej. Ciemność wydawała się „odrywać” od krat i wkraczać w „zielony” pokój. Ale jak... jakim cudem? To chyba jakieś złudzenie optyczne.

Czułam, jak zaczyna napływać strach, a na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Nie oderwałam jednak wzroku od wizjera. Usłyszałam za sobą ciche kroki zbliżającego się Piotrka. Zaszeleścił jakiś materiał. Zarejestrowałam to odruchowo, nawet się na tym nie skupiając.

Ciemny kształt w pokoju obok nadal próbował się wydostać. Wydawało się, że coś go trzyma i nie pozwala na wyjście. Czyżby to było to zielone światło? Odbijało się od niego, jakby popychając go w tył.

Go. O czym ja w ogóle myślę! Jakie kształty, jaka ciemność? Serio postradałam zmysły!

Jednak nie oderwałam wzroku.

- Bianca... – syknął znów Piotrek. Jego głos wydawał się odległy, chociaż zabrzmiał głośniej niż wcześniej. Patrzyłam, jak ciemna masa w wizjerze nieruchomieje na chwilę, po czym zaczyna się... „odrywać” z większą zażartością.

Teraz byłam stuprocentowo pewna. Widziałam to! Naprawdę to widziałam! To nie są żadne halucynacje! No właśnie... tylko CO to jest, co ja widzę?

Znów rozległy się kroki i poczułam dłoń na ramieniu.

Co za frajer! Czy nie widzi, że coś robię? Niech mi nie przeszkadza.

- Przestań na mnie chuchać, idioto – zirytowałam się, nadal nie odrywając wzroku od wizjera. Nie mogłam, nie potrafiłam. Patrzyłam jak ciemna masa pomału uwalnia się zza krat, a zielone światło stopniowo przygasa, ustępując miejsca ciemności.

- Wiesz... stoję po drugiej stronie pomieszczenia – mruknął Piotrek.

Wszystkie włoski na karku stanęły mi dęba, kiedy znów poczułam zimny oddech. Miejsce, w którym moje ciało stykało się z nieznaną masą, paliło żywcem. Odwróciłam głowę i niepewnie zerknęłam w tył. Nic nie było. Tylko Piotrek parę kroków ode mnie. Patrzył się z przerażeniem w przestrzeń.

I nagle zdałam sobie sprawę, że jest ciemno. Potwornie ciemno. Zielona poświata zniknęła.  Nie tylko tu, ale i w wizjerze. Chciałam dotknąć ramienia, na którym coś ewidentnie leżało. Ręką natrafiłam na chropowatą, obślizgłą strukturę, której moje oczy nie dostrzegały.

Pomimo przerażającej sytuacji, gnana nieznaną ciekawością, znów spojrzałam w wizjer.

Nie, tam nie było ciemno. Po drugiej stronie było okrutnie czerwono, a na samym środku ziała pionowa, czarna szpara.

Wstrzymałam oddech, kiedy światło przysłoniła na chwilę ciemność, po czym znów się rozjaśniło. I
wtedy zrozumiałam. To było oko. Patrzyło na mnie drapieżnym spojrzeniem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Stałam w miejscu sparaliżowana, chociaż chciałam biec. Chciałam wrzeszczeć, uciekać, płakać. Chciałam być gdziekolwiek, byleby nie tu.

- Chyba nie jesteśmy tutaj sami – szepnął do mnie Piotrek. Ta sarkastyczna część mnie chciała pogratulować mu odkrycia Ameryki. Jednak byłam zbyt przerażona, by coś z siebie wydusić. Mogłam tylko patrzeć w wizjer.


Tak, w istocie, nie jesteśmy tu sami.


~***~


Jeszcze jeden rozdział i wstawiam Kartkę z perspektywy Jaydena. 
Muszę wyjaśnić to i owo z jego przeszłości, co wpłynie na fabułę.
Błędy poprawię jeszcze jutro!
P.S. Angina to KOSZMAR :c

17 komentarzy:

