piątek, 13 grudnia 2013

Kartka 4 cz 1

       Po południu byliśmy już na miejscu. Ojczym zatrzymał samochód przy bramie wjazdowej i obrzucił nas uważnym spojrzeniem.
     
       - Mam pracę za dwie godziny, dzieciaczki. Jestem w tyle z czasem, poradzicie sobie sami, co?

       - Damy radę! - odparłam entuzjastycznie, uśmiechając się ciepło. Jayden mruknął coś bliżej niezrozumiałego i po prostu wyszedł. Ojczym obrzucił go smutnym spojrzeniem i po chwili przerzucił je na mnie. - Nie martw się, on tak do każdego.

       - Tylko nie do ciebie - rzucił. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a ja kiwnęłam lekko głową.

       - Prawda, tylko nie do mnie. Do zobaczenia, Adrian - pożegnałam się szybko i wyszłam na zewnątrz.

       Jayden właśnie mocował się z walizkami tkwiącymi w bagażniku. Pojedynczy chłopak obrzucił nas uważnym spojrzeniem, po czym taskając własny bagaż otworzył skrzydło bramy i przemknął na teren szkoły.

       - Pospiesz się - rzuciłam krótko, kręcąc głową na wszystkie strony. Jednak nic nie wskazywało na to, aby w najbliższym czasie ktoś miał wjechać na podjazd obok nas.

       - Może byś mi pomogła, zamiast dyrygować, co? - warknął zezłoszczony Jayden.

       - Podobno to facet jest silniejszy. Chyba, że jesteś babą, Jay...

       - Zamknij się, frajerko - burknął, zatrzaskując klapę bagażnika. Odciągnął walizki i patrzył obojętnie, jak samochód Kamieńskiego wycofuje się z podjazdu i odjeżdża. W chwili, gdy auto zniknęło za zakrętem, Jayden ruszył w stronę kompleksu szkolnego, ciągnąc za sobą swój bagaż.
     
       Zerknęłam na swoją walizkę, którą musiałam najwyraźniej sama się zaopiekować i westchnęłam niechętnie.

       "Może wróci" - pomyślałam. Sprawdziłam godzinę i z przykrością stwierdziłam, że do przyjazdu Arii zostało nieco ponad dwie godziny. Takie bezczynne siedzenie przez najbliższy czas nie zapowiadało się dla mnie optymistycznie. Musiałam, po prostu musiałam się ruszyć i obejrzeć chociaż połowę tego ogromnego kompleksu obsadzonego w większości w dworku należącym niegdyś do jakiegoś szlachcica.

       Zameldowałam się szybko i zaniosłam rzeczy do pokoju. Przy okazji chciałam odszukać Jaydena, ale zniknął gdzieś i musiałam zwiedzać na własną rękę. No cóż, najwyżej się zgubię, co w tym takiego strasznego.

       Na pierwszy ogień poszedł budynek, w którym mieścił się internat. Ot, niewyróżniający się niczym szczególnym. Za mało elegancki w porównaniu z głównym budynkiem i niezbyt oszałamiający wyglądem. Na pierwszy rzut oka widać było, że został dobudowany już po przejęciu terenu przez nowego właściciela.

       Pokręciłam się trochę, zajrzałam do stołówki, gdzie zrzędliwa kucharka pogoniła mnie ścierką i natknęłam się na dwie osoby. Byłam zbyt nieśmiała, aby z nimi porozmawiać, więc uśmiechnęłam się jedynie i poszłam dalej.

       W internacie nic nie znalazłam. Książki skłamały, że był to nawiedzony budynek. No cóż.

       Żeby tylko nie popełnić kolejnej takiej gafy, odszukałam budynek, który wyglądał na najbardziej naznaczony przez czas i zaglądnęłam do środka. Korytarze, sale. Kolejne miejsce nauki. Tym razem nie takiej zwykłej, a artystycznej. Tej, dla której większość przenosiła się do kampusu.

       Jak dotychczas nie odezwała się we mnie żadna dusza artysty. Śpiewałam raczej kiepsko, z tańcem szło mi nieszczególnie. Nie czułam rytmu gitary, ani klawiszy pianina. Na scenie piekłam dorodnego buraka i modliłam się o jak najszybszą ucieczkę. Dlatego też zapisana zostałam na jedyny "przedmiot", który nie narobiłby mi wstydu i upokorzenia. Na fotografię.

       Nie byłam do końca przekonana, czy wolno mi się tak włóczyć po szkolnych korytarzach. Dlatego zachowywałam się bardzo cicho i unikałam sprzątaczek, które krzątały się po salach. W końcu zagnało mnie do piwnic budynku.

       Szłam na ślepo, bojąc się zapalić światła. Czułam to radosne ukłucie napięcia, kiedy wszechogarniająca ciemność przynosiła wspomnienia wszystkich obejrzanych horrorów.  Rozglądałam się naokoło, śmiejąc się w duchu ze strachu, jaki wywoływał we mnie najcichszy dźwięk.