  1. Ja piórkuje.. Mówiłam że jestem fanką źrenic w wizjerze i ręki na ramieniu?
    Przestraszony Jay? Trudno uwierzyć!
    Sceny jak z filmu grozy normalnie ;)
    Czekam na następny ;p
    Ch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki Jay, taki? Widać, że Bianca jest rodzinna i martwi się o niego do tego stopnia, że zaczyna żyć jego strachem, a on? Rozumiem, że ma jakiś uraz z przeszłości, ale i tak przestałam go lubić. Za to Piotrek. Piotrek, Piotrek... Zobaczyłam zdjęcie w zakładce bohaterowie i muszę przyznać, że idealnie pasuje do Bianci. Nie masz innego wyjścia. Musisz ich ze sobą spiknąć! A zwracając uwagę na to, że jest północ i po tym komentarzu muszę zejść na dół, wykąpać się i z powrotem iść do swojego pokoju, to zaczynam się bać. Jeśli zobaczę przez okno czerwoną źrenicę? Szczerze mówiąc, po takim widoku, nie odważyłabym się ponownie spojrzeć przez wizjer. Ale przeczuwam, że Biance jeszcze niejednokrotnie przyjdzie się zmierzyć z jeszcze większym strachem.
    Krótko ujmując: kolejna dobra robota ;)
    http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Nie tego się spodziewałam. Nie jestem pewna, czego oczekiwałam, ale z całą pewnością nie tego! To, co widziała Bianca było po prostu przerażające. A to, jak opisałaś to wszystko po kolei sprawiło, że aż na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka... Ciekawa jestem, co to było! Bo z całą pewnością jakieś dziwne, żywe stworzenie... Skąd ono się tam wzięło? Czy jest tam uwięzione? Liczę na to, że niedługo poznam odpowiedzi na te pytania.
    Jeżeli chodzi o Jaydena, to jestem bardzo ciekawa, co to za trauma w z dzieciństwa. Cieszę się, że już w następnej notce dokładnie się dowiemy, czego tak bardzo się przeraził, gdy był mały. I o co chodziło Arii?
    Taa... sporo tych pytań. Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się nowy wpis :)
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, nie wiem co powiedzieć. Jeszcze otrząsam się z szoku. Sposób w jaki opisałaś to zajście było świetne! Poza tym cały rozdział zawierał też trochę tajemnicy. O co mogło chodzić Arii? Nie sądziłam, że stchórzy, ale to coś musi być na rzeczy ;)
    Ciekawa jestem cholernie przyszłych rozdziałów!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje opowiadanie jest strasznie wciągające *.* Nie mogę się doczekać nast. rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards.
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuźwa wciąga mnie... :o
    A mało jest takich opowiadań nie licząc Dramione i Deleny.
    Pisz dalej ;3
    Y♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne! :-)
    Koszmarnie realistyczne opisy, aż bać się trochę zaczęłam cieni w ciemnościach mojego pokoju XD Ale ja zawsze byłam tchórzem... Czego się po Arii nie spodziewałam - byłam niemal pewna, że to ona pierwsza poleci.
    Super rozdział, pisz szybko kolejny,
    SooMin

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam cię do Liebster Awards. Szczegóły na swiat-dnia-i-nocy.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oboziuuuuu, z moją wyobraźnią nie powinnam czytać tego na noc, naprawdę.
    Teraz nie zasnę przez Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kwas Kwas Kwas Kwas Kwas jest najleeeeepsza! Dziękuję ci za głos kochanie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejjj.
    Zapraszałaś,więc jestem. Piszesz cudownie i fajnie mi się to czyta. c: Zaległości nadrobię jutro i oczywiście dodam kolejny komentarz:)
    W wolnych chwilach zapraszam do mnie. Dzięki za pozytywne opinie. Nowy rozdział niedługo. :*
    http://dorcas-meadowes-huncwoci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejo;*
    No po prostu jestem w szoku!!! teraz już wiem co czułaś xD.Twoje opowiadanie jest świetne,normalnie tak trzyma w napięciu że myślałam że normalnie spadne z krzesła!!!.Zeszli do piwnicy,razem z Piotrkiem,tak nawiasem mówiąc świetnie im się ze sobą gada^^ może coś z tego będzie.W tej piwnicy wyraźnie coś jest!!!,jakiś potwór może? jestem pewna że tu wrócą,mam nadzije że wezmą latarki...Zrzera mnie też ciekawość o tajemniczą traumę jej brata,co on zobaczył dlaczego tak siębał?.Cholera mam tyle pytań.No po prostu to jest świetne!!!.Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
    Alice~~^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Oko Saurona!!!
    ;) Fanka Lotr'a zgłasza się, odbiór :D
    Przerażające i trzymające w napięciu momenty- to lubie ;)
    Jestem ciekawa przeszłości Jaydena, z pozoru taki przeciętny facet, punk, z pod tym wszystkim kryje jakąś mroczną przeszłość...Ah, jak dobrze, że nie muszę czekać na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurde, twój blog uzależnia...:D
    Super kartka, cały czas trzymała mnie w napięciu. Aż dreszcz przechodzi po plecach, jak się to czyta! Czytam twoje opowiadania z szeroko otwartymi oczami, nie zważając na to, czy są w nim błędy, czy też nie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Długi, długi. I ciekawy!
    Ciekawe co za stwór skrywa się w tym pomieszczeniu. I dlaczego najpier widzieli tylko zieloną poświatę?
    Co z Jeydenem? Jak dobrze, że bd kartka z jego perspektywy.
    Czym mógł się tak przerazić, gdy był mały? Czemu strach wrócił?
    I kolejna zagadką dla mnie jest promieniowanie. Czy to możliwe?
    Heh, duże pytań pozostawiłaś mi po tym rozdziale, co idzie na duży plus, bo trzymasz w niepewności.
    Super.
    Weny życzę i jak najwięcej komentarzy na blogu.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  17. *płacze* to nie fer, ja mam słabą psychikę, czytam to po pierwszej i będę mieć koszmary!
    Ale rozdział jak.najbardziej fajny. Piotruś, geniusz z ciebię, ale jak na to wpadłeś?

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie bawię się w obserwuj za obserwuj, nie musisz pytać :)
Doceniam konstruktywną krytykę, nie liczę się ze zdaniem hejterów.
Jeśli czytasz -> obserwuj/napisz komentarz, to wiele dla mnie znaczy :3