       W końcu stanęłam. Tak po prostu. Po mojej lewej stronie znajdowały się uchylone drzwi. Ze szpar pomiędzy framugą wydobywała się zielona poświata. Światełko wydawało się raz przygasać, to znowu przybierać na sile.

       Wiatr na zewnątrz przeszył wszystkie kondygnacje budynku na wylot, a stare deski zaskrzypiały ostrzegawczo.

       Wyciągnęłam rękę i niewiele myśląc, co robię, pchnęłam drzwi. Ustąpiły z ociąganiem, a zielona poświata zaświeciła się jakby jaśniej niż wcześniej. Przestała  mrugać.

       Wetknęłam głowę w powstałą szparę i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Kolorowe światło wydawało się sączyć ze ścian, a widoczne pyłki tańczyły leniwie w powietrzu. Nie dostrzegłam jednak niczego więcej. Po prostu pustą salę, którą wypełniała zielona poświata.

       Naparłam ciałem na drzwi, by uchyliły się jeszcze choć trochę. Nie ustąpiły. Natomiast na swojej szyi poczułam nagły chłód. Przeszył mnie dreszcz.

       Przez chwilę pomyślałam, że to przeciąg, jednak szybko odrzuciłam tę myśl. Coś ewidentnie stało za mną i sapało na mój kark. Gdy skupiłam się na dźwiękach, usłyszałam miarowe wdech i wydech i jakiś cichy szelest materiału. Wstrzymałam powietrze, zbyt przerażona, by wykonać jakąkolwiek czynność.

       Wdech. Wydech.

       A więc to tak zginę?

       Przeszył mnie lodowaty chłód i wrażenie ustało. Natomiast na schodach rozległy się kroki. Poderwałam głowę do góry, jednak było już za późno.

       Starsza kobieta z siwymi włosami spiętymi w ciasny kok wyłoniła się zza rogu. Kiedy tylko mnie spostrzegła, przystanęła na chwilę i zdziwiona patrzyła, jak pomału zaczynam się wycofywać.

       - Dzień dobry - przywitałam się, wciąż się cofając. Odruchowo położyłam rękę na karku i obmacałam, czy aby na pewno jest cały.

       - Nie wolno ci tu przebywać - burknęła kobieta, znudzonym głosem. Najwyraźniej nie pierwszy raz miała do czynienia z wałęsającą się po okolicy młodzieżą. - Wynoś się. Piwnica jest niedostępna dla osób nieupoważnionych - kontynuowała, wciąż tym sennym tonem.

       - Przepraszam, nie wiedziałam - uśmiechnęłam się lekko i skinąwszy głową na pożegnanie, szybkim krokiem wyszłam z budynku.

       Dopiero na dworze odetchnęłam z ulgą, wciąż czując dreszczyk emocji, który pojawił się wraz z lodowatym oddechem.

       - Co to, kuźwa, było - jęknęłam, próbując wyrównać oddech.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jutro jeszcze ewentualnie naniosę ostatnie poprawki ;)
Trochę to wnosi do dalszych kartek ^^"
Podzieliłam na 2 części, bo o ile ta jest bardziej znacząca dla fabuły jako takiej, to ta druga raczej dla postaci ;3
Enjoy ;3

19 komentarzy:

  1. Ta kartka podoba mi się najbardziej i moim zdaniem jest napisana najlepiej. Czytając, koniecznie chciałam skupić się na jakiś błędach, a wyłapałam tylko jedno powtórzenie: "do przyjazdu Arii zostało nieco ponad dwie godziny. Takie bezczynne siedzenie przez najbliższe godziny nie zapowiadało się dla mnie optymistycznie." Mogłoby być np. przez najbliższy czas. Jestem mega ciekawa drugiej części :)
    http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu, uwielbiam twoje opowiadanie ;) Bardzo lubię twoje opisy.
    Ciekawe, jak ułoży się życie głównej bohaterki. Mam nadzieję, że dobrze, choć, mam co do tego leciutkie wątpliwości ;)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie napisane ; )

    Była sobie dziewczyna. Zwykła. Przeciętna. Zupełnie nic w niej nie było wyjątkowego. W końcu umarła. Zdradzę wam tajemnice. Tylko nikomu jej n i e m o ż e c i e zdradzić. Ta dziewczyna, to ja. Niestety żyję. Jeszcze.
    Szesnastoletnia Natalia ma problem jedynie ze sobą. Nie ma znajomych. W końcu pojawia się On, tajemniczy chłopak z piekarni. co wyniknie z ich burzliwej znajomości? Serdecznie zapraszam na mojego pierwszego bloga. Wszelkie opinie są dla mnie naprawdę ważne. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał! Ta notatka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie :)
    Gdybym była na miejscu Bianki w tamtej piwnicy, to pewnie dostałabym zawału xD Strasznie przerażająca sytuacja... Chociaż muszę przyznać, że podobają mi się takie klimaty, jak te, które panują w nowej szkole dziewczyny. Aura tajemniczości i grozy... Świetna sprawa :) Ciekawa jestem, o co chodzi z tym zielonym światłem i co znajdowało się za nią. Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy, o co w tym wszystkim chodzi. Ale z tą szkołą ewidentnie jest coś nie tak.
    Jayden strasznie działa mi na nerwy swoją burkliwością i ignorancją. A to jak pozostawił główną bohaterkę samą pod szkołą było po prostu chamstwem! Ech...
    Nie mogę się doczekać kolejnej kartki :) Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam tu przez Twój komentarz zostawiony na moim blogu, i powiem szczerze - nie żałuję.
    Czytając Twoje poprzednie kartki (wraz z prologiem) to pierwsze co przyszło mi na myśl to "Dlaczego nie spotkałam Cię wcześniej?". I piszę coś takiego chyba pierwszy raz, a blogi czytam już od dłuższego czasu. Piszesz lekko, a czytając Twoją twórczość aż mi się mordka cieszy :)
    Bohaterowie przypadli mi do gustu. Bianca jako główna bohaterka jest osobą, z którą spokojnie mogę się utożsamić. Jayden nadaje opowiadaniu trochę pazura, a Aria wydaje mi się że robi za tą szaloną.
    Jak na razie nie mam żadnych zastrzeżeń, i czekam na rozwój wydarzeń :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. może świąteczne obserwacje?
    zapraszam :)
    http://kaschaundkascha.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietnie prowadzisz bloga, swietene opowiadania. Kocham je ♥♥♥

    Koffam-zelki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blog! Jednak trochę ciężko mi się czyta przez czcionkę, kopiuję sobie posty i wklejam do worda, żeby lepiej mi było czytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, zaintrygowałaś mnie swoim opowiadaniem, bardzo mi się spodobało: świetnie radzisz sobie z opisami, tylko ta czcionka trochę utrudnia sprawę ;) dziękuję za komentarz, to miłe, że chcesz śledzić mojego bloga. A i ja zamierzam to robić, także dodaję do obserwowanych C: czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt... czcionka była okrutna ;_; Już zmieniona \o/ ehh, moje eksperymenty w szablonie raczej na dobre nie wychodzą :D

      Usuń
  10. Pięknie jest to napisane :)

    http://pohika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgodzę się z powyższymi komentarzami - to chyba jak na razie najlepsza część! Czekam na part numer 2!

    OdpowiedzUsuń
  12. ślicznie piszesz :) i używasz bogatego słownictwa, historia bardzo ciekawa :)
    obserwujemy? jeśli tak napisz u mnie http://soooooooooswagkocie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejo;*
    Przede wszystkim bardzo dziękuje ci za dosyć zabawne i szczere komentarze.Jak je czytałam to aż mi się ciepło na serduszku zrobiło:).Dziękuje
    Rozdział po prostu świetny!,nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji,Blanca znalazła tajemniczą piwnicę,na prawdę się przestraszyłam jak przeczytałam że coś sapie nad nią,masakra.Rewelacyjnie opisałaś wtedy jej uczucia,
    Jej bratu jak zwykle coś nie pasujexD.Mam nadzieje że we trzech (bo jeszcze Aria)
    Zejdą na dół i odkryją co tam jest.
    Tym razem bardzo trzyma w napięciu!<3 ,uwielbiam takie!.TWOJE OPOWIADANIE JEST GENIALNE!!!!.Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3
    Alice~~^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Pojawił się dreszczyk emocji<3 uwielbiam to :) Super to opisałaś, aż sama poczułam jakbym stała w tej piwnicy i czuła lodowaty oddech na karku.
    Zielona poświata...interesujące...
    Spadam do dalszych kartek!
    Papa ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. WOW!!!
    Genialny. Nie, no chyba najlepszy ze wszystkich dotychczasowych. Twoje opisy są świetne! Gratuluje udanego bloga!
    Buziak i lecę do dalszych kartek!

    P.S.
    A, zapomniałabym! Błagam zrób coś z tą czcionkę, wyjustuj tekst, albo co.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział chyba ciut dłuższy i bardzo przyjemny do czytania.
    Ciekawi mnie ta cała poświata i niemiłe zachowanie siwej kobiety.
    Zastanawia mnie jak wygląda pokój, w którym Bianca śpi, ale może natknę się na taki opis w późniejszych kartkach.
    Rozdział bardzo dobry- jedyne co mi troszkę przeszkadzało to za częste stosowanie słowa ,,budynek''.
    Tak po za tym wszystko super.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak cię przepraszam! Zaniedbałam twojego bloga. Mam nadzieję że szybko to nadrobię.
    Rozdział jest super! Mmmm taki przyjemny dreszcz emocji...już nie lubię tej kobiety :ľ "Wynoś się", to nie było miłe. To zielone światło mnie zaintrygowało, lubię zielone światła...
    Jay oczywiście podtrzymuje "jestem gangsta i nic mnie nie obchodzi" XD

    OdpowiedzUsuń

Nie, nie bawię się w obserwuj za obserwuj, nie musisz pytać :)
Doceniam konstruktywną krytykę, nie liczę się ze zdaniem hejterów.
Jeśli czytasz -> obserwuj/napisz komentarz, to wiele dla mnie znaczy :3